Celebryci klonują dziś swoje zwierzęta. Eksperci ostrzegają przed ukrytymi zagrożeniami
Nasze relacje z domowymi zwierzętami są bardzo silne. Standardem staje się traktowanie domowych czworonogów jak członków rodziny. Jednak psy i koty żyją znacznie krócej niż ludzie, a utrata zwierzęcia jest traumatycznym doświadczeniem. Nic dziwnego, że są ludzie, którzy potrafią zapłacić 50 tysięcy dolarów i więcej, by otrzymać kopię swojego czworonoga. Tylko czy sklonowane zwierzę jest tym samym osobnikiem, czy jednak kimś innym?

Badania wykazują, że im silniejsza jest więź łącząca człowieka ze zwierzęciem, tym dłuższa i bardziej bolesna jest żałoba po jego stracie. Poczucie straty wzrasta, gdy zwierzę odchodzi gwałtownie, w tragicznych okolicznościach lub gdy właściciel za późno zdecydował się poddać cierpiącego pupila eutanazji. Część analiz pokazuje, że żałoba po czworonogu jest niemal tak nasilona, jak ta po bliskim człowieku.
Dlatego wielu ludzi stara się temu zaradzić. W sukurs przychodzi im zaawansowana biologia w służbie komercyjnych usług klonowania.
Owieczka Dolly
Wbrew powszechnej opinii, procedury klonowania nie rozpoczęły się narodzin owcy Dolly, co miało miejsce w 1997 roku. Wykorzystanie transferu jądrowego w celu sklonowania organizmu jako pierwszy zaproponował w 1938 roku Hans Spemann. Jednak pierwszy prawdziwy sukces w tej dziedzinie należy przypisać brytyjskiemu biologowi i laureatowi Nagrody Nobla Johnowi B. Gurdonowi, który w latach 1958–1962 skutecznie sklonował żabę szponiastą. Do dziś udało się sklonować wiele gatunków, w tym myszy, fretki, owce, konie, psy, bydło i koty.

Tylko czym tak naprawdę jest klonowanie? W sensie potocznym jest to stworzenie kopii z oryginału. Natomiast klonowanie organizmów oznacza procedurę otrzymywania organizmów o takiej samej informacji genetycznej, z reguły poprzez procedurę transferu jądra z komórki somatycznej do komórki jajowej pozbawionej uprzednio jądra. Takie jajo musi zostać przeniesione do macicy surogatki, która donosi ciążę i urodzi w pełni rozwinięty organizm.
Chociaż biolodzy eksperymentują z klonowaniem zwierząt od niemal wieku, postępy są powolne. Nawet dziś skuteczność klonowania wynosi około 16%.
Wieczne życie pupila
Coraz więcej zamożnych osób decyduje się na procedurę sklonowania swojego zmarłego pupila. Plotka głosi, że zdecydowała się na to m.in. Barbara Streisand, jednak lista musi być znacznie dłuższa. Na świecie działa przynajmniej kilkadziesiąt firm parających się klonowaniem zwierząt domowych.
Jedną z największych jest amerykański ViaGen, który reklamuje się sloganem: „Bo niektóre więzi są zbyt silne, by pozostawić je przypadkowi. A niektóre życia zasługują na to, by przeżyć je jeszcze raz”. Według strony internetowej firmy, ma ona doświadczenie w klonowaniu 15 gatunków zwierząt i chwali się skutecznością sięgającą 80%. Na stronie można znaleźć też poradnik wyjaśniający jak przygotować się do procesu. Koszty? Od 50 tysięcy dolarów, czyli ponad 182 tys. złotych w górę. Tylko czy za te pieniądze naprawdę powróci w nowym, zdrowym ciele nasz ukochany zwierzak? Niestety, nie.
Kopia, nie oryginał
Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że sklonowany pupil będzie zupełnie inny od oryginału – pod względem osobowości, zachowania, a nawet wyglądu. Bo choć klony są genetycznie identyczne, to zachowania zwierzęcia nie da się skopiować. Osobowość zależy nie tylko od genów, ale także od doświadczeń życiowych i środowiska, które wpływają na to, jak geny są aktywowane. A tych nie jesteśmy w stanie odtworzyć.
Również wygląd klonów może różnić się od oryginału, ponieważ wszystko zależy tu od ekspresji genów. Na przykład dawca genetyczny pierwszego sklonowanego kota, „CC”, był trójkolorowy, ale klon miał brązową sierść.
Proces klonowania wymaga też pozyskania komórek jajowych od samic, co wymaga stymulacji hormonalnej oraz zabiegów chirurgicznych. Również ciąża i poród mogą być dla surogatek problematyczne – częste są poronienia, wady rozwojowe czy śmierć młodych.
Sklonowane zwierzęta mogą też mieć problemy zdrowotne. Jedno z badań wykazało, że 48% sklonowanych prosiąt zmarło w ciągu pierwszego miesiąca życia. W przypadku klonowanych krów obserwowano problemy układu mięśniowo-szkieletowego.
Może więc zamiast klonować zwierzęcego przyjaciela po prostu cieszyć się każdym wspólnym dniem? A osieroconą miłość przelać na kolejne zwierzę? Tak wiele z nich potrzebuje przecież bezpiecznego domu i kochających ludzi.
Źródło: ScienceAlert
Nasza autorka
Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka
Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką popularnonaukową. Pisze przede wszystkim o eksploracji kosmosu, astronomii i historii. Związana z Centrum Badań Kosmicznych PAN oraz magazynami portali Gazeta.pl i Wp.pl. Ambasadorka Śląskiego Festiwalu Nauki. Współautorka książek „Człowiek istota kosmiczna”, „Kosmiczne wyzwania” i „Odważ się robić wielkie rzeczy”.

