Z Bieszczad po Islandię: niezwykłe kadry z telefonu, które wyglądają jak z innego świata [PODCAST]
Czy telefon może zastąpić klasyczny aparat? Dla Pawła Mazura – podróżnika, fotografa i laureata Wielkiego Konkursu Fotograficznego National Geographic – to oczywiste. Jego zdjęcia, uchwycone „z kieszeni”, zdobywają nagrody, podbijają serwisy społecznościowe i pokazują, że fotografia mobilna to pełnoprawna sztuka. W naszym podcaście opowiada o zimowych Bieszczadach, dramatycznych ujęciach z akcji TOPR i o tym, dlaczego najlepszy aparat to ten, który mamy zawsze przy sobie.
Fotografia, którą nosimy w kieszeni
Paweł Mazur przekonuje, że dziś fotografia nie jest już definiowana przez sprzęt. „Uważam, że to i to – jak dla mnie – to jest fotografia. Niezależnie od tego, jakiego urządzenia używamy” – podkreśla. I trudno się z nim nie zgodzić, patrząc na jego zdjęcia tworzone smartfonem Samsung Galaxy S25 Ultra, drukowane w dużych formatach czy wyróżniane w największych konkursach. Mobilność daje mu swobodę. Sprzęt ma zawsze przy sobie, gotowy na ujęcia, które pojawiają się na ułamek sekundy.
Sekundy, które zmieniają wszystko
Najlepszym przykładem jest historia zdjęcia „Sekundy dla życia”, uchwyconego w Tatrach w czasie trudnych, zimowych warunków. Gdy Paweł wraz z żoną schronił się w jaskini w Dolinie Kościeliskiej, usłyszał narastający dźwięk śmigłowca TOPR. „Wyciągnąłem telefon dosłownie w sekundę i w tej samej chwili maszyna pojawiła się w tej dziurze. Gdybym sięgnął po aparat z plecaka, zdjęcia by nie było”. Ujęcie obiegło Polskę i zostało docenione przez samych ratowników.

Bieszczadzka zima, która podbiła serca internautów
To jednak nie jedyny kadr, który przyniósł mu rozgłos. W ubiegłorocznym XX Wielkim Konkursie Fotograficznym w kategorii „Polska Nieoczywista” – w której o zwycięzcy decydowali użytkownicy nationalgeographic.pl – triumfowało jego zdjęcie Chatki Puchatka na Połoninie Wetlińskiej. Paweł trafił tam spontanicznie, licząc na klasyczny zachód słońca, ale zamiast pastelowych barw przyszła surowa, wichrowa zima. „W takich ciężkich warunkach często powstają najlepsze zdjęcia” – wspomina. Jedno ujęcie, mroźna ciemność, struktura zaspy na pierwszym planie i światło w oknie schroniska wystarczyły, by stworzyć niemal filmowy kadr.
Świat widziany mobilnie
Choć często fotografuje w Polsce – szczególnie w Pieninach, gdzie poluje na jesienne inwersje – jego pasja zaprowadziła go także w bardziej odległe zakątki świata. Islandię odwiedził kilkanaście razy, dwukrotnie trafiając na erupcję wulkanu. Był też na Sokotrze, jednej z najbardziej niedostępnych wysp globu, gdzie krajobrazy wyglądają jak z obcej planety. Jak mówi, mobilny aparat w takich miejscach daje mu wolność i lekkość. Liczy się gotowość, a nie kilogramy sprzętu.
Koniecznie posłuchajcie całej rozmowy z Pawłem Mazurem, z której dowiedziecie się jeszcze więcej o jego niesamowitych przygodach.
Materiał promocyjny marki Samsung

