Na świeżym śniegu widniał dowód rodzinnego szczęścia. Odcisk łapy z wyraźnie zaznaczonymi opuszkami, a tuż obok – drugi, podobny, nieco mniejszy. Matka z młodym musiała przejść tędy całkiem niedawno. Puszczę Białowieską, ostatni skrawek naturalnego nizinnego lasu porastającego kiedyś całą Europę, spowijała grudniowa cisza. Gdzieś w leśnych ostępach przyczaiła się samica rysia i jej dziecko. Może nawet koty patrzyły skądś na mnie niezauważone, bo ubarwienie ich futra zapewnia doskonały kamuflaż? Zimą nabiera ono srebrnego odcienia, dzięki czemu kontury sylwetki giną na tle ośnieżonych pni i runa. Dlatego dr Krzysztof Schmidt z Zakładu Badania Ssaków w Białowieży, który na badanie biologii rysia eurazjatyckiego poświęcił 16 lat, zaledwie kilka razy widział jego sylwetkę, cień przemykający leśnym duktem.

Reklama

Metoda prostych obserwacji nie wchodzi tu w grę. Skąd zatem czerpać wiedzę na temat zachowań rysi? Rozwiązaniem jest telemetria. Ale żeby ją zastosować, trzeba kota schwytać.
– Zależy nam, żeby nawet włos z cennego futra nie wypadł – śmieje się naukowiec. – Odnajdujemy ofiarę rysia i zastawiamy przy niej specjalnie skonstruowane pułapki. Gdy zwierzę w nią wpadnie, pułapka wysyła sygnał, a my szybko nadjeżdżamy.

Kot dostaje zastrzyk usypiający. Bezwładnego rysia trzeba przenieść na płachtę zabezpieczającą przed wychłodzeniem. Nie jest to trudne, bo nawet największy ryś waży nie więcej niż 30 kg. Dorosłe samce osiągają 20–25 kg, samice zaś od 17–19 kg. Po zmierzeniu, zważeniu, pobraniu próbek, np. do analiz genetycznych, i sfotografowaniu kot dostaje obrożę z nadajnikiem radiowym. Gdy się obudzi, zmyka, a naukowcy od tej chwili mogą śledzić każdy jego ruch, namierzając go z odległości ok. 0,5 km.

– To wystarczający dystans, by rysia tropić, ale go nie płoszyć – zapewnia dr Schmidt. – Te koty są przyzwyczajone do obecności ludzi.

W końcu las jest „przedsiębiorstwem hodowli drewna”. Zauważyłem, że spokojnie odpoczywają nawet, gdy 50 m dalej trwa wycinka! W ciągu ostatnich kilkunastu lat dr Schmidt i współpracujący z nim biolodzy spędzili tysiące godzin, śledząc 25 rysi. Dzięki nim wiemy, jak wygląda rok z życia kota i kiedy skończy się rodzinne szczęście matki z młodym.

Styczeń wyznacza początek pory godowej. Samce zaczynają wtedy chodzić niespokojne po lesie – szukają samic w rui. Wędrują z prędkością 2 km/godz. Zwykle chodzą dostojniej, pokonując w ciągu godziny 1,5 km. Teraz od zmierzchu do świtu chcą zlustrować jak największy obszar swojego terytorium, obejmującego ponad 200 km2. Intensywniej też znakują teren, by sąsiad wiedział, że nie należy naruszać granic. A konkurent te znaki szanuje.

– Gdy łapiemy rysie, nawet w czasie zalotów, nie widzimy oznak walk między rywalami – przekonuje dr Schmidt. – Żadnych poszarpanych uszu czy ran pyska, jakie muszą opatrywać właściciele domowych kocurów.

Rysie płci męskiej są mniej agresywne niż koty domowe, ale poza tym ich gody przypominają marcowanie Mruczków. Trwają krótko, są intensywne. Przy sporej dozie szczęścia można czasem usłyszeć w lesie głębokie warczenie i coś w rodzaju przeciągłego poszczekiwania. Samica spotyka się z kilkoma samcami, samiec z kilkoma samicami. Kiedy znajdują odpowiedniego partnera, wiążą się w parę. Ale najwyżej na kilka dni, bo rysie to samotniki.

