W tym artykule:

  1. Legenda „zbawcy Luwru”
  2. Bohaterski Florentyn Trawiński
  3. Wytężona praca, nie bohaterstwo
Reklama

Kiedy Francja rządzona przez cesarza Napoleona III w kompromitujący sposób przegrywała wojnę z Prusami, w Paryżu zawrzało. Najpierw zlikwidowano cesarstwo i powołano republikę z Rządem Obrony Narodowej na czele. Niewiele to pomogło: wojska pruskie oblegały stolicę, a władze pogrążyły się w kapitulanckich nastrojach. Wówczas na ulicach doszło do rewolty. Różnorodne lewicowe grupy przejęły ośrodki władzy w mieście i proklamowały Komunę, rządy ludu. W gronie bojowników było wielu cudzoziemców, w tym blisko sześciuset Polaków (najwięcej, obok Belgów i Włochów). Znaleźli się wśród nich, pełniąc ważne funkcje dowódcze, m.in. nasi bohaterowie z powstania styczniowego: Jarosław Dąbrowski i Walery Wróblewski.

Legenda „zbawcy Luwru”

Komunardzi zamierzali przeprowadzić radykalne socjalistyczne reformy i poprowadzić lud do skutecznego oporu przeciw Prusakom. Na drodze stanęli im jednak sympatycy starej władzy, nazywani Wersalczykami. Doszło do krwawych walk, w mieście panował chaos. Z głodu mieszkańcy jedli psy, koty, myszy i szczury.

100 lat temu Jan Parandowski napisał słynną „Mitologię”. Grecję pokochał dzięki podróżom

Kiedy w 1924 roku 29-letni Jan Parandowski publikował swoją „Mitologię”, nawet nie podejrzewał, że oddaje w ręce czytelników książkę, która stanie się lekturą szkolną dla pokoleń...
Parandowski
„Mitologia" Parandowskiego kończy 100 lat. Powstawała w niezwykłych okolicznościach. Fot. maradon 333/Shutterstock

Komunardzi dewastowali kościoły, klasztory i relikty starej władzy. Gdy szala przechylała się na stronę Wersalczyków, grupa rewolucjonistów postanowiła podpalić pałace i urzędy, by zrobić z nich mur nie do przejścia dla wroga. Wśród wytypowanych placówek znalazł się także Luwr.
Komunardzi porozstawiali po muzealnych salach beczki wypełnione naftą.

Wiadomo, że „Mona Lisa” już wcześniej została ewakuowana. Czy jednak wszystkie skarby zabrano z Luwru? Wątpliwe. Wyglądało na to, że dla zdesperowanych rewolucjonistów arcydzieła nic nie znaczą. Gotowi byli puścić je z dymem, bo kojarzyły im się tylko z dawną władzą, wyzyskującą lud. W ostatniej chwili przeszkodził fanatykom Polak Florian (Florentyn) Trawiński. Ten syn powstańca styczniowego wychował się na emigracji we Francji. Też był komunardem, jednak przed wybuchem walk pracował w ministerstwie oświaty w departamencie sztuk pięknych. Miał więc większe pojęcie o znaczeniu zbiorów Luwru niż prości rewolucjoniści. Z grupą współpracowników Polak pozamieniał beczki z naftą na beczki z wodą. Dzięki temu Luwr ocalał, chociaż inne pałace stanęły w ogniu.

Bohaterski Florentyn Trawiński

Mimo desperackich zabiegów rewolucjonistów Komuna upadła. Wersalczycy zastosowali bezwzględne represje. Rozstrzelali dziesiątki tysięcy komunardów. Przetrwały do dziś makabryczne zdjęcia trupów komunardów, upakowanych w ciasnych, cienkich trumnach. Tylko podczas tzw. krwawego tygodnia, między 21 a 28 maja 1871 roku, Wersalczycy zabili 30 tysięcy osób. W tym wielu Polaków, których wręcz z miejsca brano za rewolucjonistów. Wystarczyło przyznać, że się jest Polakiem, by zginąć. Florentyn Trawiński jednak przeżył. Wersalczycy docenili bowiem jego rolę w ocaleniu Luwru. Co więcej, mianowali go jednym z kierowników muzeum.

