36-latka sprzedała dom i zamieszkała w swoim samochodzie. Teraz zwiedza świat
W świecie, w którym ceni się stabilność i przewidywalność, jej wybór może wydawać się zaskakujący. Zamiast kupować większe mieszkanie i piąć się po szczeblach kariery, Ashley rzuciła pracę i zaczęła życie w drodze.

Spis treści:
- Porzuciła pracę i dom, by żyć w podróży. Co ją do tego skłoniło?
- Ponad 20 krajów, jeden samochód i życie bez planu
Choć wiele kobiet marzy o stabilizacji, rodzinie i własnym domu, coraz częściej w mediach pojawiają się historie tych, które wybierają inną drogę. Jedną z nich jest Ashley Kaye, 36-latka z USA, która sprzedała rodzinny dom i postanowiła żyć w podróży. Dziś jej codzienność to setki kilometrów szutrowych tras, przejścia graniczne i noclegi na pustkowiach Ameryki Południowej.
Porzuciła pracę i dom, by żyć w podróży. Co ją do tego skłoniło?
Ashley Kaye przez większość życia mieszkała w Wisconsin, w tym samym domu, w którym się wychowała. Jej codzienność była uporządkowana – stabilna praca, znajomi z sąsiedztwa, rytm wyznaczany przez zmieniające się pory roku. Przełom nastąpił w 2019 roku, podczas wakacyjnego wyjazdu do Hondurasu. Tam poznała mężczyznę, który od lat żył w drodze.
– Po prostu złapaliśmy dobry kontakt. Przez cały mój pobyt dzieliliśmy się doświadczeniami, także tymi trudnymi – wspominała w wywiadzie dla CNBC, dodając, że ich rozmowy o finansach i realiach życia w podróży wywarły na niej szczególne wrażenie. – Powiedział mi, że żałuje, że nie zdecydował się na taki styl życia wcześniej, bo to o wiele łatwiejsze i tańsze, niż się wydaje. To wszystko zmieniło – mówiła.
Po powrocie do Stanów Zjednoczonych Ashley zaczęła intensywniej pracować, by zgromadzić oszczędności, a już rok później odeszła z pracy. Kolejne trzy lata spędziła w podróży m.in. samotnie zwiedzając RPA. Gdy tam przebywała, dotarła do niej wiadomość o chorobie ciotki, przez którą musiała wrócić do Wisconsin. Będąc już na miejscu, sprzedała rodzinny dom i coraz poważniej myślała o życiu ze swoim czworonożnym przyjacielem w drodze. – Podróżowanie samolotem z psem brzmiało jak fatalny pomysł. Poza tym lubię fotografować, więc zależało mi na rozwiązaniu, które pozwoli dotrzeć w trudno dostępne miejsca – tłumaczyła.
Ponad 20 krajów, jeden samochód i życie bez planu
Przełom nastąpił, gdy na Instagramie skontaktowała się z nią para podróżująca terenówką po RPA. Wymienili się doświadczeniami, a Ashley nabrała pewności, że właśnie taki styl życia najbardziej jej odpowiada. Wówczas za 43 tys. dolarów kupiła Toyotę Tacoma – samochód terenowy, który z czasem przekształciła w pełnoprawne mobilne mieszkanie. Później udała się na południe do Baja California w Meksyku, gdzie dokończyła przebudowę pojazdu. Stamtąd wyruszyła w podróż legendarną Autostradą Panamerykańską (Pan-American Highway), czyli trasą biegnącą od Alaski aż po najbardziej wysunięte na południe rejony Argentyny.
– To naprawdę wyjątkowy sposób podróżowania, bo można samodzielnie decydować o tempie. Poza tym, jeśli trafię w piękne i spokojne miejsce, mogę zostać tam tak długo, jak chcę – mówiła w wywiadzie, równocześnie podkreślając jednak, że to życie pełne wyzwań. – Każdy sposób podróżowania ma swoje zalety i wady. Przekraczanie granic to niekończące się formalności, a samotna podróż potrafi być wyczerpująca. Trzeba nauczyć się funkcjonować w rytmie, który naprawdę ci odpowiada – tłumaczyła.
Od momentu rozpoczęcia podróży Kaye odwiedziła już ponad 20 krajów, w tym Meksyk, wszystkie państwa Ameryki Środkowej, Kolumbię, Ekwador, Peru, Chile oraz część Argentyny. Jej codzienność nie jest podporządkowana pracy czy kalendarzowi spotkań, lecz zmieniającym się warunkom pogodowym, ukształtowaniu terenu i sprawności technicznej pojazdu.
– Nie chcę mówić, że to życie jak z bajki, bo wymaga ono dużego wysiłku. Jest wiele rzeczy, o które trzeba na bieżąco dbać i które stale wymagają uwagi. A jednak to, co daje mi największe poczucie swobody, to poranki bez planu. Budzę się, patrzę na mapę i decyduję: nocleg u podnóża wulkanu, wyprawa w głąb dżungli czy dzień nad oceanem. Możliwości są niemal nieograniczone – i za to jestem wdzięczna – podsumowała 36-latka.
Źródła: CNBC, SupercarBlondie
Nasza ekspertka
Sabina Zięba
Podróżniczka i dziennikarka, wcześniej związana z takimi redakcjami, jak m.in. „Wprost”, „Dzień Dobry TVN” i „Viva”. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o ciekawych kierunkach i turystyce. Miłośniczka dobrej lektury i wypraw na koniec świata. Uważa, że Mark Twain miał słuszność, mówiąc: „Za 20 lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”.


