Reklama

Po kilku godzinach bezskutecznej reanimacji grupa alpinistów uznała, że nie jest już w stanie nic zrobić. Na wąskiej grani, ponad 8500 metrów nad poziomem morza, pozostawili swojego towarzysza przekonani, że zmarł. O jego śmierci poinformowano rodzinę, a wiadomość o tragedii zaczęła obiegać świat. Kilkanaście godzin później wydarzyło się jednak coś, czego nikt nie potrafił wyjaśnić – mężczyzna odzyskał świadomość i zaczął walczyć o życie.

Na krawędzi życia i śmierci

W maju 2006 roku australijski alpinista Lincoln Hall omal nie dołączył do tragicznej listy tych, którzy nie wrócili z Mount Everestu. Po udanym zdobyciu szczytu jego organizm odmówił posłuszeństwa podczas zejścia. Współtowarzysze przez wiele godzin walczyli o jego życie, ale gdy stracił przytomność i przestał reagować, uznali, że nie ma już nadziei. Na wysokości około 8500 metrów zostawili go na grani, przekonani, że zmarł. Następnego ranka, czyli 26 maja, rodzina Halla została oficjalnie powiadomiona o jego śmierci.

Jednak los napisał inny scenariusz. Kilkanaście godzin później 45-letni wówczas Dan Mazur, wspinający się z grupą alpinistów i szerpów, natknął się na siedzącego przy krawędzi grani mężczyznę. Hall, bez czapki i rękawiczek, z rozpiętym kombinezonem, wyglądał jak widmo. – Siedział tam po prostu z otwartymi ustami. Nie miał tlenu, czapki, gogli ani żadnego sprzętu. Myśleli, że nie żyje, więc zabrali jego rzeczy. Prawdopodobnie był bliski śmierci – wspominał Mazur w rozmowie z magazynem „People”.

Dramatyczna akcja ratunkowa na Evereście

Mazur i jego towarzysze początkowo nie dowierzali, że mężczyzna, którego spotkali w „strefie śmierci”, wciąż żyje. Lincoln Hall reagował na głosy, choć jego organizm był na granicy wyczerpania. Dla wspinaczy, którzy planowali wejście na szczyt, był to moment decyzji – kontynuować wspinaczkę czy ratować nieznajomego. – Jak można było po prostu przejść obok kogoś takiego? Siedział, podnosił ręce i mówił do nas. Gdybyśmy go zostawili, nie moglibyśmy z tym żyć – wspominał później Mazur.

Hall był w stanie głębokiego wychłodzenia i cierpiał na halucynacje spowodowane niedotlenieniem mózgu. Uważał, że znajduje się na łodzi z Szerpami, z którymi odbywa spokojny rejs. Mazur i jego zespół natychmiast przystąpili do pomocy – podali mu tlen z zapasowej butli, batonik energetyczny i wodę. Każda czynność, nawet założenie rękawiczek czy zapięcie kurtki, wymagała od Halla ogromnego wysiłku i nieustannej motywacji ze strony ratowników. Jego dłonie były niemal całkowicie odmrożone, skóra przybrała żółtawy odcień, a ciało zdradzało objawy obrzęku mózgu.

Dzięki oznaczeniom na jego ubraniu Mazur zdołał ustalić, z jakiej ekspedycji pochodził, i przekazał wiadomość do bazy, że Hall żyje. W tym czasie jego własna grupa zrezygnowała z dalszej wspinaczki, by uczestniczyć w akcji ratunkowej. – Straciliśmy cztery godziny i sporo tlenu, ale wiedzieliśmy, że nie ma innego wyjścia. Ta góra potrafi uświadomić, jak cienka jest granica między życiem a śmiercią – opowiadał Mazur.

Z pomocą Mazura i Szerpów Hall został sprowadzony niżej, gdzie rozpoczęto walkę o jego życie. Lekarze później stwierdzili, że jego uratowanie było niemal niemożliwe, gdyż cierpiał na poważne odmrożenia i chorobę wysokościową, a jego organizm był skrajnie wyczerpany. Po ewakuacji do Katmandu przeszedł długą rekonwalescencję i wrócił do zdrowia, tracąc jedynie końcówki kilku palców. Finalnie zmarł 6 lat później na raka, który – jak ustalono – rozwinął się u niego w wyniku narażenia na azbest, gdy w młodości pomagał ojcu przy budowie domków letniskowych.

Źródło: VT.co

Nasza ekspertka

Sabina Zięba

Podróżniczka i dziennikarka, wcześniej związana z takimi redakcjami, jak m.in. „Wprost”, „Dzień Dobry TVN” i „Viva”. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o ciekawych kierunkach i turystyce. Miłośniczka dobrej lektury i wypraw na koniec świata. Uważa, że Mark Twain miał słuszność, mówiąc: „Za 20 lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”.

Sabina Zięba
Sabina Zięba
Reklama
Reklama
Reklama