ANKIETA TRAVELERA

Aleksandra Nieśpielak

Tym razem Traveler udał się do Izraela z Olą Nieśpielak. Aktorka filmowa, telewizyjna i teatralna znana z takich filmów jak: Demony wojny, Reich, oraz z seriali, m.in. Barw szczęścia. Jest także piosenkarką – właśnie ukazała się jej smoothjazzowa płyta: Dzień dobry, dniu, na której śpiewa bossa novy.

1. Przed podróżą Izrael kojarzył mi się z... Zabawą, egzotyką i ciepłem.

2. Pierwsze wrażenie... Gdzie jest zieleń?! Wszędzie krajobraz pustynny, mało roślin. To ma być ziemia obiecana? ;-)

3. Urzekło mnie… To, że ten kraj jest wielką kulturową mozaiką. Ta żydowsko-palestyńska mieszanka bywa wybuchowa, ale jest bogactwem.
 
4. Denerwowało mnie… Nieustające kontrole policyjno-wojskowe. Służą bezpieczeństwu, ale trudno je polubić.

5. Miejscowi ludzie są… Bardzo różni. Przyjaźni, gościnni, życzliwi, chętnie opowiadający o swoim kraju. Ale też – jak w każdym miejscu, gdzie są turyści – nie brak tych, którzy przyjezdnych chcą nabić w butelkę.

6. Nie mogłam zrozumieć… W zasadzie miałam wrażenie, że wszystko rozumiem. Nawet kuchnia żydowska przypominała mi polską. Może to kwestia bliskości kulturowej?  

7. Niebo w gębie poczułam, gdy… jadłam w Betlejem falafela. Kupiony na ulicy smakował jak wyrafinowane orientalne danie.

8. Niezapomniane miejsce... Stare miasto w Jerozolimie. Szczególnie mury obronne i wąskie, klimatyczne uliczki ze straganami oraz dzieci bawiące się do późna bez opieki – to dawało poczucie bezpieczeństwa i spokoju.

9. Z podróży przywiozłam… Choć nie jestem zwolenniczką przywożenia dewocjonaliów, z Betlejem przywiozłam proste drewniane różance (część na prezenty). Oprócz tego piękne kolczyki z Jerozolimy i pyszny likier.

10. Po powrocie tęsknię za…  Morzem Martwym. To paradoksalne, ale urzeka tam brak życia. Mogłabym tam spędzić więcej czasu.

Na pytanie, ile warta jest Jerozolima, Saladyn, dowódca wojsk muzułmańskich, który ją zdobył, pokonując krzyżowców, odpowiedział: nic. A potem roześmiał się i dodał: wszystko. Przypominam sobie tę scenę z filmu  Królestwo Niebieskie,  stojąc o poranku na Górze Oliwnej. U moich stóp leży zaspana Jerozolima. Do ściśniętego gorsetem wysokich murów starego miasta prowadzą bramy. Jedna jest zamurowana. Przez tę bramę, zwaną Złotą, wjechał na osiołku Jezus, a w dniu Sądu Ostatecznego przejdą tędy powstali z grobów zmarli. Na Wzgórzu Świątynnym, gdzie teraz błyszczy złotem meczet Kopuła na Skale, Abraham miał złożyć Bogu ofiarę   z syna Izaaka. A Mahomet wzniósł się na rumaku do nieba. Obok został ukrzyżowany i pochowany Jezus. A to dopiero początek listy osobistości, które stworzyły fascynującą   historię tego miejsca obleganego przez pielgrzymów od   tysiącleci. Sława Jerozolimy onieśmiela. Większość z nas przyciąga tutaj tęsknota za doświadczeniem czegoś mistycznego. To miasto obiecuje wiele, ale czy sprosta naszym oczekiwaniom?

Zastanawiam się, czy gdyby legendarni prorocy żyli tu i teraz, nosiliby właśnie taki kapelusz, taką koszulkę polo, takie spodnie khaki i sandały, jakie nosi nasz przewodnik. Jeff wygląda niczym skrzyżowanie kowboja z hippisem. Ma długą brodę, zupełnie niestarotestamentowe imię (bardziej do jego aparycji pasowałoby Abraham) i Biblię pod pachą, którą uważa za najlepszy przewodnik po Ziemi Świętej. Trudno z tą opinią polemizować. Tym bardziej że Jeff zna tę księgę zdecydowanie lepiej niż ja.


