O tym, że w Libanie, kraju uważanym przez nas za „południowy”, leży śnieg, mówi już nazwa. Każde z używanych określeń: „Lubna”; „Lebnan”, „LBN” czy „Laban” (słowa pochodzenia arabskiego, semickiego i aramejskiego) oznaczają to samo: „biały”, co z kolei odnosi się do ośnieżonych szczytów, z których najwyższy ma 3 083 m.
Wyjazd do Libanu najlepiej zorganizować pod hasłem „narty z historią”. Nie chodzi jednak o historię nart, a bogatą przeszłość tej ziemi, gdzie dosłownie na każdym kroku pojawiają się wiekowe ruiny, twierdze, świątynie albo przynajmniej samotne starożytne kolumny. Sama też wpadam w pułapkę zwiedzania. W drodze na stoki zawadzam o Baalbek, wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, i jestem nimi tak oczarowana, że narty przypinam dopiero następnego dnia.
Narciarstwo w Libanie ma korzenie francuskie. Stacjonujący tutaj w latach 30. XX w. żołnierze znad Sekwany (niepodległość Liban ogłosił dopiero w 1946 r.) zaczęli ćwiczyć jazdę na „deskach”. Dzięki założonej przez siebie szkółce zarażali narciarską pasją coraz więcej osób. Działo się to w okolicy wioski Bcharr, ok. 130 km na północ od Bejrutu, tam gdzie rosną uznane za symbol Libanu cedry. Łatwo je rozpoznać po rozłożystej koronie. Pamiętajmy jednak, że prawdziwe libańskie cedry rosną powyżej 1 600 m n.p.m. Te, które pojawiają się niżej, to „import” z Maroka albo Kanady. W pobliżu Bcharr jest nawet cedrowy las z ponad 450 drzewami, wśród których są okazy w wieku szacowanym na ponad tysiąc lat. Nic dziwnego, że pobliski ośrodek narciarski zwie się Cedry.
Dużo się ostatnio zmieniło w Cedrach w związku z przygotowaniami do narciarskich mistrzostw Azji, które w 2009 r. odbywać się będą właśnie w Libanie. Efektem ambitnego programu modernizacyjnego są trzy wyciągi krzesełkowe i 6-osobowe gondolki, które wwożą gości z poziomu parkingu (2 095 m) do dużego schroniska na wysokości 2 870 m. Trasy są zróżnicowane – od łatwych po stok dla wymagających, z 60-procentowym nachyleniem.
Do wybrzeża z narciarskich enklaw jest jakieś 30 km. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby po przedpołudniu spędzonym na stoku pojechać nad morze i może nawet zaliczyć kąpiel (choć Morze Śródziemne zimą do ciepłych nie należy!). A wieczorem – dobra kolacja z jedzeniem opartym na arabskich tradycjach. Brzmi nieźle, nieprawdaż?
FARAYA-MZAAR
O  środku Faraya-Mzaar (36 km od Bejrutu) mówi się, że to najlepsze i największe w Libanie miejsce do uprawiania narciarstwa. Jego reklamy kuszą 80 km tras obsługiwanych przez 18 wyciągów. Parking i kasa znajdują się na 1 850 m, wyciągami można wjechać na 2 465 m. Niestety, mimo że ponoć zwykle jest tu słonecznie, ja trafiam na kiepską pogodę, dlatego po godzinie zjazdów robię przerwę na kawę. Samotnie podróżująca dziewczyna w Libanie budzi zdziwienie, tak więc wkrótce mam koło siebie menedżera ośrodka. Gdy niechcący daję wyraz rozczarowaniu, że nie wszystkie wyciągi funkcjonują, przez co nie mogę wjechać na sam szczyt, chłopak proponuje: – Zawiozę cię skuterem śnieżnym! Po drodze spotykamy innych turystów na skuterach, ale to już komercyjna wycieczka w cenie 120 dolarów za półtorej godziny szaleństw. Oczywiście, na punkcie panoramicznym na górze jest istne „mleko”, mimo to mój „przewodnik” z zapałem objaśnia: – Z tej strony jest Dolina Bekaa, z tamtej w normalnych warunkach widać Morze Śródziemne, a czasem nawet wyłania się Cypr!


No to w drogę – Liban

■ Waluta – funt libański zwany livres (LL lub LBP); 1 USD = ok. 1 500 LL; 1 000 LL = 1,78 zł. Jeśli nie dysponujemy funtami – nie ma problemu, bowiem w miejscach turystycznych mile widziane są dolary. ■ Od końca grudnia do początku kwietnia. ■ Niestety, trzeba ją mieć. Załatwić ją możemy w Ambasadzie Libanu w Warszawie, ul. Starościńska 1 b lok. 10, tel. (0-22) 844 50 65. Za wizę jednokrotną zapłacimy 35 USD, za upoważniającą do dwukrotnego wjazdu 50 USD, za wielokrotną – 70 USD.
■ Uwaga! Prawdopodobnie nie dostaniemy wizy do Libanu, jeśli mamy w paszporcie stempel z Izraela!   ■ Przelot z Warszawy do Bejrutu z przesiadką np. w Pradze, Budapeszcie lub Mediolanie – od 1500 zł w dwie strony.
■ W tej samej cenie opcja open jaw, tzn. lecimy np. do Bejrutu, a wracamy np. z Damaszku (te miasta leżą blisko siebie). ■ Bez własnego środka lokomocji dotrzeć do ośrodków narciarskich jest trudno, bo na komunikację publiczną nie ma co liczyć. Można próbować razem z miejscowymi zabrać się do zbiorowej taksówki. ■ Ski-passy: w Cedrach całodzienny karnet kosztuje 23–30 USD, w ośrodku Faraya-Mzaar 30–50 USD.
■ Wypożyczanie sprzętu jest stosunkowo niedrogie (10-12 USD), ale wybór bywa dość ograniczony i niekiedy są problemy z dobraniem odpowiednich rozmiarów.
■ Hotele w pobliżu wyciągów kosztują od  ok. 40 USD za pokój, choć oczywiście dużo droższe oferty również się znajdą. Tańsze opcje pojawiają się w obiektach usytuowanych trochę dalej od wyciągów. www.skileb.com www.skifarayamzaar.com