Tajemnicze pomieszczenia i ukryte korytarze – zeszliśmy do podziemnej Warszawy
Jedyna podziemna kolej miejska w całej Polsce, kanalizacja z historią i ponad 4300 km rur, którymi płynie woda do kranów w dwumilionowym mieście. Bez tego, co pod ziemią, życie stolicy byłoby niemożliwe.

- Katarzyna Świerczyńska
- , Olaf Kardaszewski
„Podziemna Warszawa” to nowy cykl redakcyjny National Geographic, w którym będziemy eksplorować wszystko to, co znajduje się pod ziemią stolicy Polski. Podobne serie artykułów powstały już m.in. w Portugalii i w Wielkiej Brytanii, w których tamtejsi dziennikarze National Geographic penetrowali podziemia odpowiednio Lizbony i Londynu. Cykl „Podziemna Warszawa” ukazuje się pod patronatem Prezydenta miasta stołecznego Warszawy.
Spis treści:
- Co dzieje się między peronem a „trzecią szyną”?
- Magazyn energii i rytm życia pod ziemią – co zaskakuje najbardziej?
- Jak metro może ogrzewać mieszkania? Nowatorski projekt już w testach
- Co dzieje się w metrze, kiedy śpisz? Zajrzyj do podziemnych płuc miasta
- Dlaczego kanalizacja wywołała bunt w Warszawie? Historia, która zaskakuje
- Co dziś kryje warszawska kanalizacja i co mają z tym wspólnego Borewicz i Wajda?
W sieci można znaleźć film niemieckiego tiktokera, który zachwyca się, jak wygląda metro w stolicy Polski: że jest czysto, że nowocześnie. Że to jedna z atrakcji Warszawy. Banał. Gdyby mógł zobaczyć to, co my widzieliśmy! Magazyn energii pobierający moc z hamujących pociągów, gigantyczne wentylatory i system, który wyłapuje… kanciastość kół. Zeszliśmy do podziemi, aby zobaczyć, jak wygląda metro od kuchni. – Funkcjonuje jak podziemne miasto – mówi Anna Bartoń, rzeczniczka prasowa Warszawskiego Metra.
Obejrzyj galerię zdjęć National Geographic Polska z podziemi Metra Warszawskiego.
Pokazywanie elementu 1 z 16

































Co dzieje się między peronem a „trzecią szyną”?
Spotykamy się na stacji Stadion Narodowy. Za niepozornymi drzwiami otwiera się świat, bez którego każdego dnia 800 tys. osób nie mogłoby dojechać do pracy, szkoły, na zakupy, na randkę. Na tajemniczych piętrach, między powierzchnią miasta a torami metra, trwa symbioza ludzi i maszyn, bez której koła podziemnej kolejki nie zrobiłyby centymetra.
Symbioza wymaga kodu. Nie ma więc Politechniki, Służewa czy Wierzbna. Tutaj Stadion Narodowy to C-14, Centrum – A-13, a D-14 to tunel znajdujący się pod Wisłą. C-14 jest stacją szczególną. Znajduje się tu bowiem podstacja trakcyjno-energetyczna (jedna z pięciu na centralnym odcinku drugiej linii metra). Podstacja przekształca napięcie przemienne (15 tys. woltów) z sieci miejskiej w napięcie zasilające tzw. „trzecią szynę” – szynę, bez której pociąg nie mógłby jechać. To ona dostarcza prąd, który napędza pojazd.
Przez całą dobę, 7 dni w tygodniu takie podstacje trakcyjno-energetyczne zasilają potężną dawką energii stacje metra i tunele pomiędzy nimi. Zbigniew Zawadzki i Tomasz Rzeszotek pokazują nam jedno z urządzeń. To rozdzielnica prądu stałego. Służy do kontroli przepływu prądu stałego na podstacji. Dzięki niej możemy zasilić „trzecią szynę”. W razie awarii – informacja dociera do Centralnej Dyspozytorni na Stacji Techniczno-Postojowej Kabaty, która jest centrum technicznym całego Warszawskiego Metra.
Magazyn energii i rytm życia pod ziemią – co zaskakuje najbardziej?
Wspólnie z pracownikami podstacji przechodzimy przez kolejne pomieszczenia. Nasi gospodarze ukradkiem się śmieją, widząc na nasze miny. Gąszcz elektroniki jest dla człowieka „z powierzchni” kompletnie niezrozumiały. A to jeszcze nie wszystko.
– To jedyne takie urządzenie w Warszawie. Pobiera moc z hamujących pociągów, magazynuje ją w specjalnych superkondensatorach i oddaje do przyspieszających, ruszających pociągów – tłumaczy pan Zbigniew, pokazując kolejne urządzenie – Zasobnik Energii. W ten sposób pobierane jest mniej energii z miejskiej sieci zewnętrznej, a „podziemne miasto” staje się w pewnym stopniu samowystarczalne.