W kwietniu koty się uspokajają i wracają do normalnego, leniwego trybu życia, czyli odpoczynku przerywanego polowaniami. A zjadają średnio 4 sarny i 1 jelenia na miesiąc. Myśliwi nazywają największego kota Europy „ostrowidzem”, bo spostrzeże zdobycz, nim ta choćby wyczuje jego obecność. Wykorzystanie dobrego wzroku wymaga jednak wolnej przestrzeni, ta zaś utrudnia podejście do zwierzyny i niespodziewany atak. Ostrowidz rozwiązuje ten problem, polując w specyficznych miejscach: na polanach, obszarach odnowień lasu. Słowem tam, gdzie drzewa rosną rzadziej i gdzie różnorodność roślin runa wabi stada saren czy jeleni. Drapieżnik przed atakiem precyzyjnie ocenia odległość, a otwarta przestrzeń umożliwia mu nabranie prędkości, zanim dopadnie do gardła jelenia lub skoczy na grzbiet sarny. Gdzie się chowa przed skokiem? Za wykrotami, kępami gęstych zarośli, pniami zwalonych drzew – W Puszczy Białowieskiej ilość martwego drewna może miejscami dochodzić do 120 m3 na hektar – opowiada dr Schmidt. – W innych polskich lasach, takich jak Puszcza Augustowska, gdzie też występują rysie, drewna jest wielokrotnie mniej i kotom znacznie trudniej jest skradać się do zdobyczy. Dlatego, mimo że Puszcza Augustowska ma dwukrotnie większy obszar od Białowieskiej, daje schronienie dwu-, a nawet trzykrotnie mniejszej liczbie rysi! Mazurskie lasy są też znacznie mniej różnorodne, a ryś, kiedy już upoluje zdobycz na bardziej otwartej przestrzeni, szuka innego środowiska – nieprzebytej gęstwiny. Teraz chce ukryć siebie i ofiarę, która ma mu wystarczyć na kilka dni ucztowania. Zaciąga ją więc w gęsty młodnik, zjada część, resztę przysypuje liśćmi, kawałkami mchu, gałązkami i ziemią. Chodzi o to, żeby zapach padliny nie zwabił konkurentów – wilków, innych rysi czy dzików. Sam myśliwy oddaje się błogiemu lenistwu.

– Ryś siedzi w ukryciu średnio przez 17 godzin na dobę – obliczył naukowiec. – Zdobycz zaś chomikuje w odległości od 2 do 150 m od miejsca schwytania.

Dobra kryjówka, dająca poczucie bezpieczeństwa, jest ważna dla kotów obu płci po udanym polowaniu i dla samic, które szykują się do porodu. Młode, od 1 do 4 w miocie, przychodzą na świat w maju. Pierwsze dni spędzają pod karpą wywróconego drzewa, w pustym środku starego, spróchniałego pnia, pod stosem gałęzi. Są ślepe, pokryte delikatnym futerkiem, a ważą ok. 300 g. W 12. dniu otwierają oczy. Matka przez pierwsze dwa miesiące nie odchodzi od gniazda na odległość większą niż 3 km i zabija mniejszą zwierzynę. Dzięki temu może ją zjeść od razu i nie musi martwić się o ukrycie i obronę resztek przed konkurencją. W drugim miesiącu kociaki zaczynają uzupełniać mleczną dietę mięsem. Samica musi polować dla całej rodziny. Latem kotki stają się więc bardziej aktywne, czasem nawet wędrują i polują w dzień. Obszar, który penetrują, rośnie wraz z wiekiem kociąt, osiągając maksimum późną zimą.

– Największą efektywność łowiecką stwierdziliśmy w przypadku samic z trzema kociakami – mówi dr Schmidt. – Takie rysice zabijają sarny lub jelenie z częstotliwością średnio co dwa dni! Najmniej efektywne są młode rysie, które niedawno się usamodzielniły. Ssaki kopytne padają ich ofiarą średnio co 8 dni.

W międzyczasie głodna młodzież „pogryza” przekąski: zające, jarząbki, myszy, nawet żaby. Pierwsze samodzielne łowy mają miejsce między marcem a kwietniem. Wtedy to matki zostawiają młodzież i ta musi zacząć życie na własny rachunek. Córki odchodzą niechętnie. Nawet jeśli opuszczają rodzinne terytorium, starają się trzymać jak najbliżej. Synowie są odważniejsi, szukają wolnego rewiru nawet w odległości 100 km, jednak napotykają na poważny problem, który zwie się „fragmentacja lasów”.

