Wcielił się w wikinga i przepłynął 5000 km. Co udało się ustalić archeologowi?
Archeologia to nie tylko wykopaliska, ale też eksperymenty. Archeolog Greer Jarrett postanowił wcielić się w wikinga. Przypłynął kilka tysięcy kilometrów na tradycyjnej łodzi. Dzięki temu dokonał kluczowych ustaleń na temat żeglugi tego wojowniczego ludu.

Spis treści:
- Jak wyglądała wyprawa archeologa?
- Eksperyment to droga do kluczowych wniosków
- Archeologia to niebezpieczny zawód?
Archeologów kojarzy się z reguły z pracami wykopaliskowymi. Badacze przeszłości działają z pomocą łopaty, szpachelki czy kielni oraz nieodłącznej miotełki. Ale to tylko jedna strona medalu. Archeolodzy korzystają z naprawdę wielu metod.
Ważną częścią tej nauki są eksperymenty. Badacze rekonstruują dawne narzędzia, a żeby je wykonać – korzystają tylko z technologii z dawnych czasów. Archeologia eksperymentalna to też próba wcielenia się w przedstawicieli dawnych ludów na innych polach. I tak też jest w przykładzie opisanym poniżej.
Jak wyglądała wyprawa archeologa?
Greer Jarrett, doktorant archeologii na Uniwersytecie w Lund w Szwecji, przeprowadził bardzo wymagający eksperyment. W 2022 roku przepłynął ponad 5000 km na pokładzie niewielkiej łodzi. Takiej, która miała możliwie jak najbardziej przypominać jednostki stosowane 1000 lat temu przez wikingów.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Jarrett żeglował wraz ze swoimi kompanami do koła podbiegunowego i z powrotem. Były to wyprawy śladami szlaków handlowych wojowniczych Skandynawów.
Eksperyment to droga do kluczowych wniosków
Dzięki temu, że Jarrett spędził wiele godzin na morzu, udało się mu dojść do wielu ciekawych wniosków. Opublikował je na łamach czasopisma „Journal of Archaeological Method and Theory”. Oto najważniejsze z nich:
- trasy handlowe wikingów (w latach 800–1050 r. n.e.) prowadziły szlakami bardziej odległymi od lądu, niż do tej pory sądzono;
- handel był oparty o gęstą, zdecentralizowaną sieć portów zlokalizowanych na wyspach i półwyspach. To one odgrywały kluczową rolę w handlu i podróżach w epoce wikingów. Badacz zlokalizował cztery hipotetyczne porty.
Archeologia to niebezpieczny zawód?
Przykład archeologa eksperymentalnego z Uniwersytetu w Lund pokazuje, że nie zawsze badanie dawnej przeszłości człowieka jest monotonne. Jego morskie wyprawy nie obyły się bez ryzyka. Kiedy u wybrzeży Norwegii pękła belka podtrzymująca grot, załoga była zmuszona improwizować, aby uchronić się przed niebezpieczeństwem.
Jednak dzięki takim wydarzeniom naukowiec zebrał wiele bezcennych informacji. Nie udałoby się to, gdyby pozostał w zaciszu gabinetu. Na przykład ustalił, że pływanie na otwartym morzu bywało prostsze od żeglowania obok lądu. Dlaczego? Wyzwaniem nawigowania w sąsiedztwie wysp i fiordów były prądy podwodne i wiatry katabatyczne, wiejące ze zboczy górskich. Sporym wyzwaniem było też przenikliwe zimno.
Aby zidentyfikować konkretne trasy wikingów, Jarrett przeprowadził również wywiady z żeglarzami i rybakami na temat tras z XIX i początku XX wieku. Wówczas łodzie żaglowe bez silników były nadal powszechne w Norwegii.
Warto wspomnieć, że tysiąc lat temu wikingowie nie nawigowali za pomocą mapy, kompasu czy sekstantu. Zamiast tego używali „map mentalnych”, w których kluczową rolę odgrywały wspomnienia i własne doświadczenia.
Źródło: Journal of Archaeological Method and Theory
Nasz autor
Szymon Zdziebłowski
Dziennikarz naukowy, z wykształcenia archeolog śródziemnomorski. Przez wiele lat był związany z Serwisem Nauka w Polsce PAP. Opublikował m.in. dwa przewodniki turystyczne po Egipcie, a ostatnio – popularnonaukową książkę „Wielka Piramida. Tajemnice cudu starożytności” o największej egipskiej piramidzie.

