Skutki ludobójstwa w Rwandzie: kobiety wchodzą do polityki

Muzeum Rwandyjskiego Ludobójstwa to miejsce niedające spokoju. Jeden z pomników w stołecznym Kigali, które upamiętniają sto dni przerażającego konfliktu plemiennego z 1994 roku. Odwiedzający muzeum Campaign Against Genocide przechodzą przez siedem galerii w niemal zupełnych ciemnościach, mijając wstrząsające obrazy, filmy i mapy na ścianach, po czym wchodzą do dwóch ostatnich, rozświetlonych neonami sal poświęconych wyzwoleniu.

Reklama

To muzeum mieści się w administracyjnym sercu stolicy. Przylega do parlamentu i jest oddzielone ulicą od sądu najwyższego, który został na zawsze zmieniony przez potworności ludobójstwa z 1994 roku. Alice Urusaro Karekezi pamięta te mroczne dni oraz przytłaczające pytania o to jak Rwanda ma postąpić. Jako prawniczka zajmująca się prawami człowieka zabiegała w 1997 r. o uznanie gwałtów za zbrodnie wojenne. W 1999 r. była też współzałożycielką Centrum Zarządzania Konfliktem.

– Większość zabitych stanowili mężczyźni – mówi. – Większość uciekinierów mężczyźni. Większość jeńców mężczyźni. To kto ma kierować krajem?

W obliczu tej konieczności kobiety – stanowiące do 80 proc. ocalałej ludności Rwandy – sięgnęły po przywództwo. Przy wsparciu kobiecych grup obywatelskich prawodawcy wprowadzili nowe przepisy, jedne z najbardziej przyjaznych kobietom na świecie.
W 1999 r., obalając tradycję, pozwolono kobietom oficjalnie dziedziczyć nieruchomości w przypadku braku testamentu, co z wiejskich dziewczyn, pozbawianych dotąd praw na rzecz swoich braci, uczyniło posiadaczki ziemskie. Inne reformy umożliwiły kobietom wykorzystywanie swej ziemi jako zabezpieczenia pożyczek. Kobiety uzyskały prawo otwierania kont bankowych bez zgody męża.

Edukacja dziewcząt stała się priorytetem dzięki działaniom, które pozwoliły większej ich liczbie uczęszczać do szkół wyższych. Wypracowano bodźce mające skłaniać dziewczęta do studiowania tradycyjnie męskich kierunków. Z kraju traktującego kobiety jak męską własność, której głównym zadaniem było rodzenie dzieci, Rwanda zamieniła się w państwo, którego konstytucja gwarantuje kobietom co najmniej 30 proc. stanowisk rządowych. Od 2003 r. ma proporcjonalnie najwyższą na świecie reprezentację kobiet w parlamencie – obecnie stanowią 61 proc. składu jego izby niższej. Z siedmiu sędziów sądu najwyższego kraju cztery to kobiety.

Urząd prezydenta pozostaje domeną mężczyzn – od roku 2000 pełni go Paul Kagame, były dowódca wojskowy, którego siły położyły kres ludobójstwu – ale kobiety zajmują 13 z 26 miejsc w rwandyjskim rządzie. Uważany przez jednych za autokratę, a przez innych za wizjonera, Kagame ze swoim Rwandyjskim Frontem Patriotycznym opowiedział się za formowaniem nowej tożsamości narodowej, która wyeliminowała wzmianki o Hutu i Tutsi. Dokonał również wielkich kroków w stronę równości płci.

Ludobójstwo w Rwandzie a prawa kobiet: pozytywne zmiany

Urodzona w Tanzanii w rodzinie uchodźców, którzy zbiegli przed prześladowaniami Tutsi w 1959 r., Emma Furaha Rubagumya pamięta, jak jej dziadek strofował jej ojca za to, że pozwolił jej rozpocząć szkołę średnią, zamiast wydać ją za mąż. Dziadek obawiał się, że „nie stanie się dobrą kobietą”, jeśli nie będzie żoną i matką. „Wielka walka” między mężczyznami przed jej wstąpieniem do college’u była kolejnym epizodem, którego w życiu nie zapomni.

