Kosmiczne „Wow!” wyjaśnione? Astrofizycy tłumaczą tajemniczy sygnał sprzed dekad
Sygnał Wow przez lata rozpalał wyobraźnię naukowców i entuzjastów życia pozaziemskiego. Choć jego źródło wciąż pozostaje tajemnicą, w 2022 roku pojawiła się nowa, intrygująca hipoteza. Czy rzeczywiście jesteśmy bliżej wyjaśnienia jednej z największych zagadek astronomii?

Spis treści:
- Co naprawdę zarejestrował Big Ear? Naukowcy mają nową teorię
- Czy Wow! było tylko jednym z wielu? Wskazują na to nowe dane z Arecibo
- Słuchają kosmosu od lat. Dlaczego sygnał Wow! wciąż nie daje im spokoju?
W sierpniu 1977 roku radioteleskop Big Ear zarejestrował niezwykle silny sygnał, który trwał 72 sekundy i pojawił się na specyficznej częstotliwości, rzadko spotykanej w naturalnych zjawiskach astrofizycznych. Jego nietypowy charakter sprawił, że astronom Jerry R. Ehman, analizując dane z urządzenia, zakreślił anomalię i dopisał obok krótkie, pełne emocji „Wow!”. Od tamtej pory sygnał Wow! rozpala wyobraźnię naukowców i miłośników teorii o życiu pozaziemskim. Czy był to przypadkowy impuls? A może przechwycona transmisja od obcej cywilizacji? Po niemal 50 latach od tego odkrycia pojawiły się nowe hipotezy, które mogą przybliżyć nas do odpowiedzi.
Co naprawdę zarejestrował Big Ear? Naukowcy mają nową teorię
Sygnał zniknął tak nagle, jak się pojawił — i nigdy nie został ponownie zaobserwowany. Przez dekady powstało wiele hipotez: od emisji komety, przez zakłócenia radiowe wytworzone przez człowieka, aż po możliwość, że była to wiadomość od wysoko rozwiniętej cywilizacji.
Jednak nowa teoria sugeruje, że sygnał Wow! mógł być przypadkowym efektem gwałtownego rozbłysku, który trafił w obłok wodoru. Część badaczy pozostaje sceptyczna, czy ta hipoteza faktycznie rozwiązuje zagadkę.
Propozycja ta została opisana w artykule opublikowanym w serwisie preprintów, czyli bazie tekstów naukowych przed recenzją. Według niej sygnał powstał, gdy rozbłysk z niezwykle gęstej, silnie namagnesowanej gwiazdy neutronowej — tzw. magnetara — uderzył w zimny obłok międzygwiazdowego wodoru. W wyniku tego obłok rozżarzył się w paśmie fal radiowych, a radioteleskop Big Ear zarejestrował ten krótki, ale intensywny impuls.
Czy Wow! było tylko jednym z wielu? Wskazują na to nowe dane z Arecibo
Abel Méndez, dyrektor Planetary Habitability Laboratory w Puerto Rico, przez lata sądził, że sygnał Wow! był po prostu błędem aparatury. Zmienił zdanie dopiero po analizie archiwalnych danych z nieistniejącego już obserwatorium Arecibo, gdzie jego zespół natrafił na osiem sygnałów przypominających Wow!. To odkrycie rzuciło nowe światło na wcześniejsze przypuszczenia.
Nie wszyscy astronomowie zgadzają się jednak z tą interpretacją. Według sceptyków, taka sytuacja wymagałaby wyjątkowo fortunnego zbiegu okoliczności — radioteleskop Big Ear musiałby skierować się dokładnie w to miejsce, gdzie w tym samym momencie rozbłysk magnetara trafił w obłok wodoru, generując tzw. kosmiczny maser wodorowy, czyli odpowiednik lasera w zakresie fal radiowych. Choć takie emisje obserwowano w laboratoriach, nigdy nie udało się ich jednoznacznie zarejestrować w przestrzeni kosmicznej, zwłaszcza na częstotliwości 1420 MHz.
Wielu naukowców nadal skłania się ku ziemskiemu pochodzeniu sygnału Wow!, ale jego wyjątkowo wąskopasmowy charakter wciąż pozostawia pole do spekulacji o możliwym źródle pozaziemskim.
– To obiecujące, ale szczegóły są bardzo niejasne – komentuje hipotezę Méndeza Yvette Cendes, radioastronomka z Uniwersytetu Oregon.
Z kolei Kevin Ortiz Ceballos z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics, współautor publikacji, podkreśla: – Nie twierdzimy, że to jedyne możliwe wyjaśnienie, ale to ekscytująca hipoteza.

Słuchają kosmosu od lat. Dlaczego sygnał Wow! wciąż nie daje im spokoju?
Poszukiwania inteligentnego życia pozaziemskiego opierają się głównie na nasłuchiwaniu wąskopasmowych transmisji radiowych. To dlatego, że właśnie takie sygnały są typowe dla technologii – w przeciwieństwie do naturalnych źródeł, które zazwyczaj emitują szerokie spektrum fal.
Sygnał Wow! spełniał oba te kryteria – był wąskopasmowy i pojawił się na częstotliwości 1420 MHz, czyli tam, gdzie naturalnie promieniuje neutralny wodór. To tzw. częstotliwość uniwersalna, dobrze znana każdej cywilizacji prowadzącej obserwacje radiowe. Co istotne, międzynarodowe prawo chroni ją na Ziemi przed sztucznymi emisjami, co dodatkowo wzmacnia jej znaczenie.
Zarejestrowany sygnał był aż 30 razy silniejszy od szumów tła i zdawał się pochodzić z rejonu gromady kulistej M55 w konstelacji Strzelca. Mimo to, nigdy się nie powtórzył.
– Czy to byli obcy? Nie, nie sądzę. Jak dotąd każde potencjalne „pierwsze kontaktowe” sygnały okazywały się naturalnymi zjawiskami. To, co zaczyna się od „wow!”, kończy się zwykle na „meh” – podsumowuje Méndez.
Źródło: Scientific American
Nasza autorka
Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka
Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką popularnonaukową. Pisze przede wszystkim o eksploracji kosmosu, astronomii i historii. Związana z Centrum Badań Kosmicznych PAN oraz magazynami portali Gazeta.pl i Wp.pl. Ambasadorka Śląskiego Festiwalu Nauki. Współautorka książek „Człowiek istota kosmiczna”, „Kosmiczne wyzwania” i „Odważ się robić wielkie rzeczy”.

