Misja Polaków na krańcu świata. Z dalekiej Antarktyki płyną sygnały ważne dla całej planety
Choć leży tysiące kilometrów od Polski, jej przyszłość zależy także od nas. „Antarktyka pod skrzydłami Orlen” to projekt, który wnosi nową jakość w badania jednego z najcenniejszych i najbardziej niedostępnych ekosystemów naszej planety.

Przez wieki pozostawała białą plamą na mapie, ale dziś Antarktyka coraz mocniej skupia uwagę naukowców, opinii publicznej i… turystów. Pokryta lodem i na pierwszy rzut oka niegościnna, kryje w sobie zaskakującą bioróżnorodność. Żyją tu m.in. pingwiny i mirungi południowe (największe foki na świecie), a na dnie morza występują setki gatunków bezkręgowców. Dzięki współpracy Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN z ORLENEM polscy naukowcy mogą teraz jeszcze skuteczniej badać i chronić to niezwykłe bogactwo życia.

Strażnicy krainy lodu
Projekt „Antarktyka pod skrzydłami ORLENU” łączy naukę, ekologię i odpowiedzialny biznes. Jego głównym celem jest utworzenie nowego Antarktycznego Obszaru Szczególnie Chronionego (ASPA) w rejonie Zatoki Destrukcji na Wyspie Króla Jerzego. To tam polski zespół realizuje kluczowe zadania wyprawy. – Dzięki współpracy z ORLENEM poszerzamy nasze możliwości badań naukowych i międzynarodowej promocji projektu. Podejmujemy się bowiem ambitnego wyzwania, którym będzie zarządzać Polska. Będzie to miało niezwykle pozytywny efekt dla ochrony globalnej bioróżnorodności oraz wzmocni nasz wizerunek jako kraju aktywnie zaangażowanego w badania klimatu i ochronę środowiska – mówi dr hab. Robert Bialik z Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN, koordynator wyprawy. I dodaje: – Moim marzeniem jest, żeby chociaż niektóre z takich dziewiczych rejonów Wyspy Króla Jerzego zostały otoczone szczególną troską, aby uchronić je przed coraz intensywniejszą obecnością człowieka i zachować w naturalnej postaci dla przyszłych pokoleń.

Sześć osób, jeden cel
W skład wyprawy badawczej, która dotarła do Stacji Arctowskiego w połowie października, wchodzi sześć osób. Kierownikiem projektu jest Robert Bialik. Tomasz Kurczaba, który spędził na stacji ostatni rok, oraz Paweł Karaś odpowiadają za obsługę dronów i komunikację. Katarzyna Fudala pełni funkcję obserwatorki środowiskowej, Maciej Dowgiałło czuwa nad sprzętem pływającym, a Dominika Kozakiewicz jest sterniczką łodzi motorowodnej. Droga zespołu na Antarktykę była wyzwaniem samym w sobie – nie wszystko przebiegło zgodnie z planem. Część grupy została przetransportowana dzięki wsparciu brazylijskiego programu PROANTAR. Druga część, po odwołaniu planowanego rejsu, dotarła na miejsce samolotem wojskowym i kontynuowała podróż na brazylijskim statku. Sprzęt i wyposażenie przewożono równolegle drogą morską z Gdyni.
– W Antarktyce najbardziej pociąga mnie to, że nadal jest wiele aspektów antarktycznego życia, których nie znamy. Czuję też silną więź z tym miejscem. W tym roku pojadę tam po raz dziesiąty i wiem, że gdy tylko wpłyniemy do Zatoki Admiralicji i zobaczę Stację Arctowskiego, wrócą wspomnienia z poprzednich sezonów. Jednocześnie pojawią się pytania: jaka będzie pogoda, jak poradzi sobie zespół i czy uda nam się zrealizować plan? Każdy wyjazd jest inny, a to połączenie naukowej ciekawości i emocji związanych z miejscem sprawia, że chcę tam wraca – opowiada dr hab. Bialik.
Niepokojące piękno
Zatoka Destrukcji mimo swojej groźnej nazwy to obszar o wyjątkowej wartości ekologicznej. Główne działania badawcze Polaków będą skoncentrowane na jej krańcach – przylądku Melville i North Foreland. To potencjalne lęgowiska nawet 40 tysięcy par pingwinów maskowych. Wykorzystując drony, naukowcy planują nie tylko dokładnie policzyć ptaki, lecz także zidentyfikować lokalną roślinność i stworzyć szczegółowe mapy terenu.

Naukowcy pracują w trudnym terenie – miejsce badań jest oddalone o blisko 70 km od stacji, a dotarcie tam drogą morską trwa ponad dwie godziny w jedną stronę. Rejsy są też zależne od kapryśnej antarktycznej pogody. Dlatego przekazany przez ORLEN sprzęt – nowoczesne drony, silniki czterosuwowe, kombinezony ratunkowo-wypornościowe oraz specjalistyczna łódź ratownicza – znacząco zwiększył możliwości zespołu. – Wsparcie ORLENU realnie przekłada się na nasze bezpieczeństwo, efektywność i wpływ środowiskowy pracy – podkreśla Robert Bialik.
Polska na krańcu świata
Obecność naszych rodaków na Wyspie Króla Jerzego nie jest przypadkowa. Polacy pojawili się w tym rejonie jako jedni z pierwszych i od początku aktywnie uczestniczyli w badaniach. Od prawie 50 lat działa tu Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego, która jest nie tylko naszym oknem na Antarktykę, lecz także dowodem na silną pozycję Polski we wspólnocie badaczy polarnego świata. To stąd płyną dane o m.in. kondycji lodowców, populacjach antarktycznych ptaków czy zmianach fitoplanktonu. Polacy nadali tu nazwy setkom obiektów geograficznych – od lodowców, przez zatoki, aż po wzgórza. Na mapie znajdziemy nazwiska polskich polarników, a także nazwy miast i szczytów Tatr, jak Kasprowy Wierch i Giewont. Trudno o bardziej symboliczne potwierdzenie obecności Polski na krańcu świata.

Biznes dla przyszłości planety
Zaangażowanie ORLENU w projekt to zarówno finansowanie sprzętu, jak i wyraz szerszej strategii zrównoważonego rozwoju. Dziś, gdy klimat się zmienia, a turystyka dociera nawet w najdalsze zakątki globu, działania takie jak „Antarktyka pod skrzydłami ORLENU” nabierają wyjątkowego znaczenia. Nie chodzi już tylko o zdobywanie wiedzy – stawką jest przyszłość najbardziej niezwykłego obszaru na Ziemi.
Materiał promocyjny marki ORLEN

