Reklama

Wikingowie i alkohol to połączenie równie mocne, jak silne oddziaływania jądrowe. Główny bóg nordyckiej mitologii Odyn żywił się wyłącznie winem, a o człowieku szalonym, zakochanym lub pijanym mówiono, że jest we władzy Odyna. Ale w erze wikingów, która trwała od VIII do XI wieku, sprowadzanym z południa winem raczyć się mogli i to nie często wyłącznie najbogatsi wikińscy wodzowie.

Nie ma władzy bez sali miodowej

W sagach wspomina się o innym trunku – miodzie pitnym. Wikińscy władcy budowali nawet specjalne sale lub hale miodowe – pomieszczenia, w których świętowano podboje, wyprawy łupieżcze, przyjmowano możnych i przede wszystkim pito.

Weźmy zachowany w jednym rękopisie napisanym w języku staroangielskim i przechowywanym w British Library anglosaski poemat „Beowulf”. Rozgrywa się on przed epoką wikingów, bo w początkach VI wieku. Większość wydarzeń poematu rozgrywa się właśnie w halach miodowych, będących ośrodkami władzy takich postaci jak duński król Hrothgar. W halach miodowych władca raczył wojowników suto zakrapianymi ucztami w zamian za służbę. Ten nierozerwalnie związany z honorem i lojalnością układ stanowi podstawę wojowniczego świata, który poemat wychwala. Sceny picia miodu są w nim częste i silnie nacechowane emocjonalnie.

W mitologii nordyckiej halę miodową posiadał też oczywiście Wszechojciec Odyn. Była nieodłączną częścią Walhalli, pałacu dla bohaterskich wojowników, którzy zginęli na polu bitwy. W Walhalli każdego wieczoru odbywają się uczty, a miód w rogi dzielnych wojowników nalewały same Walkirie.

Miód opiewano, lecz nie pito

Epizody te ukazują symboliczne i kulturowe znaczenie miodu pitnego w mitologii oraz w historiach związanych z bohaterami epoki wikingów. Jednak wcale nie stanowią dowodu na to, że napój był powszechnie spożywany w Anglii lub Skandynawii. Według historyków wiele sal miodowych nigdy nie zaznało widoku ani zapachu miodu pitnego. Bo ten, choć tak opiewany w poezji, wcale nie był ulubionym i najczęściej spotykanym trunkiem wikingów.

Już w latach 70. XX wieku filolożka Christine Fell zauważyła, że staroangielskie medu („miód pitny”) i wyrazy od niego pochodzące pojawiają się znacznie częściej w poetyckich, emocjonalnie nacechowanych kontekstach (jak „Beowulf”) niż w praktycznych tekstach: prawach, dokumentach, aktach. Dla porównania, inne słowa oznaczające alkoholealu (ale), beor (prawdopodobnie „cydr”, choć nazwa może być myląca) i win (wino) – pojawiają się często w tekstach o charakterze użytkowym.

Na tej podstawie Fell uznała, że koncentrowanie się na miodzie pitnym w takich dziełach jak „Beowulf” jest „nostalgiczną fikcją”. Miód pitny miał być elementem wyidealizowanego świata heroicznego, a nie napojem codzienności.

Puchar z obietnicą

W 2007 roku doktorant Uniwersytetu w Yorku wykazał to samo w odniesieniu do źródeł skandynawskich. Słowo mjǫðr („miód pitny”) występuje o wiele częściej w poezji Eddy i poezji skaldów niż w sagach opisujących życie codzienne. Podobnie zarówno słowo mjǫðr, jak i wyrazy pochodne są używane znacznie rzadziej w praktycznych kontekstach, w których słowa ǫl i mungát (staronordyckie określenia piwa) pojawiają się bardzo często.

W takim razie czym raczyli się wikingowie? Zdecydowanie piwem. Wikińskie piwo miało prawdopodobnie nieco większą moc od naszego i – jak dowodzą wykopaliska – było ciemne i słodowe. W dodatku wcale nie pijano go z czaszek wrogów, choć czasami pijano je z rogów. Wikingowie znali szklane i metalowe naczynia i to z nich najczęściej pijali. W trakcie uczt używano czasami specjalnego pucharu zwanego bragarfull – pucharem obietnicy lub pucharem losu. Gdy przyrzekło się coś zrobić i zapiło to haustem z bragarfullu, obietnica stawała się wiążąca i nie można było się od niej wymigać.

Wygląda na to, że miód pitny, choć tak pięknie wpisujący się również w naszą historię, miał po prostu uszlachetniać opisy wikińskich pijatyk. A te – jak to pijatyki – żadnej szlachetności w sobie nie miały.

Źródło: The Conversation

Nasza autorka

Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka

Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką popularnonaukową. Pisze przede wszystkim o eksploracji kosmosu, astronomii i historii. Związana z Centrum Badań Kosmicznych PAN oraz magazynami portali Gazeta.pl i Wp.pl. Ambasadorka Śląskiego Festiwalu Nauki. Współautorka książek „Człowiek istota kosmiczna”, „Kosmiczne wyzwania” i „Odważ się robić wielkie rzeczy”.
Reklama
Reklama
Reklama