Żar ognia z woli Boga

Żar miłości to żar ognia, to płomień Pana. Wielkie wody   nie ugaszą miłości, a strumienie nie zaleją jej. Pieśń nad Pieśniami (8,6)

Ona owinięta metrami koronek i tiulów niczym kokonem. Z makijażem a la Kleopatra, fryzurą a la Maria Antonina i butami a la najwyższe koturny na świecie. On szczupły, niewysoki i nieśmiały, sprawia wrażenie nieco przytłoczonego fizycznością wybranki. Mężnie jednak pozuje do ślubnych fotografii, rolę romantycznego tła odgrywa stare miasto   w Jafie, dzielnicy Tel Awiwu. Podglądając tę parę, zadaję sobie pytanie, jak tych dwoje się odnalazło? I szybko na nie odpowiadam. Bo Bóg tak chciał. Z Jafy, jednego z najstarszych portów nad Morzem Śródziemnym, w rejs wypłynął prorok Jonasz. Stwórca wyznaczył mu misję, jednak on jej nie zaakceptował. Spowodowało to lawinę wypadków – Jonasz najpierw omal nie utonął, a potem połknięty przez wieloryba spędził w jego brzuchu trzy dni. Prorok w końcu dokładnie wypełnił wolę Boga. Idąc tym tropem, może moja obecność tutaj też jest nieprzypadkowa. Wspinamy się wąskimi, brukowanymi uliczkami zabudowanymi kremowymi kamienicami z niebieskimi drzwiami i oknami ukwieconymi pelargoniami. Mijamy pchli targ z menorami, starymi książkami, zaglądamy do antykwariatów, galerii z ceramiką. Jafa to miasto artystów, co przejawia się w jej detalach. Najstarsze uliczki mają nazwy znaków zodiaku – więc gliniane lazurowe tabliczki przedstawiają byki, panny, wagi. Niebieski w judaizmie i islamie zapewnia ochronę przed złymi urokami. Wiem skądinąd, że tej barwy wyjątkowo nie lubią też komary. Docieramy do drzwi domu garbarza Szymona. Dawno temu zatrzymał się u niego św. Piotr, który wskrzesił tutaj Tabitę. Miasto podobno założył potomek Noego, a Perseusz uwolnił przykutą do tutejszej rafy Andromedę. Historiami z samej tylko Jafy można by obdzielić ze dwa tuziny polskich miast.

Koszerny problem

Przestrzegajcie Moich bezwzględnych nakazów i Moich praw, które człowiek będzie wykonywał i będzie żył dzięki nim. Księga Kapłańska (18,5)

Wczoraj podczas kolacji w Netanji kelner, widząc, jak się bezradnie za czymś rozglądam, ruszył mi z odsieczą. – Czego pani szuka? – zapytał. Odpowiedziałam grzecznie: – Pieczywa. – Przecież tu jest chleb – zdumiony wskazał pszenną bułę. No cóż, spodziewałam się raczej bajgli, pit, chałek, w ostateczności mac.

Autokar zatrzymuje się przed rzymskim akweduktem doprowadzającym wodę do Cezarei Nadmorskiej. Miał podobno 8,5 km długości, ale z wiekiem nieco się skurczył. Mimo wszystko staruszek dziarsko prezentuje się na tle szerokiej plaży spłukiwanej przez Morze Śródziemne. Ponieważ słońce zaczyna przypiekać, chronię się pod jego filarem. Ktoś łowi ryby. Ktoś inny zasłania się parasolem. Koledzy spacerują, koleżanki oczyszczają plażę z kamyczków i muszelek. Ja tymczasem próbuję się czegoś dowiedzieć. – Co to właściwie znaczy koszerny? – pytam naszego guru od Biblii. – To problem czystości – odpowiada Jeff, wpadając w filozoficzną zadumę. – Wszystko jest napisane tutaj – wskazuje Pismo Święte. – Aha – potakuję ze zrozumieniem głową. Wiem, że niekoszerne są świnia, wielbłąd, koń, a nawet królik oraz ryby bez łusek i płetw. Ale, uwaga, koszerne nie są też zakleksione liturgiczne teksty.


