Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Protest Władysława Sicińskiego
  2. Pierwszy sejm zerwany przed czasem
  3. Szlachta ochoczo korzystała ze swojego przywileju
  4. Koniec liberum veto

Liberum veto trudno uznać za uprawnienie wadliwe. Przeciwnie, w dobie wolnej elekcji, gdy zasiadający na tronie często nie byli Polakami i na względzie mieli przede wszystkim interesy swoich państw, ograniczenie władzy króla i oddanie decyzyjności w ręce szlachty było posunięciem całkowicie zrozumiałym. Problem w tym, że w niewłaściwych rękach, nawet narzędzie służące słusznej sprawie może stać się niebezpieczną bronią.

Protest Władysława Sicińskiego

26 stycznia 1652 roku w Warszawie rozpoczęły się obrady sejmu. Do 9 marca, czyli do dnia, na który wyznaczono koniec posiedzenia, nie podjęto żadnej uchwały. Zapadła wówczas decyzja o przedłużeniu obrad. Wówczas litewski szlachcic z Upity, Władysław Siciński, wstał i wykrzyczał: „Ja nie pozwalam na prolongatę!”. Wypowiedziawszy te słowa, natychmiast opuścił salę.

Posłowie musieli uznać, że w tej sytuacji kontynuowanie obrad nie jest możliwe. Marszałek postanowił jednak przedłużyć sesję do 11 marca, pod warunkiem, że Siciński zjawi się na sali. Tak się jednak nie stało, więc sejm trzeba było rozwiązać.

Pierwszy taki przypadek w historii polskiego parlamentaryzmu

Zasada jednomyślności, dążąca do osiągnięcia consensusu, ma swoje korzenie u podstaw polskiego parlamentaryzmu. Jednak przed 1652 rokiem liberum veto nie zostało zastosowane. Wprowadził je dopiero Władysław Siciński.

Zrobił to z własnej woli? A może z polecenia nieobecnego na posiedzeniu Janusza Radziwiłła? Istnieje taka teza. Tak czy inaczej, rok 1652 zapisał się w historii jako ten, podczas którego uprawnienie liberum veto weszło w życie, a sam Siciński, nazywany „Upiorem z Upity”, stał się symbolem nadużywania idei złotej wolności szlacheckiej.

Niechlubnym symbolem, bo obrady z 1652 roku dotyczyły spraw niezwykle istotnych dla państwa. Trwało wówczas powstanie Chmielnickiego. Polska musiała przygotować armię zdolną do dalszego prowadzenia walki z wrogimi oddziałami. Zerwanie sejmu w takim momencie było szaleństwem, które niestety w przyszłości powtórzyło się w wielu krytycznych dla państwa momentach. Nie można jednak nie wspomnieć, że Siciński miał do tego pełne prawo. Prolongacja obrad była bowiem zakazana uchwałą podjętą dziewiętnaście lat wcześniej.

Pierwszy sejm zerwany przed czasem

Na obronę upickiego posła należy dodać, że choć w powszechnej opinii to on jako pierwszy doprowadził do zerwania sejmu, de facto wcale tak nie było. Siciński jedynie nie zgodził się na przedłużenie posiedzenia ponad przewidziany prawnie czas. Do pierwszego faktycznego zerwania obrad doszło 5 listopada 1669 roku, w trakcie sejmu koronacyjnego Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Obrady zakończyły się w 35. dniu, z woli posła wołyńskiego Jana Aleksandra Olizara.

Szlachta ochoczo korzystała ze swojego przywileju

Już wcześniej zdarzało się, że sejm rozchodził się bez podjęcia uchwał. W czasie panowania Zygmunta III Wazy miało miejsce sześć takich przypadków. Gdy na tronie zasiadał Władysław IV, doszło do tego trzykrotnie. Należy jednak podkreślić, że przed 1652 rokiem sejmy rozchodziły się bez uchwał w sytuacji, gdy w opozycji stanęła część posłów. Dopiero niechlubne obrady z 1652 roku wprowadziły zasadę woli jednostki. Posłowie szybko zaczęli jej nadużywać.

W czasie rządów Jana II Kazimierza doszło do zerwania siedmiu sejmów. Gdy na tronie zasiadał Jan III Sobieski, obrady pięciokrotnie kończyły się przed czasem, bez podjęcia uchwał. Tendencja spadkowa nie wróżyła jednak niczego dobrego, bo gdy rozpoczęły się rządy Wettynów, nastąpił niemal całkowity paraliż parlamentarny. Za panowania Augusta II Mocnego zerwanych zostało dziewięć sejmów. Sytuacja stała się jeszcze gorsza za Augusta III. Wówczas tylko jedne obrady doszły do skutku.

Jak bardzo wadliwe było liberum veto? Wystarczy powiedzieć, że w XVII i XVIII wieku zerwano 73 sejmy. Często dochodziło przy tym do sytuacji iście kuriozalnych. Dla przykładu, w 1688 roku obrady zerwano, zanim się zaczęły, bowiem jeszcze przed wybraniem marszałka.

Koniec liberum veto

W takich warunkach sprawowanie rządów w państwie było właściwie niemożliwe. Królowie próbowali radzić sobie z tym, jak mogli. W czasie panowania Augusta II kluczowe decyzje były podejmowane w oparciu o sejmy skonfederowane, bowiem w radach skonfederowanych decydowano większością głosów. Paradoksalnie, z tej samej furtki skorzystali zaborcy, którym na rękę było zachowanie liberum veto. Należy bowiem pamiętać, że Pierwszy Sejm Rozbiorowy miał charakter skonfederowany, więc niemożliwym było rozwiązanie go przy zastosowaniu liberum veto.

Reklama

Dzięki zawiązywaniu konfederacji, za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego liberum veto praktycznie wyszło z użycia, choć formalnie wciąż obowiązywało. W trakcie obrad Sejmu Wielkiego doszło do serii wystąpień postulujących za zniesieniem zasady jednomyślności. Opowiedział się za tym między innymi Stanisław Staszic. Dopiero Konstytucja 3 maja zakończyła swoimi postanowieniami niechlubną tradycję, ochoczo kultywowaną przez szlachtę i podsycaną przez wrogie mocarstwa.

Nasz autor

Artur Białek

Dziennikarz i redaktor. Wcześniej związany z redakcjami regionalnymi, technologicznymi i motoryzacyjnymi. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o historii, kosmosie i przyrodzie, ale nie boi się żadnego tematu. Uwielbia podróżować, zwłaszcza rowerem na dystansach ultra. Zamiast wygodnego łóżka w hotelu, wybiera tarp i hamak. Prywatnie miłośnik literatury.
Reklama
Reklama
Reklama