Zrujnowane kariery, złamane życia. Jak rząd USA polował na homoseksualistów
Lawendowa panika była brutalną kampanią wymierzoną w społeczność homoseksualistów, prowadzoną w USA pod przykrywką walki z komunizmem. Tysiące osób straciło pracę i dobre imię.

Spis treści:
- Lawendowa panika i czerwona gorączka – o czym Amerykanie bali się mówić głośno?
- Twórcy paranoi – kto naprawdę napędzał lawendową panikę?
- Milczenie w blasku fleszy – czego Hollywood nie chciało pokazać?
- Tajemnice aktorów, których Hollywood nie chciało znać
- Jennifer Grant milczy, a przeszłość Cary’ego Granta mówi za siebie
Gdy u szczytu zimnej wojny senator Joseph McCarthy rozpoczął swe polowanie na amerykańskie czarownice, na jego celowniku znalazły się osoby posądzane o prokomunistyczną postawę (tzw. czerwona gorączka) i… homoseksualiści, którzy rzekomo mieli stanowić równe zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju. Wielu ludziom zniszczono życie. Paranoja trwała aż do lat 70. XX wieku.
Lawendowa panika i czerwona gorączka – o czym Amerykanie bali się mówić głośno?
Powojenny czas rywalizacji Stanów Zjednoczonych ze Związkiem Radzieckim zdominował wiele dziedzin życia ówczesnych Amerykanów. Wyścig zbrojeń i kosmicznej dominacji, zapoczątkowanej przez ZSRR w chwili wystrzelenia na orbitę Sputnika 1, to jedne z technologicznych oraz ideologicznych aspektów zimnej wojny. Obok tego typu konkurencji w USA rozgorzała jednak prawdziwa paranoja przesiąknięta atmosferą podejrzeń i donosicielstwa.
Wspomniana obsesja dotyczyła tropienia osób potencjalnie niebezpiecznych dla kraju. Zjawisko napędzały raporty o rozbudowanej siatce radzieckich agentów. Czerwona gorączka to termin dotyczący często niesprawiedliwych oskarżeń o prosowieckie sympatie czy współpracę z rosyjskim wywiadem, które zniszczyły kariery wielu niewinnym. Mniej znanym, choć długofalowym elementem „polowania na czarownice” była lawendowa panika, która nadała homofobii biurokratycznego wymiaru.
Twórcy paranoi – kto naprawdę napędzał lawendową panikę?
Na czele Komisji Działalności Antyamerykańskiej stał senator partii republikańskiej Joseph McCarthy, który w swoich oskarżeniach miał w zwyczaju łączyć komunistyczne wpływy z homoseksualizmem. Zdaniem McCarthy’ego i jego ludzi przedstawiciele społeczności homoseksualistów ukrywający własną orientację mieli być podatni na szantaż ze strony sowieckich szpiegów, co z kolei miało sprzyjać potencjalnemu zagrożeniu dla bezpieczeństwa narodowego.
Senator zatrudnił do ich tropienia prawnika Roya Cohna, który wraz z szefem FBI J. Edgarem Hooverem doprowadził do zwolnienia około 5 tys. osób nieheteronormatywnych z rządu USA w latach 1950–1973. W trakcie procesów posługiwano się prowokacją i szantażem, łamiąc prawa obywatelskie. Dane „wywrotowców” upubliczniano, co wiązało się z dodatkową traumą dla ofiar lawendowej paniki. Jak na ironię, sam Roy Cohn był… gejem, który w 1986 roku zmarł w wyniku powikłań po AIDS.
Stygmatyzacja dotykała przede wszystkim gejów, choć lesbijki również trafiały na ubliżające przesłuchania. W 1953 roku prezydent Dwight D. Eisenhower podpisał rozporządzenie wykonawcze 10450 w sprawie „wymagań bezpieczeństwa dla zatrudnienia w administracji rządowej”, które w kolejnych dekadach służyło do wykluczenia osób nieheteronormatywnych ze służby publicznej. Na jego podstawie zabraniano gejom wstąpienia do wojska. Wspomniane rozporządzenie uchylono dopiero w 1995 roku.
Jeszcze innym organem była tzw. florydzka wersja makkartyzmu, czyli Komisja Johnsa (od nazwiska polityka Charleya Johnsa), która prześladowała działaczy ruchu praw obywatelskich, a także nauczycieli szkół publicznych, studentów i wykładowców uczelni wyższych na Florydzie podejrzewanych o homoseksualizm. Ten uznawali bowiem za deprawujący młodzież i burzący dotychczasowy ład społeczny.