Cezareę Nadmorską zbudował Herod Wielki, ten od rzezi niewiniątek. Jednak w przeciwieństwie do innych zbrodni mu przypisywanych (dzieciobójstwa, żonobójstwa) ta opisana w Nowym Testamencie akurat podobno się nie wydarzyła. Nie zmienia to faktu, że król Herod solidnie zapracował na swoją opinię. Cesarz Oktawian August powiedział nawet, że wolałby być świnią Heroda niż jego synem. Cezareę zaprojektował na wzór miast rzymskich. I tak wzdłuż głównej ulicy zwanej cardo kwitły handel i życie towarzyskie. Nieco dalej znajdowały się świątynie, łaźnie, wille i pałace, a wreszcie teatr i hipodrom. Stosunkowo niedawno dołączył do nich Draydel House. Drajdel to bączek, zabawka dla dzieci. Jednak w tej sklepopracowni przekształcił się w wyrocznię. Wystarczy nim zakręcić, a niezdecydowanym wskaże cel przyszłych wakacji, mężatkom powie, jak zadowolić mężów, a mężom – jak wytrzymać z żonami. Wiedza bezcenna, więc i cena niemała.

Piękna jak karmel

Ziemia, którą idziecie posiąść, jest krajem gór i dolin, pijącym wodę z deszczu niebieskiego. Księga Powtórzonego Prawa (11,11)

Jeszcze przed wyjazdem obiecałam sobie, że nie będę Ziemi Świętej zwiedzała na kolanach. Nie dam się wciągnąć w konflikt palestyńsko-żydowski, nie zacznę opowiadać dowcipów o Żydach i na siłę wzruszać się w miejscach kultu. I na razie w tym postanowieniu wytrwałam. Gdy zamknę oczy, widzę bezkresne krajobrazy, wśród których wędruje Jezus. (Towarzyszy mu muzyka Petera Gabriela z płyty Passion. Może dlatego, że słucham jej non stop). Otwieram oczy i nie widzę nic ponad wyschniętą brązową ziemię przegrodzoną płotami, pociętą drogami, pokrytą uprawami bananów, udekorowaną dymiącymi kominami i betonowymi osiedlami. I to ma być ziemia obiecana? Nie ma tu nawet ropy. Ale to właśnie tutaj narodziły się religie wyznawane przez ponad połowę ludności świata! Czy to nie jest cud?

W Starym Testamencie miejsce to opisywane jest jako olśniewająco piękne. Jeżeli więc czytamy: ...i głowa twoja jak Karmel – to nie znaczy wcale, że jest ona słodka, tylko piękna.  Niewątpliwie pasmo góry Karmel ciągnące się przez 25 km, schodzące łagodnie zatoką Hajfy do morza, jest niczym oaza dla oczu zmęczonego wszelkimi odcieniami beżu wędrowca. Ojca Jana Kantego spotykamy w ogrodzie otaczającym Stella Maris Church. Wiek (zaawansowany) i godność (jest karmelitą) z powodzeniem usprawiedliwiłyby jego brak poczucia humoru, oschłość i dystans. Tymczasem zamiast kazania o upadku moralności współczesnego świata, o ludziach, którzy nastawieni są tylko na konsumpcję i którym w głowie wyłącznie seks – ojciec Jan rozbraja nas swoimi dowcipami. Żałuję, że w szkole nie miałam takiego katechety. Historia zakonu karmelitów rozpoczęła się w średniowieczu na zboczach tej właśnie góry. Osiedlali się tu krzyżowcy, którzy nie zamierzali wracać do Europy. W ciszy tutejszych jaskiń odnajdowali drogę do Boga. – Wiecie, kto jest tu najpobożniejszym polskim karmelitą? – pyta na koniec ojciec Kanty. – To ja – odpowiada ze śmiechem. – A dlaczego? Bo jestem tu sam jeden. Ha, ha, ha. (Więcej pikantnych szczegółów na www.karmelici.pl).

