Kangur w Krakowie. Koniec niecodziennej obławy na Nowej Hucie
Mieszkańcy myśleli, że śnią. Ulicami krakowskiej Nowej Huty przemieszczał się wczoraj nietypowy australijski skoczek, a turysty przez wiele godzin nie mogły złapać służby – można było odnieść wrażenie, że przed przyjazdem do dawnej stolicy Polski uważnie studiował mapę i świetnie orientował się w terenie.

Nietypowa obława w Krakowie. Służby poszukiwały wczoraj hasającego po Nowej Hucie kangura – uciekiniera z gospodarstwa w Maszycach. Na szczęście całe zdarzenie zakończyło się bezpiecznie.
Kangur na ulicach Krakowa
W Krakowie spotkać można coraz więcej turystów ze wszystkich stron świata. Stosunkowo niewielu jednak przyjeżdża z Australii, co zmieniło się w minioną środę: dawną stolicę Polski odwiedził sympatyczny torbacz, który przez wiele godzin umykał służbom. W poszukiwania zaangażowani byli funkcjonariusze Straży Miejskiej i policji.
Na szczęście zwierzę udało się schwytać około godziny 17:00 w rejonie osiedla Złotej Jesieni. Wielu mieszkańców, gdy już przetarło oczy ze zdumienia, zrobiło kangurowi niezwykłe zdjęcia.
Skąd torbacz wziął się w Krakowie?
Kangur uciekł z gospodarstwa w Maszycach i przemierzył całą drogę aż do miasta – wcześniej widziany był między innymi w Giebułtowie i Węgrzcach. Nie stosował się do poleceń policji, a to z pewnością utrudniało jego schwytanie.
Zwierzę zostało w końcu złapane przez Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami i przekazane właścicielowi hodowli, który także był zaangażowany w poszukiwania.
Dzikie zwierzęta na polskich ulicach
Ucieczki egzotycznych zwierząt z hodowli czy z ogrodów zoologicznych to dla Polaków nie pierwszyzna. Rok temu krewniak krakowskiego torbacza uciekł z rancza w pobliżu Słupna pod Płockiem. Pelikan z Opola w 2023 roku tak bardzo posmakował wolności, że już nigdy nie wrócił do zoo – ostatni raz widziano go pod Krakowem.
Głośna ucieczka miała miejsce także w 2003 roku w Poznaniu. Tam aguti oliwkowe, urocze południowoamerykańskie gryzonie ważące około 4 kg, wykonały podkop, dzięki któremu wiele z nich wydostało się na wolność. Brzmi to trochę jak filmowa historia ze „Skazanych na Shawshank”.
Niektóre trafiły nawet do miasta, a dzięki ich zwinności schwytanie zwierząt okazało się niezwykle trudne. Zwiedziły targ owocowo-warzywny, najadły się frytek, a podobno widziano je nawet w… browarze. Ostatecznie wszystkie wróciły do domu.
Źródła: Komenda Miejska Policji w Krakowie, krakow.naszemiasto.pl
Nasz autor
Jonasz Przybył
Redaktor i dziennikarz związany wcześniej m.in. z przyrodniczą gałęzią Wydawnictwa Naukowego PWN, autor wielu tekstów publicystycznych i specjalistycznych. W National Geographic skupia się głównie na tematach dotyczących środowiska naturalnego, historycznych i kulturowych. Prywatnie muzyk: gra na perkusji i na handpanie. Interesuje go historia średniowiecza oraz socjologia, szczególnie zagadnienia dotyczące funkcjonowania społeczeństw i wyzwań, jakie stawia przed nimi XXI wiek.

