Do Ziemi zbliża się planetoida wielkości meteorytu tunguskiego. Jaka jest szansa, że w nas uderzy?
W stronę Ziemi leci nieduża planetoida. Istnieje szansa, że uderzy w nas za osiem lat. Jeśli tak się stanie, skutki będą podobne do upadku meteorytu tunguskiego.

Spis treści:
- Co wiemy o zbliżającej się planetoidzie?
- Więcej dowiemy się za cztery lata
- Planetoida jak meteoryt tunguski
Planetoida została oznaczona jako 2024 YR4. Jej średnica wynosi 60 m, czyli odpowiada szerokości boiska piłkarskiego. W pobliżu naszej planety obiekt pojawi się dokładnie 22 grudnia 2032 roku. Astronomowie początkowo policzyli, że ryzyko zderzenia z Ziemią będzie wynosiło wówczas 1 do 83. W przeliczeniu na procenty to 1,2%. Kolejne kalkulacje pokazały większe prawdopodobieństwo. Wynosiło ono już 3,1%, czyli jak 1 do 32. Jednak kolejne obliczenia NASA mówiły o 1,5%, a ESA – 1,38%.
– To i tak jedno z najwyższych prawdopodobieństw zdarzenia dla planetoid znaczącej wielkości kiedykolwiek – stwierdził na swoim profilu na Blue Sky David Rankin, astronom i inżynier z przeglądu nieba Catalina Sky Survey. Potwierdzały to zestawienia niebezpiecznych obiektów bliskich Ziemi (ang. Near Earth Object, NEO), przygotowywane zarówno przez europejską, jak i amerykańską agencję kosmiczną. Planetoida 2024 YR4 znajdowała się na szczycie NEO impact Risk List ESA oraz Sentry Risk Table NASA.
Najnowsze kalkulacje są już bardziej optymistyczne. Ryzyko spadło do 1%. Naukowcy są zdania, że spadnie jeszcze bardziej.
Co wiemy o zbliżającej się planetoidzie?
Wstępne szacunki pokazują, że planetoida minie Ziemię w odległości niewiele ponad 100 tys. km. Jednak obiekt nadal znajduje się aż 43 mln km od nas. To oznacza, że nie ma jeszcze pełnych danych o jego orbicie, a tym samym o przyszłej trajektorii. Jeśli faktycznie będziemy mieli pecha i w nas trafi, możliwe są dwa scenariusze wypadków. W pierwszym planetoida rozpadnie się w atmosferze (to tzw. airburst). W drugim zaś uderzy w ziemię. Jeśli trafi w stały ląd, wybije w nim krater uderzeniowy.
Obiekt wypatrzyli astronomowie z prowadzonego przez NASA projektu ATLAS jeszcze w 2024 roku. Użyli do tego teleskopu znajdującego się w Rio Hurtado w Chile. Następnie w danych gromadzonych w ramach Catalina Sky Survey planetoidę znalazł wspomniany wyżej David Rankin.
Więcej dowiemy się za cztery lata
– Ludzie absolutnie nie powinni się teraz tym martwić – powiedział serwisowi space.com Rankin. – Prawdopodobieństwo zderzenia jest bardzo niewielkie. Można się spodziewać, że planetoida wyminie nas w bliskiej odległości.
A co gdyby jednak doszło do impaktu? Zdaniem Rankina na podstawie obecnie posiadanych danych prawdopodobny korytarz zderzenia ciągnie się od Ameryki Południowej przez Atlantyk i północną Afrykę aż po Półwysep Indochiński. Taka prognoza jest jednak obarczona bardzo dużą niepewnością. Z czasem, gdy pojawią się nowe dane obserwacyjne, może stać się zupełnie nieaktualna. Możliwe jest też, że YR4 uderzy w Księżyc.
Wiele zależy od dokładnych rozmiarów ciała niebieskiego. Obecnie szacowane są one na 40–100 m, średnica 60 m uznawana jest za najbardziej prawdopodobną. Drugi ważny czynnik to skład planetoidy – czy jest kamienna, czy żelazna. Więcej na temat jednego i drugiego astronomowie będą mogli powiedzieć w 2028 roku. Wtedy 2024 YR4 zaliczy pierwszy stosunkowo bliski przelot, 8 milionów kilometrów od naszej planety, co pozwoli na jej bardziej szczegółowe obserwacje.
Planetoida jak meteoryt tunguski
Gdybyśmy mieli pecha i 2024 YR4 jednak w nas trafiła, mógłby powtórzyć się scenariusz katastrofy tunguskiej. W 1908 roku w tajgę syberyjską, daleko od terenów zamieszkałych, uderzył jeden duży lub kilka mniejszych obiektów kosmicznych. Najprawdopodobniej była to duża planetoida, która przeszła przez atmosferę i rozpadła się na części 10 km nad powierzchnią.
Skutki były spektakularne. Energia eksplozji odpowiadała wybuchowi 50 milionów ton TNT. Powalonych zostało 80 milionów drzew na terenie mającym ponad dwa tysiące kilometrów kwadratowych. Huk dało się słyszeć w promieniu 1000 km, a wstrząs zarejestrowały sejsmografy na całej kuli ziemskiej.
– Planetoida prawdopodobnie ma mniej więcej taki sam rozmiar jak meteoryt tunguski – przyznał Davis Rankin. – Chociaż skutki uderzenia byłyby bardziej lokalne niż regionalne, z pewnością obiekt ma potencjał, aby wyrządzić poważne szkody na obszarze, w który trafi.
Źródło: Space.com
Nasza autorka
Magdalena Salik
Dziennikarka i pisarka, przez wiele lat sekretarz redakcji i zastępczyni redaktora naczelnego magazynu „Focus". Wcześniej redaktorka działu naukowego „Dziennika. Polska, Europa, Świat”. Autorka powieści z gatunku fantastyki naukowej, ostatnio wydała „Płomień” i „Wściek”. Więcej: magdalenasalik.wordpress.com