Milczenie w blasku fleszy – czego Hollywood nie chciało pokazać?
Homofobia i społeczny ostracyzm, z którymi mierzyły się osoby homoseksualne w dawnych Stanach Zjednoczonych, wykraczały daleko poza środowisko polityczne. Zjawisko to dosięgło także największe gwiazdy ówczesnych lat. Mogłoby się zdawać, że uwielbiani aktorzy, wynoszeni niejednokrotnie do rangi idoli, mogli pozwolić sobie na więcej od przeciętnych „śmiertelników”. W kwestii orientacji seksualnej gwiazdy jednak nie mogły czuć swobody.

Ci, którzy zdecydowali się przerwać milczenie i żyć w zgodzie ze sobą, płacili za to zbyt wysoką cenę. William Haines, znany z wczesnych westernów, został wykluczony ze środowiska i zmarł w zapomnieniu, po tym jak ogłosił prawdę o swoim życiowym partnerze. Hollywoodzka hipokryzja doprowadziła do tego, że niektórych amantów zmuszano do lawendowych małżeństw, zawieranych z przypadkowymi kobietami tylko po to, aby uciszyć ewentualne plotki na temat nieheteronormatywnych zapędów ekranowych twardzieli.
Tajemnice aktorów, których Hollywood nie chciało znać
Wielu gwiazdorów wpadało w sidła autodestrukcji, jak znany ze „Stąd do wieczności” Montgomery Clift. Aktor zmarł w wieku zaledwie 45 lat po latach depresji i uzależnień, wynikających w głównej mierze z ukrywania własnej tożsamości. Z kolei Farley Granger („Sznur”, „Nieznajomi z pociągu”), z powodu niemal półwiecznej relacji z Robertem Calhounem, musiał opuścić Hollywood. Amerykańskiego buntownika przyjęli pod swoje skrzydła Włosi, którzy obsadzali aktora w spaghetti westernach i filmach grozy giallo.
Jedną z ofiar systemu był też Rock Hudson, ekranowy ideał męskości, który miał otrzymywać tygodniowo nawet 3 tysiące listów od oczarowanych fanek. Gwiazdor „Olbrzyma” nawiązywał wiele homoerotycznych romansów. Ówczesna presja społeczeństwa doprowadziła z czasem do medialnego szumu. W „Life” pisano o Rocku: „Lepiej niech się żeni albo wytłumaczy, czemu tego nie robi”. Dla dobra wizerunku aktora w 1955 roku zaaranżowano jego małżeństwo z sekretarką Phyllis Gates. Związek dla przykrywki przetrwał trzy lata.
Jennifer Grant milczy, a przeszłość Cary’ego Granta mówi za siebie
Echa dawnego ostracyzmu w hollywoodzkiej machinie wybrzmiewają do dziś. Jedyna córka Cary’ego Granta – Jennifer – usilnie stara się tuszować prawdę o swoim sławnym ojcu. Powtarza niczym mantrę, że „tata nigdy nie flirtował z mężczyznami”. Wszechstronny Cary, ikona kina szpiegowskiego za sprawą występu w dziele Hitchcocka „Północ, północny zachód”, był jednak biseksualistą. Łącznie żenił się pięciokrotnie, ale poza kobietami jego życia, w tym matką Jennifer – Dyan Cannon, w młodości nie stronił od związków z mężczyznami. Na początku kariery w latach 30. XX wieku Grant mieszkał pod jednym dachem z aktorem Randolphem Scottem, który był jego kochankiem. Przed konserwatywnym światem skrywali się pod pretekstem bliskiej przyjaźni.
Prześladowania społeczności homoseksualistów z czasów lawendowej gorączki przyniosły wiele tragicznych skutków, które są odczuwane do dziś w krzywdzących stereotypach. Rewolucja seksualna z przełomu lat 60. i 70. postawiła w centrum indywidualizm oraz ułatwiła dokonywanie „coming outu”, jednak walka o prawa mniejszości seksualnych wciąż potrafi przybierać gorzkie oblicze.
Źródło: National Geographic Polska
Nasza ekspertka
Paula Apanowicz
Dziennikarka i absolwentka filozofii na Uniwersytecie Gdańskim. Publikowała na łamach tygodnika „Polityka”, serwisów Ofeminin.pl, Histmag.org, stare-kino.pl i OldCamera.pl. Debiutowała jako autorka książką zbiorową „Twarze i Maski. Ostatni wielcy kochankowie kina” (wyd. ebookowo, 2021)

