Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Planety na niebie w lutym
  2. Parada planet
  3. Jak obserwować planety
  4. Znaczenie parady planet

Czy planety Układu Słonecznego mogą ułożyć się w linię? Zacznijmy od tego, że planety poruszają się z różnymi prędkościami orbitalnymi. I ten ruch może w którymś momencie doprowadzić do ułożenia, które z grubsza przypomina linię w rzucie dwuwymiarowym. Jednak nie będzie to linia prosta, a już na pewno nie będzie taka w trzech wymiarach. Uzyskanie takiej linii uniemożliwiają różne ustawienie orbit poszczególnych planet. Szanse na ustawienie w jednej linii są jeszcze mniejsze, jeśli w takiej koniunkcji ma wziąć udział więcej planet.

Planety na niebie w lutym

– Właściwie to w ogóle nie jest linia. Jeśli usuniemy słowo „linia” i zostawimy samo „parada”, to całe to „zjawisko” nabiera troszkę więcej sensu – wyjaśnia Mateusz Kalisz, popularyzator astronomii z kanału AstroLife. Dodaje, że na wieczornym niebie wciąż dobrze widać kilka planet, choć ich zaobserwowanie w lutym jest jeszcze trudniejsze, niż było to w styczniu.

Po zachodzie Słońca, bardzo nisko nad zachodnim horyzontem, pojawiają się Merkury i Saturn, choć tylko wprawiony obserwator nieba korzystający z lornetki ma szansę je dostrzec. Z naciskiem na „ma szansę”. Wędrując w kierunku południowego nieboskłonu teoretycznie trafimy na Neptuna. Teoretycznie – ponieważ tak słabo świecącej planety w wieczorowej łunie nie odnajdzie nikt. Potem dopiero w oczy rzuci nam się bardzo jasna Wenus, która aktualnie znajduje się w okresie najlepszej widoczności, dzięki czemu dostrzeże się ją nawet przez lornetkę. Zobaczymy ją w fazie cieniutkiego sierpa (półksiężyca). Wyżej na niebie w konstelacji Barana widoczny jest Uran, choć to znów obiekt tylko dla doświadczonych astromiłośników, oraz dwie jasne planety – Jowisz w Byku (przez lornetkę zobaczymy również jego cztery największe księżyce) oraz Mars w Bliźniętach, gołym okiem prezentujący się jako pomarańczowy punkt – wylicza popularyzator.

Parada planet

To, co oglądamy obecnie na nocnym niebie może być ciekawe, dla amatorów obserwacji gwiazd. Jednak czy ułożenie planet w jednej linii względem obserwatora jest czymś istotnym z punktu widzenia nauki? Nie – no chyba, że weźmiemy pod uwagę możliwość popularyzacji astronomii.

Same używane przez media terminy „wyrównanie planet”, czy „parada planet” są określeniami potocznymi i trudno je znaleźć w pozycjach naukowych. Oznaczają po prostu możliwość obserwacji wielu planet jednocześnie, niejako zgromadzonych w jednej linii względem obserwatora. W dodatku planety zawsze pojawiają się wzdłuż tego samego łuku na nocnym niebie. Ścieżka ta nazywana jest ekliptyką i istnieje, ponieważ wszystkie planety w naszym Układzie Słonecznym krążą wokół Słońca mniej więcej w tej samej płaszczyźnie.

Czy takie wydarzenie jest wyjątkowe? Rzadkie? Nieszczególnie. Do tego typu „parady” dochodzi częściej niż można by się spodziewać. Zazwyczaj możemy zobaczyć co najmniej jedną planetę prawie każdej nocy, a regularnie widzimy dwie lub trzy w różnych momentach w ciągu roku. Jeśli chodzi o cztery lub więcej planet na nocnym niebie, zdarza się to nieco rzadziej, mniej więcej co kilka lat.

Jak obserwować planety

Sezon na obserwacje planet powoli dobiega końca. Fakt, że widzimy ich tak dużo na niebie wieczornym, tuż po zapadnięciu zmroku, właściwie paradoksalnie oznacza, że czas ich najlepszej widoczności minął – mówi Mateusz Kalisz. Dodaje, że najlepszy moment widoczności planet górnych, czyli tych których orbity znajdują się poza orbitą Ziemi, przypada na ich opozycję, czyli czas, kiedy są najbliżej Ziemi.