Błogosławiona cisza

Przybył do miasta zwanego Nazaret i tam osiadł. Tak miało się spełnić słowo Proroków. Nazywany będzie Nazarejczykiem. Ewangelia Mateusza (2,23)

Kontempluję Bazylikę Zwiastowania wybudowaną w miejscu, gdzie archanioł Gabriel oznajmił Maryi radosną nowinę. Jestem w Nazarecie i podziwiam największą chrześcijańską świątynię na Bliskim Wschodzie. Każde wydarzenie związane z życiem Jezusa upamiętnia jakaś bazylika, jakiś kościół, klasztor. Choć te budowle budzą podziw i szacunek, zastanawiam się, czy aby nie staramy się nimi czegoś Bogu zrekompensować? Nasze dowody miłości stawia my od setek lat. I od setek lat grzeszymy, często z imieniem Boga na ustach. Wbrew stereotypom po ulicach izraelskich miast nie przechadzają się spowici w czerń pejsaci, brodaci panowie w dużych kapeluszach. A jeżeli nawet, to są oni równie egzotyczni jak panie w strojach ludowych w Warszawie. Widzę też płeć piękną w odważnych i eksponujących duże fragmenty ciała kreacjach. I nikt nie rzuca w nie kamieniami. Ten dzień kończymy na Górze Błogosławieństw, na której nauczał   Jezus. Na wzgórzu jest tylko opustoszałe sanktuarium, szum drzew, zapach kwiatów i my. Cisza. A w tej ciszy niemal słyszymy Jego słowa.


Boskie likiery

Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem będą pocieszeni. Ewangelia Mateusza (5,4)

Zanim zdążyliśmy spocząć, po postawieniu nas na baczność hymnem narodowym   i wciągnięciem na maszt biało-czerwonej flagi, rejs po jeziorze Genezaret się skończył. Ale czego się właściwie spodziewałam? Gadających ryb, rozstąpienia się wód? W drodze do Cezarei Filipowej, gdzie znajdują się źródła Jordanu, zatrzymujemy się u producenta likierów. Nasze miny są naszymi rzecznikami. Oficjalny komunikat brzmi: nie będziemy niczego kupować, a wchodzimy do środka tylko dlatego, że jesteśmy dobrze wychowani. Mija 15 min, potem jestem już entuzjastką likierów. Czyżby ktoś tego chciał?

Jordan. Rzeka, w której ochrzcił się Jezus i która zaopatruje w wodę niemal cały Izrael, wysycha. Wokół źródła tryskającego z góry Hermon kłębią się pielgrzymi. Każdy chce zanurzyć w toni przynajmniej palec. Nabrać wody w butelkę, wydłubać kilka kamieni. Gdzieś w tej okolicy Jezus przekazał władzę św. Piotrowi. Obok mnie długowłosy mężczyzna włącza magnetofon i przez mikrofon śpiewa przebój z musicalu Jesus Christ Superstar. Głos ma piękny i słabość do publicznych występów niemałą.

Nieczęsto nasza skóra ma szansę przyjąć taką dawkę soli, a my sami bez względu na ciężar być niezatapialni. Rezygnuję jednak z taplania się w solance, czyli Morzu Martwym (już to kiedyś przeżyłam), na rzecz położonej niedaleko Masady. Zbudowana na 400-metrowym wzgórzu twierdza była jednym z arcydzieł Heroda Wielkiego. Oprócz fortyfikacji znajdowała się tam zawieszona nad przepaścią zjawiskowa rezydencja zapewniająca władcy komfortowy chłód. Ja czuję, jak słońce bezlitośnie wysysa ze mnie całą wodę.