Ulokowanie tego elementu akurat na stacji Stadion Narodowy nie jest przypadkowe. To tutaj mamy do czynienia z największą różnicą poziomów pomiędzy stacjami (ok. 20 metrów), co z jednej strony sprzyja rozpędzaniu się pociągów z górki, a z drugiej – wymaga więcej energii do wjazdu pod górę.
Wszystko pięknie, ale – przychodzi nam na myśl – przebój „Tyle słońca w całym mieście” brzmi kilka metrów pod ziemią raczej prześmiewczo. – Owszem, nie ma tu okien, ale mamy za to specjalny rytm pracy, dzięki któremu po wyjściu z podziemi mamy sporo czasu na „naładowanie się słońcem” – mówi jeden z pracowników.
– Jeśli jest potrzeba, możemy wyjść się dotlenić. Zaletą pracy pod ziemią jest to, że nie obchodzi nas pogoda. Tutaj w zimę jest ciepło – temperatura nigdy nie schodzi poniżej zera, a w lecie w miarę chłodno – przekonuje drugi i dodaje: – Najbardziej narażeni na zmiany intensywności światła są maszyniści. Ich wzrok poddany jest częstym zmianom jasności, gdy wjeżdżają z ciemnego tunelu na jasną stację, a to nie jest korzystne dla oczu.
Jak metro może ogrzewać mieszkania? Nowatorski projekt już w testach
Żegnamy krwiobieg i przechodzimy do mózgu. Dyżurni stacji Stadion Narodowy obserwują obraz z kamer monitoringu, mają łączność z maszynistami, pracownikami technicznymi oraz pasażerami metra, wydając komunikaty przez megafon. Każdy przystanek wyposażony jest w ok. 100 kamer, które śledzą peron centymetr po centymetrze. W razie wypadku lub nietypowej sytuacji dyżurni kierują informacje do Centralnej Dyspozytorni Metra (Kabaty), która podejmuje strategiczną decyzję, np. o tymczasowym zamknięciu stacji.
Metro wozi pasażerów, a inżynierowie pracują, aby przydało się jeszcze w mniej oczywisty sposób. Anna Bartoń wspomina o technologii testowanej na stacji Bemowo. To projekt, dzięki któremu będzie można odzyskać ciepło generowane w tunelach i na stacjach metra, m.in. przez tarcie kół czy pracę silników pociągów. Ma być ono kierowane do miejskiej sieci ciepłowniczej i użyte do ogrzewania pobliskich budynków. Szacuje się, że ze stacji Bemowo można odzyskać 3,5 megawata ciepła. To wystarczyłoby do ogrzania nawet 1400 mieszkań.
Co dzieje się w metrze, kiedy śpisz? Zajrzyj do podziemnych płuc miasta
Ani układ krwionośny, ani mózg nie poradzą sobie bez płuc. Oto podziemna wentylatornia. Piotr Floriańczyk, który w metrze pracuje od 25 lat, tłumaczy nam proces pompowania powietrza do podziemnej stacji. Znajdujemy się w pomieszczeniu technicznym, w którym monitoruje się działanie wentylatorów. Tylko na stacji Stadion Narodowy działają aż cztery, a każdy może przetłaczać nawet 250 tys. m³ powietrza na godzinę. W razie konieczności – proces całkowitego oddymiania stacji trwa jedynie kilka minut. Tunele wietrzy się zawsze, kiedy temperatura pod ziemią przekroczy 26°C.
Interesującym elementem jest również coś, co gospodarz nazywa kliksonem. Jest to jeden z wielu przekaźników, odpowiedzialnych za sterowanie wentylatorami tak, aby w razie pożaru ograniczyć rozprzestrzenianie się ognia. Włączanie wentylatorów możliwe jest w trybie automatycznym za pośrednictwem czujników zamontowanych na peronie lub ręcznie. Ogromne wentylatory wyglądają jak zadokowane statki kosmiczne. Są pokryte nie tylko izolacją termiczną, ale i akustyczną. Dowiadujemy się, że izolowanie dźwięków wydawanych przez metro jest szczególnie istotne.
– Na stacji Plac Wilsona trzeba było wprowadzić specjalne mocowania szyn, które tłumią drgania i niwelują dźwięki przeszkadzające mieszkańcom, czyli wibroizolację – mówi Floriańczyk. – Mamy też systemy wyłapujące hałas wynikający z kanciastości kół pociągów. Składy, których koła straciły swój okrągły kształt, trafiają na Kabaty, gdzie na nowo się je toczy i reprofiluje – dodaje Bartoń.
Dla pasażerów – nocą metro „śpi”. Jednak to najbardziej produktywny czas dla jego funkcjonowania. – Kursowanie kończymy o godzinie 1.00, a o 4.00 rusza pierwszy skład testowy, badający czy na trasie wszystko się zgadza. Mamy trzy godziny. To czas na prace sprawdzające sprzęt, sprzątanie czy renowacje. To wszystko nie jest takie proste. Przykładowo w jedną noc jesteśmy w stanie odmalować ok. 5 m² sufitu. A stacja ma kilka tysięcy metrów powierzchni – zaznacza Anna Bartoń, podkreślając rolę „niewidocznych” pracowników metra.