– Wówczas są po przeciwnej stronie Ziemi niż Słońce, i obserwujemy je w środku nocy, a nie wieczorem. Zarówno Mars, Jowisz, Uran i Neptun są już po opozycji. Inaczej ma się sprawa z planetami dolnymi, których orbity są wewnątrz orbity Ziemi – wyjaśnia autor AstroLife. Aktualnie na niebie wieczornym dominuje Wenus. Jest tak jasna, że widać ją za dnia jeśli wie się dobrze gdzie jej szukać. Godzinę po zachodzie Słońca staje się już prawdziwą „latarnią” na niebie i naprawdę trudno ją przeoczyć. Tylko Księżyc może być jaśniejszym obiektem od niej.

– Użycie nawet niewielkiego sprzętu optycznego umożliwi nam dostrzeżenie jej fazy, przypominającej cieniutki sierp. Z jej obserwacjami należy też trochę się pospieszyć. Dokładnie za miesiąc już nie będzie jej na wieczornym niebie. Ale wtedy będziemy już wyczekiwać częściowego zaćmienia Słońca widocznego z Polski 29 marca. Zjawisko będzie w dość płytkiej fazie, ale zawsze wywołuje to emocje – tłumaczy popularyzator.

Ogólnie znajdujemy się obecnie w gorącym punkcie parad planetarnych. W 2025 roku mieliśmy już styczniową imprezę planetarną, a lutowa odbywa się teraz. Kolejna podobna parada będzie miała miejsce w połowie sierpnia. Wówczas na porannym niebie ustawi się sześć planet: Jowisz, Wenus, Uran, Saturn, Neptun i Merkury. Ale dwie z nich – Uran i Neptun – są zbyt słabo widoczne z Ziemi. Aby je zobaczyć, trzeba będzie użyć dobrej lornetki astronomicznej lub jeszcze lepiej – teleskopu.

Znaczenie parady planet

Kolejnym tematem, jaki przewija się przez media w związku z obecnym ustawieniem gwiazd, jest przekonanie, iż zwiastują one jakieś klęski. Na całe szczęcie nie żyjemy na dworze Katarzyny Medycejskiej, przez co nie musimy brać astrologii na poważnie. Układy planetarne nie mają jednak żadnego większego fizycznego wpływu na Ziemię. Siły grawitacyjne między planetami, w tym Ziemią, są znikome. Jedynym godnym uwagi efektem jest wpływ Księżyca na pływy.

Oczywiście pewne ustawienia zwiastują zmiany na Ziemi. Ale mowa raczej o ruchu konstelacji zwiastującym zmianę pór roku, a nie o tym, że odpowiednie ustawienie planet zwiastuje nam klęskę.

Niektórzy naukowcy stawiają hipotezę, że ustawienia planet mogą wpływać na aktywność słoneczną. Na przykład w artykule opublikowanym w 2024 r. w czasopiśmie „Solar Physics” stwierdzono, że ustawienie Wenus, Ziemi i Jowisza może wywołać na Słońcu zjawisko zwane falami Rossby’ego, które napędza 11-letni cykl słoneczny. Czy to możliwe? Szansa zawsze istnieje, nawet jeśli jest niewielka. Ale potrzeba znacznie więcej badań, aby to udowodnić. A że tego typu badania musiałyby trwać setki lat, hipoteza ta pozostaje jedynie hipotezą.

Reklama

A jak się nie dać krzykliwym nagłówkom i samodzielnie sprawdzać, co się dzieje na nocnym niebie? – Obecnie dostępnych jest bardzo dużo aplikacji na telefon czy na komputer symulujących wygląd nocnego nieba. Najlepszą moim zdaniem jest wersja Stellarium na komputer, która bardzo wiernie odtwarza wygląd nocnego nieba, zachowując również proporcje jasności i wielkości obiektów, a do tego jest bardzo prosta w obsłudze – podpowiada Mateusz Kalisz.

Nasza autorka

Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka

Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką popularnonaukową. Związana z magazynami portali Gazeta.pl oraz Wp.pl. Współautorka książek „Człowiek istota kosmiczna”, „Kosmiczne wyzwania” i „Odważ się robić wielkie rzeczy”.
Reklama
Reklama
Reklama