Karabin w mieście pokoju

Jerozolima zaś będzie radością, chwałą i dumą wśród wszystkich narodów ziemi. Księga Jeremiasza (5,9–12)

Arena biblijnych dramatów, Jerozolima, niczym maszyna czasu wyrzuca nas w różnych epokach i klimatach. Ciasne uliczki labiryntu starego miasta pachną kawą i jabłkowym tytoniem z nargili. Kuszą setkami sklepów, restauracyjek i barów. Wśród nich zaś do chwili refleksji zmuszają setki synagog, kościołów, meczetów. Kilometr kwadratowy powierzchni zajmują dzielnice: żydowska, ormiańska, muzułmańska   i chrześcijańska. Handel, modlitwa, konsumpcja – słowem codzienne życie – odbywają się pod osłoną uzbrojonych po zęby żołnierzy. Widoczny dowód, że pokoju w „mieście pokoju” wciąż nie ma. W atmosferze gęstej od żalu zaliczamy stacje Drogi Krzyżowej. Szybko, bo za nami czekają kolejni wierni. W Bazylice Grobu Pańskiego, gdzie złożono ciało Jezusa, wszędzie są kolejki. Każdy musi odstać swoje, by zobaczyć to samo. I przeżyć to na swój sposób. Przenosimy się pod Ścianę Płaczu, gdzie pod jedynym ocalałym fragmentem Świątyni Jerozolimskiej Żydzi opłakują swój los, modlą się, dziękują i proszą. Wchodzimy do sektora przeznaczonego dla kobiet. Wydzieramy z notesów karteczki i piszemy swoje prośby do Boga. A potem długo próbujemy znaleźć dla nich wolne miejsce w murze. Czy się spełnią? To zależy, czy Bóg będzie tak chciał.


NO TO W DROGĘ

Izrael
  • Powierzchnia: 22 tys. km2.
  • Ludność: 7,5 mln.
  • Języki: hebrajski, arabski.
  • Waluta: szekel (ILS), 100 zł = 126,01 szekli.
  • Religia: judaizm.
  • Każdy termin, żeby odwiedzić Ziemię Świętą, wydaje się dobry. W końcu pogoda jest tu najmniej istotna.
  • Nie potrzebujemy wizy do Izraela, jednak nasz paszport powinien być ważny co najmniej 6 miesięcy. Należy też pamiętać, że  izraelska wiza w paszporcie uniemożliwi nam wjazd m.in. do syrii.
  • Z Polski do Tel Awiwu latają   m.in. LOT, Swiss, Lufthansa. Ceny biletów zaczynają się już od 1 tys. zł w dwie strony. Uwaga! Na lotnisku trzeba się stawić trzy godziny wcześniej. Związane jest to z procedurami bezpieczeństwa, jakimi poddawani są udający się do Izraela. Będziemy przepytywani i zostanie sprawdzony nasz bagaż główny oraz podręczny. To samo może nas czekać po wylądowaniu.
  • Za tygodniową wycieczkę objazdową po Izraelu z biurem Itaka zapłacimy od 3,5 tys. zł. 
  • Najlepiej i najprościej można poruszać się po Izraelu własnym lub wynajętym samochodem.
  • W Izraelu zjadłam najlepszy kebab w życiu. I wypiłam najdroższe piwo (20 zł). Generalnie można tu dostać wszystko. Jednak ceny są bardzo wysokie.  szczególnie polecam chałwę i humus. Kupiony w supermarkecie tuż przed odlotem w Polsce smakował rewelacyjnie.
  • Napięta sytuacja polityczna w Izraelu sprawia, że nie zawsze i nie wszędzie jest w tym kraju bezpiecznie. Nie należy jednak przesadzać ze środkami bezpieczeństwa. Przez tydzień pobytu, a co wieczór gdzieś wychodziliśmy, nie przydarzyło się nam nic przykrego, a wręcz odwrotnie, poznaliśmy bardzo miłych zarówno Żydów, jak i Palestyńczyków.
  • Należy pamiętać, że szabas (żydowskie święto) zaczyna się   o zachodzie słońca w piątek,   a kończy zachodem słońca   w sobotę.
  • W Izraelu wciąż działają kibuce, spółdzielcze gospodarstwa rolne. W niektórych można przenocować i dobrze zjeść.
  • Ambasada Polska w Tel Awiwie, Soutine 16, 64684 Tel. +972 3 7253111 telaviv.amb.sekretariat@msz.gov.pl, www.telavivpl.org
CZAS:  7 dni
KOSZT: 3,5 tys. zł