„Znalazłem polskie Shire. Zupełnie jak z Tolkiena!” – najpiękniej tu późnym latem
Większość z nas zapewne kojarzy Beskid Niski z licznymi szlakami turystycznymi i trekkingowym rajem dla miłośników pieszych wypraw. Na tym jednak nie kończą się atrakcje i wyjątkowość tego urokliwego pasma. Przekonajcie się sami.

Spis treści:
- Znikająca kapliczka – milczący świadek historii łemkowskich w Beskidzie Niskim
- Historia Beskidu Niskiego – ślady po Łemkach i pustoszejące wsie
- Beskid Niski – co zobaczyć, gdzie pojechać i dlaczego warto?
- Atrakcje Beskidu Niskiego – uzdrowiska, filmowe wioski i źródła wód mineralnych
Choć na mapie zajmuje całkiem spory obszar, Beskid Niski często umyka uwadze podróżników. To miejsce, które nie krzyczy atrakcjami, nie kusi komercją, ale nagradza tych, którzy zdecydują się zatrzymać i wsłuchać w jego ciszę. Podróż po Beskidzie to spotkanie z historią, której nie da się zapomnieć, oraz z naturą, która leczy i uczy pokory. W styczniu 2024 roku Beskid Niski został wyróżniony tytułem Miejsca Miesiąca magazynu National Geographic Traveler.
Znikająca kapliczka – milczący świadek historii łemkowskich w Beskidzie Niskim
Zaledwie dwie godziny jazdy samochodem na południowy‑wschód od Krakowa rozciąga się fragment Beskidu Niskiego, który w magiczny sposób zatrzymał czas. Kapliczka, choć murowana, sprawia wrażenie, jakby cały jej ciężar opierał się na drewnianej framudze. By dostać się pod blaszany dach, trzeba się nieco zgarbić — jakby przestrzeń wchodziła w dialog z człowiekiem. Wnętrze jest wilgotne, unosi się słodkawa woń stęchlizny. Bielone, popękane ściany podtrzymują resztki polichromii — sceny religijne: Chrystus, krzyż na Golgocie, echa biblijnych opowieści z osiołkami. Obrazy są już mocno zniszczone, w kilku miejscach całe płaty farby już się odłamały. Regularni goście miejsca dziś dokumentują jej powolne znikanie — na fotografiach uchwycą jej śmierć w zwolnionym tempie, by pamięć nie umarła.
Aby dotrzeć do kapliczki, z drogi krajowej nr 977 należy skręcić w kierunku Gładyszowa, minąć dawną cerkiew, a następnie wspiąć się drogą przez rozrastającą się wieś. Na rozwidleniu w Banicy skręcamy w prawo, mijając kolejną osadę i krajobrazy przypominające makrokosmos po dawnej wsi Jasionka, gdzie dominuje tylko pustka dawnego PGR‑u.
Kilkaset metrów za ostatnim przystankiem busa asfalt znika — zaczyna się szuter. Droga zwęża się i wchodzi w las. Po nierównych, coraz głębszych koleinach jedzie się niemal z duszą na ramieniu. Najpierw mijamy cmentarz skryty w zagajniku, a potem — samotne grube drzwi stojące pośrodku trawy. Symboliczne. To pozostałość po wsi Czarne. I tam, obok, znajduje się ta właśnie znikająca kapliczka, milczący świadek minionych historii.