Dziś Rubagumya, lat 52, jest parlamentarzystką. Wybrana w 2018 r., kieruje Komitetem Spraw Politycznych i Płci. Dziadek nie dożył jej wyboru, ale poznał jej męża i trzy córki. Podczas sporów o jej edukację matka Rubagumyi nie wstawiała się za nią, bo w ówczesnym społeczeństwie nie mogła stanąć przed swoim teściem i interweniować w jej sprawie.

– Moja matka i babcie były tylko wiejskimi kobietami, uprawiały ziemię, zajmowały się dziećmi. Nigdy nie chodziły do szkoły. Ale dziś nawet od wielu kobiet ze wsi usłyszysz, że wykształcenie dzieci jest dla nich sprawą najważniejszą – mówi Rubagumya.

Justine Uvuza kierowała działem prawnym Ministerstwa Płci i Promowania Rodziny. Do jej zadań należało m.in. wyszukiwanie przepisów dyskryminujących ze względu na płeć, by można je było poprawić lub uchylić, takich jak prawo zakazujące kobietom pracy nocą. Inny przepis zakazywał kobietom wstępowania do korpusu dyplomatycznego i stwierdzał, że kobieta jest „częścią mienia” mężczyzny, który został dyplomatą. W ramach zmian w rwandyjskim prawie utworzono także Biuro Monitorowania Płci mające nadzorować inicjatywy związane z równością płci. Kobiety w parlamencie lobbowały za wprowadzeniem prawa uznającego gwałt małżeński za przestępstwo i uchwalonej w 2016 r. poprawki do prawa spadkowego pozwalającej bezdzietnym wdowom dziedziczyć mienie małżonka. Do zmian po ludobójstwie doszło w znacznym stopniu z uwagi na brak mężczyzn, ale Karekezi twierdzi, że także z powodu wizji politycznej.

Kobiety nagrodzono za to, że nie chciały chronić mężczyzn zaangażowanych w ludobójstwo, łącznie ze swymi krewnymi, i zeznawały przeciw gwałcicielom. Jak mówi Karekezi, prokobieca polityka uznawała też dawną rolę kobiet w podejmowaniu decyzji. W czasach pre-kolonialnych królom udzielały rad ich matki, a wiejskie kobiety kierowały społecznościami, kiedy mężczyźni przebywali daleko, wypasając stada.

Kobiety w Rwandzie: zmiany ustawodawcze na rzecz praw kobiet

Rwandyjskie wartości i oczekiwania wobec kobiet, przynajmniej w sferze publicznej, zmieniły się w ciągu pokolenia. W miarę jak coraz więcej pań takich jak Rubagumya trafiało w szeregi rządu, ich wpływ inspirował, niezależnie od kształtowania prawa i polityki. 39-letnia Agnes Nyinawumuntu jest przewodniczącą spółdzielni uprawiającej kawę na zboczach wzgórz we wschodnim dystrykcie Kayonza. Jak mówi, przed ludobójstwem w 1994 roku, lista rzeczy zakazanych dla kobiet, łącznie z uprawą kawy, była długa.

– Nam pozostawało tylko jedno: zachodzić w ciążę i rodzić dzieci – Nyinawumuntu ma ich pięcioro, a choć jej mąż też pracuje w rolnictwie, to ona jest główną żywicielką rodziny – Oglądanie kobiet w parlamencie napełnia nas pewnością siebie i dumą. Widzę, że jeśli pracuję, mogę dojść daleko. Dlatego niektóre z nas zostają lokalnymi liderkami – mówi.

Wyczulona na sprawy płci struktura prawna i polityczna Rwandy robi wrażenie. Jednak dane skrywają też głębszą, mniej przyjemną prawdę na temat granic zmian legislacyjnych.

Rwandyjskie kobiety nie walczyły o swoje prawa na ulicach. Uzyskały je dzięki zmianom ustawodawczym, spodziewając się, że reforma spłynie w dół i przeniknie społeczeństwo. Ale ani Rubagumya, parlamentarzystka, ani Uvuza, była szefowa działu prawnego Ministerstwa Płci i Promowania Rodziny, nie sądzą, że społeczeństwo zmieniło się tak bardzo, że 30-procentowy parytet nie jest już konieczny do zapewnienia silnej obecności kobiet w parlamencie.

