„Stranger Things” pokazuje magiczne lata 80. Jak ta dekada wyglądała w Polsce?
Na świecie trwa nostalgia za latami 80. XX w. Przykładem mogą być seriale „Stranger Things” czy „Paper Girls”. W Polsce ta dekada budzi mieszane uczucia.

- Max Suski
Spis treści:
Za co kochamy lata 80.? Zaraz, zaraz, czy na pewno kochamy? Były przecież tak dawno, że pamiętamy już tylko jakieś ich skrawki, echa przeżyć i emocji. Czy można kochać kogoś, kogo się ponad trzydzieści lat nie widziało? Popularność serialu „Stranger Things” w Polsce zdaje się na to wskazywać.
Zwykliśmy dzielić czas na dekady, bo tak jest łatwiej porządkować mody, trendy, style życia. I akurat w Polsce mieliśmy szczęście do przełomów w latach wyrażonych względnie okrągłymi liczbami. Tak jak epoka prosperity Edwarda Gierka zaczęła się w grudniu roku 1970, tak skończyła się niemal równo dekadę później głębokim kryzysem i powstaniem Solidarności. Rok 1980 to jedna z najważniejszych, symbolicznych dat w naszej historii. Tak samo jak rok 1989, który pozostanie cezurą oddzielającą całą epokę PRL-u od prawdziwie niepodległej III RP. Dlatego mówiąc o latach 80. w Polsce, nie sposób uciec od polityki.
Lata 80. w Polsce – stracona dekada?
Między początkiem a końcem dekady jest wiele podobieństw. Zaczęło się od strajków i legalizacji Solidarności, skończyło na tym samym. Zaczęło od festiwalu wolności i skończyło kolejnym. Między nimi rozciąga się „stracona dekada” – jak często określa się lata 80., kiedy rozwój kraju praktycznie stanął.

Ale dla ludzi, którzy dziś są po pięćdziesiątce lat to jednocześnie czas młodości, pełnego emocji dojrzewania. Tak jak starsi, których młodość przypadała na czas wojny, potrafią przypominać sobie ze wzruszeniem epizody z lat okupacji i życia w powojennej nędzy, tak i pokolenie wyrosłe w „ejtisach” nie wspomina w pierwszej kolejności mroków stanu wojennego, lecz tęskni za godzinami spędzonymi na grze w „Space Invaders” w osiedlowej budzie albo smakiem paprykarza szczecińskiego pałaszowanego pod namiotem w Bieszczadach. No i za pierwszymi szybszymi uderzeniami serca.
Dlatego ktoś, kto żył w danej epoce, analizując ją, nie ucieknie od subiektywnych ocen kreślonych przez własne wspomnienia. Obiektywnie lata 80. będą mogły ocenić dopiero przyszłe pokolenia, pozbawione wszelkich sentymentów.
Realia lat 80.
Spójrzmy na ówczesne realia: stan wojenny, poczucie osaczenia i opresji niedemokratycznej władzy, brak suwerenności, szalejąca cenzura, dramatyczne braki w zaopatrzeniu, kartki na wszystko, wszędzie kolejki, toporna propaganda w telewizji plus unosząca się nad tym wszystkim bolesna świadomość dramatycznego zapóźnienia wobec cywilizowanego świata. Żadna epoka nie wytworzyła w Polakach takiego kompleksu niższości, kompleksu (nie)posiadania jak lata 80. Otoczeni pustymi półkami modliliśmy się do każdego dolara, każdego towaru z Zachodu, kolorowego opakowania na wystawie w Peweksie, do każdej zachodniej marki. Z nabożną czcią traktowaliśmy puszki po piwie i plastikowe reklamówki z niemieckich supermarketów.
To, co na zachód od Łaby było śmieciem, u nas lądowało na centralnym miejscu na regale. Wszystko co zagraniczne było z założenia lepsze niż nasze. Wtedy naprawdę wydawało się, że tak już będzie zawsze. Poczucie beznadziei i swoistej klaustrofobii potęgowały trudności w zdobyciu paszportu i wyjeździe za granicę. Uczyliśmy się kombinować, płacić łapówki, załatwiać – bo zwyczajnie kupić się przecież nie dało.
Kultura lat 80.
Z drugiej strony lata 80. to wyjątkowo płodny czas dla popkultury, także w Polsce. Nowe gatunki muzyczne, rozkwit teledysków, znakomite kino popularne. Do tego coraz szybszy rozwój nowych technologii, dzięki któremu upowszechniły się ikony dekady: walkman, płyta kompaktowa, magnetofon kasetowy, magnetowid, mikrokomputer. Gwałtownie rozwijała się światowa motoryzacja.

Ale jest i trzecia strona. Przyznajmy uczciwie, że lata 80. to także fatalne fryzury, kiczowate ubrania, a także początek panowania tandety i bezguścia. To właśnie wtedy szlachetne i naturalne materiały zaczęto na całym świecie stopniowo zastępować plastikiem, bo taniej. W Polsce dochodziło do tego jeszcze przekleństwo brakoróbstwa i niskiej jakości niemal wszystkiego – od coraz bardziej szarych zeszytów szkolnych po coraz bardziej przestarzałe, zawodne i nędzne wytwory FSO.
Bieda i nostalgia
Podsumujmy: w połowie lat 80. przeciętna polska rodzina nie miała samochodu, komputera, nawet stacjonarnego telefonu. Telewizor był czarno-biały i odbierał najwyżej dwa państwowe programy. W kuchni co prawda stała lodówka, a w łazience pralka, ale rzadko automatyczna. W windzie nie było żarówki (znowu ukradli, a w sklepie nie ma), a dziur w chodnikach nikt nie naprawiał.
Ale jednocześnie kwitło życie towarzyskie, czemu sprzyjało poczucie wspólnoty i jedności przeciw wspólnemu wrogowi – władzy symbolizowanej przez „spawacza” Jaruzelskiego i cyniczne komentarze Jerzego Urbana. Dzięki pełnym zapału dziennikarzom radiowym mieliśmy względnie szeroki dostęp do nowości muzycznych. System gospodarczy w ramach niezamierzonych skutków ubocznych chronił nas przed przekleństwem durnych reklam. Nie znaliśmy odmóżdżających telenowel ani głupich teleturniejów, mieliśmy za to Wielką Grę, a nakłady książek i płyt sięgały setek tysięcy egzemplarzy.
Lata 80. były pod wieloma względami okropne – zwłaszcza w Polsce. Ale przypadły na ten moment w życiorysach wielu z nas, że nie umiemy spojrzeć na nie bez sentymentu. Bo na emocje i wspomnienia nikomu jeszcze kartek nie udało się wprowadzić.
Źródło: archiwum NG