Dlaczego kanalizacja wywołała bunt w Warszawie? Historia, która zaskakuje
Gdyby prześwietlić podziemie Warszawy, to cała infrastruktura utworzyłaby niezwykłą tkankę tuneli, kabli, rur i kanałów. Bo mówiąc o tym, co pod ziemią, nie sposób nie wspomnieć o warszawskiej kanalizacji. Kiedy pod koniec XIX wieku ówczesny prezydent miasta Sokrates Starynkiewicz decydował o budowie kanalizacji, zapewne nie spodziewał się, że będzie ona oskarżana o spadek wartości kamienic, stanie się celem ideologicznych ataków, a nawet ważnym elementem walki o stolicę. I to wszystko w niecałe 70 lat.
Choć dziś trudno w to uwierzyć, przeciwko kanalizacji protestowali właściciele kamienic i sami mieszkańcy. Bali się, że spadną ceny kamienic, a wprowadzenie toalet i ubikacji do wnętrza budynków spowoduje spadek komfortu mieszkania. Potem obudzili się ideolodzy i zaczęli wieszczyć, że kanalizacja jest spiskiem, który ma na celu wykończenie rolników. Może dlatego, że Sokrates Starynkiewicz był Rosjaninem?
Powstała nawet na ten temat broszura niejakiego „Rolnika Nadwiślańskiego” F.R. o o tyle dziś zabawnym, co i budzącym grozę tytule: „Kanalizacja miasta Warszawy jako narzędzie judaizmu i szarlatanerii w celu zniszczenia rolnictwa polskiego oraz wytępienia ludności słowiańskiej nad Wisłą”.
Co dziś kryje warszawska kanalizacja i co mają z tym wspólnego Borewicz i Wajda?
Pierwsze plany kanalizacji powstały w okolicach 1880 roku i to z nich korzystali w 1944 roku warszawscy powstańcy. Podziemna sieć była wykorzystywana jako drogi transportu i ewakuacji. Wielu powstańców zginęło w nich, ale wielu uratowały życie. Od ponad 80 lat kojarzą się najbardziej z tamtym heroicznym czasem.
Taki obraz potęguje popkultura. I to już od 1957 roku, kiedy Andrzej Wajda zrealizował jeden z najsłynniejszych filmów poświęconych powstaniu, czyli „Kanał”. Ale Wajda nie był pierwszy. Aleksander Ford pokazał warszawskie kanały w filmie „Ulica Graniczna” z 1948 roku. Zaznaczył rolę, jaką odegrały w 1943 roku podczas powstania w getcie warszawskim, ale też przed nim, kiedy były drogą przemytu na teren dzielnicy żydowskiej.
Późniejsze przykłady można długo wymieniać i niekoniecznie mają one związek z wojenną historią. Np. w jednym z odcinków popularnego w czasie PRL-u serialu kryminalnego „07 zgłoś się”, w kanałach przestępcę ściga porucznik Sławomir Borewicz.
Warszawska kanalizacja w swoich początkach miała obsłużyć pół miliona mieszkańców, co jak na tamte czasy było liczbą na wyrost. Dziś ma ponad 4300 kilometrów, a planowana rozbudowa ma ją powiększyć o kolejne.
W warszawskim systemie wodociągowo-kanalizacyjnym jest też coś, co działa od zawsze. To Warszawskie Filtry Lindleya – jedyny na świecie wciąż działający obiekt tego typu, wykorzystujący powolne filtry piaskowe. Zostały uruchomione w 1886 roku i są uznane za pomnik historii.
Można powiedzieć, że wodociągi i kanalizacja to coś, co w namacalny sposób łączy sprawy podziemne z naziemnymi. Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie wyliczyło, że każdego dnia mieszkańcy stolicy spuszczają do kanalizacji nawet 30 ton śmieci, które nie powinny tam nigdy trafić. To podpaski, patyczki higieniczne, ale też gruz czy resztki jedzenia, które tworzą zatory w kanalizacji.
Jednocześnie każdego dnia do kranów płynie 350 mln litrów uzdatnionej wody. Wystarczyłoby jej, aby napełnić 100 basenów olimpijskich. I tak dzień i noc. Nieprzerwanie podziemne miasto tętni życiem.
Źródło: National Geographic Polska
Nasi eksperci
Katarzyna Świerczyńska
Reporterka zakochana w swojej pracy. Po godzinach prowadzi podróżniczego bloga „Podróże z psem” i jest współautorką projektu „Nad portem noc” pokazującego nocne życie Szczecina. Najczęściej podróżuje blisko, najlepiej na własnych nogach lub rowerem. Uwielbia Puszczę Bukową, nadodrzańskie szlaki i Bałtyk o każdej porze roku.

Olaf Kardaszewski
Absolwent Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim. Obecnie student magisterskiego kierunku Studiów Miejskich na tej samej uczelni. Interesuje się społecznymi i kulturowymi aspektami zmieniającego się świata, o czym chętnie pisze w swoich pracach. Współprowadzący projekt „Podziemna Warszawa” w National Geographic Polska. Uwielbia podróże, w trakcie których zawsze stara się obejrzeć mecz lokalnej drużyny piłkarskiej.