– Nie jesteśmy jeszcze w tym punkcie na 100 proc. – mówi Rubagumya. – Zmiana nastawienia nie jest czymś, co dzieje się z dnia na dzień.

To z pewnością jest jasne, jeśli chodzi o relacje między płciami w rodzinach, które nie zmieniły się w tym stopniu co rządowa polityka. W swej pracy doktorskiej Uvuza badała publiczne i prywatne życie parlamentarzystek. Jej zdaniem władza rwandyjskiej kobiety, bez względu na to, jak rozległa w sferze publicznej, kończy się za drzwiami jej domu.

– Mężczyźni nie zmieniają starych nawyków.

Nawet mężowie parlamentarzystek oczekują od swoich żon, że zadbają, żeby ich buty były wypastowane, koszule wyprasowane, a w wannie czekała na nich woda. Takie rzeczy mówiła mi większość kobiet.

– Następnym etapem ewolucji płci w Rwandzie będzie to, jak przekształcimy nasze rodziny, naszych mężów. Nie możemy wiele zmienić, jeśli ci mężczyźni nie zmienią swojego spojrzenia, więc musimy skłonić ich do dialogu – uważa Mary Balikungeri, szefowa Sieci Rwandyjskich Kobiet.

Solina Nyirahabimana, minister płci i promowania rodziny, przyznaje, że w ciągu 25 lat przełamywania stereotypów i mówienia kobietom, co mogą robić, mężczyzn pozostawiano samym sobie, nie włączając ich do rozmowy. Mówi, że jej ministerstwo ma ambitniejszy plan – zamierza zapobiegać dyskryminacji, zaczynając od wpajania zasad równości płci dzieciom.

W przyszkolnym klubie na południu dystryktu Kamonyi nastoletnie dziewczyny i chłopcy odgrywają sceny oparte na tym, czego ich nauczono na temat walki ze stereotypami płci. W jednej z nich chłopiec kwestionuje decyzję matki uznającej, że jego edukacja jest ważniejsza od nauki jego siostry, mówiąc, że może pomagać w pracach domowych i że nie powinny one spadać wyłącznie na dziewczynkę. Dla Redempter Batete, specjalistki od płci w UNICEF-ie, mówienie chłopcom o prawach kobiet jest logicznym krokiem.

– Jeśli nie zwrócimy się do tych małych mężczyzn teraz, ryzykujemy, że nie będziemy mieć do tego okazji, kiedy dorosną.

Rwanda od wielu lat prowadzi eksperyment, którego zaczątek – ludobójstwo – przy odrobinie szczęścia nigdy nigdzie się nie powtórzy. Kigali stworzyło ustawodawcze rusztowanie pomagające kobietom wspinać się wyżej i teraz pracuje nad prawami kobiet w ich domach. Ale czy można dokonać zmiany bez odgórnego wprowadzania i egzekucji tych praw? Rubagumya, parlamentarzystka, wie, jak bolesne jest poczucie bezsilności i braku praw.

– Kiedy jesteś małą dziewczynką, uchodźczynią, gdziekolwiek pójdziesz, patrzą na ciebie jak na kogoś, kto jest nie na miejscu – mówi, nazywając samą siebie częścią „pierwszego pokolenia, które przyszło znikąd” i doszło do władzy w Rwandzie. Jej rodzina powróciła do kraju w 1997 r.

Uzbrojona w stopień naukowy i zapał kobiety, która wreszcie poczuła, że jest u siebie, Rubagumya zaczęła zmieniać swój kraj. Zaczęła jako administratorka w Ministerstwie Edukacji pracująca nad równością płci i dostępem dziewcząt do nauki, a teraz jest w parlamencie. Jest dumna z tego, jak daleko doszła Rwanda i jej kobiety i wie, jakiej przyszłości pragnie dla swego kraju.

Reklama

– Zbudowaliśmy ramy, mamy politykę, prawa i mechanizmy ich egzekwowania (…) Przebyliśmy pewną drogę, odnotowaliśmy dobre osiągnięcia, ale musimy iść dalej, żeby mieć pewność, że w którymś momencie całkowicie uwolnimy się od nierówności.

Reklama
Reklama
Reklama