Między dużymi kompleksami leśnymi na północnym wschodzie Polski brakuje zadrzewionych połączeń. Tymczasem rysie boją się otwartej przestrzeni i trudno im pokonywać pola oddzielające je od innych połaci lasów, co jest konieczne dla migracji i wymiany genów. W konsekwencji rozmnażają się osobniki coraz bliżej spokrewnione i różnorodność genetyczna maleje. Zespół białowieskich naukowców zauważył, że rysie z północno-wschodniej Polski różnią się wyglądem od tych zamieszkujących Estonię i Łotwę, z bardziej zwartego zasięgu. – Poza naszym krajem te koty mają bardzo zmienny układ cętek na futrze – dr Schmidt pokazuje zdjęcia z Estonii. – Rysie z tamtej populacji mogą mieć cętki bardziej okrągłe lub podłużne, ciemniejsze lub jaśniejsze, gęściej lub rzadziej rozmieszczone. Ale bywają też całkowicie płowe, pozbawione cętek. Polskie rysie zaś są zaskakująco podobne.

Cętki naszych kotów z północnego wschodu kraju koncentrują się głównie na łapach. Ich boki i grzbiety są gładkie, szarorude. A wszystko to prawdopodobnie z powodu braku „świeżej krwi”. Koty z puszczy Białowieskiej i Knyszyńskiej są w „kontakcie genetycznym” tylko z kotami z Białorusi. Od zwartego zasięgu występowania gatunku dzieli je obszar rzadko zamieszkany przez rysie, szczególnie na Litwie.

Podobnie jest w Karpatach. Tamtejsze rysie różnią od nizinnych wyraźne, ciemne cętki i paski na futrze oraz potężniejsza budowa. Od 1997 r. ich poczynania bada zespół naukowców z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie pod kierunkiem prof. Henryka Okarmy.

– Rysie w Karpatach zadowalają się mniejszymi terytoriami niż te żyjące w nizinnych lasach – zauważa profesor. – Zachowują się też inaczej: chętnie zjadają padlinę zwierząt upolowanych przez inne drapieżniki, a jeśli same polują, zdarza się (chociaż niezwykle rzadko!), że zdobycz taszczą na drzewa, jak pantery.

Ostatnie badania pozwoliły stwierdzić, że rysie karpackie stanowią odrębny podgatunek.

W Polsce są jeszcze dwie odrębne grupy rysi. Pierwsza to koty w Puszczy Kampinoskiej. Potomstwo zwierząt z różnych ogrodów zoologicznych w Europie, które w 1992 r. – po okresie aklimatyzacji i szkolenia – zostało wypuszczone na wolność w ramach programu reintrodukcji. W 1994 r. przyszły na świat pierwsze kocięta i od tej pory rysie radzą sobie nieźle.
– Na terenie parku żyje 10, może 15 kotów – szacuje Jerzy Misiak, dyrektor Kampinoskiego Parku Narodowego. – Drugie tyle wyemigrowało – do Puszczy Bolimowskiej, Lasów Spalskich i Gostyńsko-Włocławskich.

Z reintrodukcji pochodzą też rysie występujące w Puszczy Piskiej.

Jaka jest więc sytuacja rysia w naszym kraju?

– Podczas gdy w Europie Zachodniej rysi przybywa, w Polsce ich liczba maleje – alarmują dr Schmidt i prof. Okarma. – Obecnie żyje ich w naszym kraju ok. 200. Potrzebne są szybkie działania ochronne. Jakie? Trzeba zapewnić rysiom pokarm (ograniczyć odstrzał saren i jeleni), warunki do polowania i odpoczynku (zostawiać więcej martwego drewna w lesie) i zmienić sposób użytkowania lasu (obok gęstych młodników powinny też być polany z samosiewem). Trzeba wreszcie stworzyć bezpieczne trasy wędrówek – czyli system korytarzy leśnych między puszczami porastającymi teren naszego kraju. Ten ostatni postulat jest najtrudniejszy do zrealizowania, ale odpowiednia dokumentacja jest już sporządzona.

Reklama

Teraz czekamy na ruch Ministerstwa Środowiska.

Reklama
Reklama
Reklama