Cmentarzysko jak z horroru na dnie oceanu. Naukowcy w końcu poznają jego toksyczną tajemnicę
Badanie dna oceanicznego u wybrzeży Los Angeles w 2020 roku ujawniło ogromne wysypisko beczek z DDT i innymi toksycznymi odpadami. Teraz okazuje się, że zanieczyszczenia, które one emitują, uniemożliwiają rozwój życia w tym miejscu.

W 2020 roku badacze z Instytutu Oceanografii Scripps działającego przy Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego odkryli na dnie oceanicznym u wybrzeży Kalifornii co najmniej 25 tysięcy beczek zawierających pestycyd DDT. To dichlorodifenylotrichloroetan, organiczny związek chemiczny z grupy chlorowanych węglowodorów, dawniej powszechnie stosowany jako środek owadobójczy. Jest jednak silnie toksyczny i badania naukowe wykazały, że również rakotwórczy.
Cmentarzysko beczek w południowej Kalifornii
Odkryte beczki znajdują się na głębokości ok. 900 metrów, na obszarze rozciągającym się od wyspy Catalina aż po wybrzeże Los Angeles. Stany Zjednoczone zakazały stosowania DDT w 1972 roku. W latach 70. na tym właśnie obszarze południowokalifornijskie zakłady przemysłowe stworzyły sobie miejsce zrzutu nielegalnych już toksycznych substancji. Odkrycie tego cmentarzyska pomogło wyjaśnić, dlaczego ślady dichlorodifenylotrichloroetanu wykrywane są u kalifornijskich ssaków morskich.
W najnowszym badaniu naukowcy postanowili sprawdzić, jak beczki z toksycznymi substancjami wpływają na tamtejsze morskie środowisko. Zespół pod kierownictwem Johanny Gutleben, mikrobiolożki ze Scripps Institution, opublikował wyniki badań próbek osadów pobranych z okolic pięciu beczek. Trzy z badanych beczek miały wokół siebie białe obwódki przypominające halo (zjawisko optyczne obserwowane w atmosferze, które polega na pojawianiu się świetlistych pierścieni, łuków lub plam wokół Słońca albo Księżyca).
Co się znajduje we wnętrzu beczek?
Okazało się jednak, że w tym toksycznym środowisku jest więcej niebezpiecznych substancji niż tylko DDT. Wszystkie próbki wykazywały ekstremalnie wysokie pH (ok. 12) i bardzo małą liczbę żyjących tam mikrobów. Badacze doszli do wniosku, że beczki zawierały żrące odpady alkaliczne, które mogą uszkadzać materię organiczną i wypłukiwać duże stężenia potencjalnie toksycznych metali. – Do tej pory poszukiwaliśmy głównie DDT. Nikt wcześniej nie myślał o odpadach alkalicznych i być może będziemy musieli zacząć szukać również innych substancji – powiedziała Gutleben.
Ze względu na odkrycie ograniczonych ilości DNA drobnoustrojów w pobliżu beczek naukowcy doszli do wniosku, że zidentyfikowane odpady prawdopodobnie przekształciły część dna morskiego w ekstremalne środowiska, w których większość organizmów żywych nie jest w stanie przetrwać, a życie po prostu się nie rozwija. Z małym wyjątkiem. Badacze odkryli ślady pewnych bakterii z rodzin przystosowanych do środowisk alkalicznych, takich jak głębinowe kominy hydrotermalne i alkaliczne gorące źródła.
Naukowcom udało się również wyjaśnić, jak dochodzi do powstawania zjawiska przypominającego halo wokół beczek. Otóż gdy odpady alkaliczne wyciekają z pojemników, reagują z magnezem znajdującym się w wodzie i tworzą pewnego rodzaju mineralną formę wodorotlenku magnezu, czyli brucyt. Minerał ten tworzył swoistą skorupę wokół beczek, a następnie rozpuszczał się i osadzał w postaci białego pyłu.
Długoterminowe zanieczyszczenie środowiska oceanicznego
Biorąc pod uwagę fakt, że zanieczyszczenia utrzymują się na dnie oceanu od ponad 50 lat, należy je uznać za trwałe, które będą miały stały negatywny wpływ na środowisko. – To szokujące, że po ponad 50 latach nadal widoczne są skutki tego zanieczyszczenia – powiedział Paul Jensen, współautor ze Scripps Institute.
Warto przypomnieć, że rocznie do oceanów trafia kilkadziesiąt milionów ton śmieci, z czego ok. 14 milionów ton to plastik. Część syntetycznych odpadów opada na dno morskie. Inne ulegają fragmentacji, tworząc drobiny mikroplastiku, który ma bardzo negatywny wpływ na wodne ekosystemy.
Źródło: livescience.com
Nasz autor
Jakub Rybski
Dziennikarz, miłośnik kina niezależnego, literatury, ramenu, gier wideo i dobrego rocka. Wcześniej związany z telewizją TVN24 i Canal +. Zawodowo nie boi się podejmować żadnego tematu, prywatnie bardzo zainteresowany polityką. Autor bloga na Instagramie "Mini Podróże".