Historia Polaka byłaby niezwykle krzepiąca, gdyby tylko była prawdziwa. O Trawińskim można przeczytać w wielu książkach i na rozmaitych stronach internetowych. Doczekał się nawet ufundowanej przez Ministerstwo Obrony Narodowej tablicy pamiątkowej na paryskim Domu Polskiego Kombatanta. Jednak dopiero kilka lat temu historyczka sztuki i dokumentalistka Mirosława Sikorska postanowiła sprawdzić, ile prawdy jest w tej opowieści o Polaku, który uratował Luwr.

Pałac w Tuileries zniszczony podczas Komuny Paryskiej. Fot. Hulton-Deutsch Collection/CORBIS/Corbis via Getty Images

Wytężona praca, nie bohaterstwo

– Muszę wiele osób rozczarować. W archiwach nie znalazłam ani jednego dokumentu potwierdzającego taki wielki czyn polskiego emigranta we Francji. Choć zaczynając pracę nad tym tematem, nie miałam zamiaru obalać tego mitu – stwierdziła Sikorska w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”.

Z opublikowanej przez Sikorską książki wynika, że nazwiska Trawińskiego nie ma na listach komunardów.

Miał wtedy zaledwie 21 lat, nie piastował żadnej ważnej funkcji, a po upadku Komuny zaczął pracę w policji jako tłumacz. Dopiero potem związał się z muzealnictwem, po latach zaproponowano mu posadę jednego z dyrektorów Luwru, a w 1892 roku został sekretarzem generalnym muzeów francuskich. Nie zapomniał przy tym o Polsce, m.in. promował artystów znad Wisły, tłumaczył dzieła polskich pisarzy. Napisał też przewodnik po Luwrze, przełożony na wiele języków. Zmarł w 1906 roku, w wieku 56 lat.

Co więc z legendą o zbawcy Luwru? – Mirosława Sikorska udowodniła niezbicie, że cała ta historia jest mistyfikacją, a rzeczywiste zasługi Florentyna Trawińskiego dla francuskich muzeów – późniejszej daty – nie nosząc znamion bohaterstwa, są rezultatem jego wieloletniej, uczciwej, wytężonej pracy – ocenił to w recenzji jej książki historyk sztuki dr hab. Bogusław Krasnowolski.

ŹRÓDŁA:

Reklama
  • Urszula Kozierowska, Stanisław Kocik, „Polska- Francja: więzi odległe i bliskie”, Wydawnictwo Interpress, 1978,
  • Mirosława Sikorska, „Florentyn Trawiński – Zbawca Luwru. Fakty i mit”, Zakład Narodowy Rawiteum, 2018,
  • Mirosława Sikorska, Szymon Łucyk, „Nasz człowiek w Luwrze”, w: „Tygodnik Powszechny”, 11 października 2021

Nasz ekspert

Adam Węgłowski

Adam Węgłowski – dziennikarz i pisarz. Były redaktor naczelny magazynu „Focus Historia”, autor artykułów m.in. do „Przekroju”, „Ciekawostek historycznych”. Wydał serię kryminałów retro o detektywie Kamilu Kordzie, a także książki popularyzujące historię, w tym „Bardzo polską historię wszystkiego” oraz „Wieki bezwstydu”. Napisał też powieść „Czas mocy” oraz audioserial grozy „Pastor” – rozgrywający się na przełomie wieków XVII i XVIII w Prusach. W swoich rodzinnych stronach, na Mazurach, autor umiejscowił także powieści „Pruski lód ” oraz „Upierz”.
Reklama
Reklama
Reklama