Historia Beskidu Niskiego – ślady po Łemkach i pustoszejące wsie
Historia Beskidu Niskiego to opowieść o przemijaniu i utraconej obecności człowieka. Ten sam scenariusz powtarza się w całym paśmie wschodnich Karpat oraz na pograniczu polsko‑ukraińskim. Dawniej tętniące życiem wsie, zasiedlane głównie przez Łemków, posługujących się językiem łemkowskim, z czasem pustoszały — najpierw na skutek działań wojennych i masowych przesiedleń, potem za sprawą akcji „Wisła”. Człowieka zastąpiła przyroda: powoli, cicho, ale nieodwołalnie.
Dziś śladami dawnej obecności są jedynie przydrożne krzyże, piwnice bez domów, zdziczałe sady, które latem obsypują się owocami, mimo braku gospodarzy. Choć część Łemków wróciła po 1956 roku, wiele miejsc w Beskidzie Niskim nigdy nie odżyło. Pozostają niedopowiedziane wsie, wzięte przez historię „w nawias” — ich czas się zatrzymał, nie dostały drugiej szansy.
Z którejkolwiek strony nie podejść do Czarnego, trafi się na kolejne ślady tej pustki: Lipną, Radocynę, Nieznajową. Wszędzie powtarza się ten sam krajobraz: krzyże wśród drzew, dzikie jabłonie, symboliczne drzwi wystające z trawy jak niemy pomnik przeszłości. Ale zanim do nich dotrzemy, czasem pojawi się iskra życia — ciasna, zadymiona bacówka, w której podhalańscy górale wciąż wyrabiają sery oscypki i bundz, łącząc tradycję z nowym kontekstem przestrzennym.
Patrząc na rozległe, wylesione stoki, nietrudno zrozumieć, dlaczego górale porzucili tłoczne Podhale. Tereny te to wymarzone miejsce do wypasu owiec, gdzie przestrzeń i cisza pozwalają kontynuować pradawny rytuał górskiej gospodarki pasterskiej.
Beskid Niski – co zobaczyć, gdzie pojechać i dlaczego warto?
Beskid Niski, długo pomijany na turystycznej mapie Polski, zyskał nowe życie, gdy autostrada A4 otworzyła go dla mieszkańców Krakowa. Dzięki dobrej dostępności – zaledwie dwie godziny jazdy samochodem – region stał się alternatywą dla zatłoczonych Tatr i bardziej znanych Bieszczad. Przez dekady niedoceniany z powodu słabej infrastruktury turystycznej, dziś przyciąga tych, którzy szukają ciszy, przestrzeni i autentyczności.
Dawniej traktowany jako przystanek w drodze na południowy wschód, Beskid Niski zaczyna być celem samym w sobie. To nie są góry dla miłośników wysokich szczytów — tylko jeden wierzchołek, po słowackiej stronie, przekracza 1000 metrów n.p.m.. Po stronie polskiej króluje Lackowa (997 m n.p.m.), ale nie o wysokość tu chodzi. Większość szczytów kryje się pod zielonymi koronami drzew, nie wybijając się ponad granicę lasu. Bo właśnie las jest tu bohaterem pierwszoplanowym.
Nieprzypadkowo. Ten obszar był kiedyś częścią rozległej Puszczy Karpackiej — bukowo‑jodłowego lasu pierwotnego. Jej fragmenty zachowały się w granicach Magurskiego Parku Narodowego, jednego z najmniej znanych i najmniej uczęszczanych parków w Polsce. Dzięki ograniczonej liczbie szlaków, to wciąż królestwo dzikiej przyrody. Można tu spotkać niedźwiedzie brunatne, wilki, rysie i żbiki, a także orły przednie – największe i najpotężniejsze ptaki drapieżne występujące w naszym kraju. Co ciekawe, Beskid Niski bywa nazywany Himalajami Beskidów.
Gdy pogoda nie sprzyja wędrówkom, warto wsiąść do samochodu i wybrać się szlakiem drewnianych cerkwi – unikatowego dziedzictwa Łemków. Zabytkowe świątynie rozsiane są niemal w każdej wsi, a wiele z nich zostało niedawno odrestaurowanych i objętych badaniami archeologicznymi. Sezonowo działają przy nich przewodnicy przypisani do poszczególnych cerkwi, którzy z pasją dzielą się historią i ikonografią. Wystarczy zapukać do drzwi, by odkryć tajemnice świątyń np. w Kwiatoniu, Gładyszowie, Hańczowej czy Bodakach. To podróż nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie.

Atrakcje Beskidu Niskiego – uzdrowiska, filmowe wioski i źródła wód mineralnych
Choć Beskid Niski nie posiada wyraźnego turystycznego centrum z prawdziwego zdarzenia, to coraz wyraźniej na mapie regionu wybija się Wysowa‑Zdrój. To niewielkie uzdrowisko zyskało w ostatnich latach drugie życie dzięki licznym inwestycjom. Park zdrojowy – rozległy i starannie zaprojektowany – ma jeszcze spory potencjał, by przyciągać nowych odwiedzających. Znaczące środki przeznaczono również na infrastrukturę – powstał nowoczesny basen, a w 2006 roku otwarto nową, stylizowaną na dawną, drewnianą pijalnię wód mineralnych.
Choć nazwy wód brzmią skromnie – Henryk, Franciszek, Anna, Józef II, Słone – każda z nich oferuje inny skład mineralny i inny smak, przez co picie ich staje się prawdziwą podróżą po sensorycznych zakątkach zdrowia. To doświadczenie, które łączy profilaktykę zdrowotną z relaksem, idealne na krótkie, regenerujące wypady.

Jeśli jednak ktoś poczuje przesyt uzdrowiskową atmosferą, wystarczy udać się na wschód, gdzie pasmo kończą Jaśliska – dzika, niemal bezczasowa kraina. Ta zamieszkana przez nieco ponad 400 osób wieś zyskała sławę dzięki kinu — to właśnie tutaj kręcono sceny do filmu „Wino truskawkowe” w reżyserii Dariusza Jabłońskiego, będącego ekranizacją opowiadań Andrzeja Stasiuka. Filmowe Żłobiska to właśnie Jaśliska – miejsce, w którym czas zatrzymał się kilka dekad temu i od tamtej pory nie drgnął nawet o sekundę. To żywa opowieść galicyjska, przesiąknięta atmosferą dawnych miasteczek pogranicza, gdzie przeszłość przenika teraźniejszość na każdym kroku.
Źródło: National Geographic Traveler

