- Druga sprawa: samo pozbawienie się nagrody, jak choćby dostępu do mediów społecznościowych, nie obniży poziomu neuroprzekaźnika. Raczej pomoże ograniczyć liczbę stymulantów jej wydzielania. Można więc zmniejszyć aktywność układu nagrody, ale kluczem jest tutaj zmniejszenie ”ekspozycji na wyzwalacze” związane z nagrodą a prowadzące do odczuwania pragnienia – tłumaczy prof. McCabe i daje proste przykłady, jak to robić.

Chodzi o wyłączenie sygnałów zachęcających do niezdrowych zachowań. Jeżeli uważacie np., że za dużo czasu pochłania wam wieczorem zabawa telefonem, spróbujcie wyłączyć dźwięk powiadomień. Nie słyszycie dzwonka o nowej wiadomości, nie ma wyrzutu dopaminy, nie sięgacie po telefon. Tak to działa. Podobnie z alkoholem – jeżeli każdy wieczór spędzacie ze znajomymi w barze, zmieńcie miejsce. Choćby na kino. I podobnie jak narkoman na odwyku, możecie w którymś momencie poczuć negatywne emocje związane z odstawieniem używki. Pojawia się depresja, łatwo traci się nerwy.

- Wówczas taki ”post” polegający na usunięciu sygnałów stymulujących produkcję dopaminy ma sens. Ale należy pamiętać, że to nie prowadzi do żadnego ”resetu” mózgu. To nieprawidłowy sposób myślenia. Przecież nawet nie wiemy, jaki jest poziom bazowy dopaminy. Z punktu widzenia aktualnej wiedzy to nonsens – przekonuje brytyjska psychoneurolożka.