Australia straciła kolejnego ssaka. Ten gatunek został oficjalnie uznany za wymarły
Kolejny endemiczny ssak został oficjalnie uznany za gatunek wymarły. Tym razem ofiarą działań człowieka padło zwierzę, które żyło jedynie na odległej wyspie kontrolowanej przez Australię.

Wyspa Bożego Narodzenia, położona na południowy-wschód od Jawy na Oceanie Indyjskim, przez lata zmieniała przynależność — od Wielkiej Brytanii, przez administrację japońską i singapurską, aż po dzisiejsze terytorium Australii. Jej izolacja i brak ludzkich osad aż do końca XIX wieku stworzyły idealne warunki dla ewolucji unikatowych gatunków. Teraz jednak naukowcy ogłosili, że na tej wyspie wyginął kolejny z nich, a główną winą obciążono działalność człowieka.
Jak człowiek doprowadził do wyginięcia ryjówki z Wyspy Bożego Narodzenia?
Kilka dni temu na Czerwoną Listę IUCN w kategorii „wymarły” wpisano ryjówkę z Wyspy Bożego Narodzenia (Crocidura trichura), co dla australijskich biologów stało się symbolem kolejnej porażki w ochronie przyrody. Jak podkreślił prof. John Woinarski z Uniwersytetu Karola Darwina: „To kolejny gatunek, którego nie możemy przekazać naszym wnukom i ich potomkom. Zawiedliśmy ryjówkę, zawiedliśmy wiele innych gatunków i nadal zawodzimy”.
Jeszcze pod koniec XIX wieku była ona jednym z najczęściej spotykanych zwierząt na wyspie – nocą jej przenikliwy pisk niósł się po całym lesie deszczowym. Wszystko zmieniło się, gdy w 1888 roku rozpoczęto komercyjne wydobycie fosforytów i pojawili się pierwsi osadnicy. Z każdym statkiem przybywały też gatunki obce, które okazały się dla miejscowej fauny śmiertelnym zagrożeniem. Na wyspę przypadkowo trafił wówczas m.in. szczur śniady (Rattus rattus), a wraz z nim pasożyty, które w krótkim czasie doprowadziły do wyginięcia dwóch endemicznych gatunków gryzoni – szczura Macleara (Rattus macleari) i szczura z Wyspy Bożego Narodzenia (Rattus nativitatis).
Utrata naturalnej równowagi ekosystemu była dla ryjówki początkiem końca. Choć przetrwała jeszcze kilka dekad, jej liczebność dramatycznie spadła. W ciągu 120 lat odnotowano zaledwie cztery potwierdzone przypadki jej występowania (dwa w 1958 roku, jeden w 1984 i ostatni w 1985 roku), mimo licznych prób odnalezienia gatunku w kolejnych latach. Dodatkowym ciosem okazały się sprowadzone przez człowieka drapieżniki, takie jak zdziczałe koty, inwazyjne żółte mrówki (Anoplolepis gracilipes) i węże wilcze (Lycodon capucinus), które niszczyły jej siedliska. Według badań z 2023 roku prawdopodobieństwo przetrwania ryjówki wynosiło zaledwie 3,7%, a najnowsza aktualizacja IUCN potwierdziła, że gatunek należy uznać za wymarły.
Tempo wymierania australijskich ssaków jest najwyższe na świecie
Wpisanie ryjówki z Wyspy Bożego Narodzenia na listę gatunków wymarłych to tylko jeden z wielu sygnałów, że Australia traci kolejne elementy swojego unikatowego ekosystemu. Od czasu kolonizacji kontynentu za wymarłe uznano już 39 gatunków ssaków, a – jak zauważa prof. John Woinarski – tempo ich utraty jest „znacznie szybsze niż w jakimkolwiek innym kraju na świecie”.
Wraz z ryjówką zniknął też m.in. margiel (Perameles myosuros), który ostatni raz zaobserwowany został około 1906 roku oraz bandik z Nullarbor (Perameles papillon), widziany po raz ostatni w 1928 roku. Kolejny przykład to bandik południowo-wschodni (Perameles notina), odnotowany po raz ostatni w 1857 roku, a dopiero niedawno formalnie uznany za wymarłego. Wszystkie te przypadki pokazują, że wkraczanie człowieka w izolowane środowiska prowadzi do utraty równowagi ekologicznej, a w konsekwencji – do nieodwracalnych strat w świecie przyrody.
Jak tłumaczy dr Annabel Dorrestein z Western Sydney University, utrata kolejnych gatunków nie była dla naukowców zaskoczeniem. – To także uświadamia nam, że na wyspie nie pozostało już zbyt wiele rodzimych zwierząt i że trzeba pomóc tym, które przetrwały – mówi uczona, która prowadzi obecnie badania nad rudawką z Wyspy Bożego Narodzenia, czyli jedynym endemicznym ssakiem, który wciąż jeszcze tam żyje. Jej populacja jednak gwałtownie spada. – W przypadku rudawki również obserwujemy ogromny spadek liczebności, to część tego samego trendu – dodaje dr Dorrestein podkreślając, że im bardziej odizolowana wyspa, tym bardziej kruchy jest jej ekosystem.
Rzecznik australijskiego Departamentu Klimatu i Środowiska przypomina, że „utrata jakiegokolwiek gatunku jest tragedią”. Dla naukowców przypadek ryjówki to jednak duża przestroga. „To przypomnienie, jak ogromnym wyzwaniem jest powstrzymanie dalszych wyginięć. Chciałbym wierzyć, że gdzieś tam, w zaciszu lasu, wciąż żyje mała rodzina ryjówek – nieuchwytna, lecz wciąż obecna, czekająca, by udowodnić pesymistom, że się mylą” – pisał prof. Woinarski.
Źródła: Discover Wildlife, ABC, Mongabay
Nasza ekspertka
Sabina Zięba
Podróżniczka i dziennikarka, wcześniej związana z takimi redakcjami, jak m.in. „Wprost”, „Dzień Dobry TVN” i „Viva”. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o ciekawych kierunkach i turystyce. Miłośniczka dobrej lektury i wypraw na koniec świata. Uważa, że Mark Twain miał słuszność, mówiąc: „Za 20 lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”.


