Czy epoka kamienia to tak naprawdę epoka drewna? Zachwycające konstrukcje sprzed wielu tysięcy lat
Dowody na to, że przodkowie człowieka wykorzystywali drewno jako materiał budowlany mają nawet 400 tys. lat. Ale naprawdę olbrzymie konstrukcje z tego budulca zaczęły powstawać w Europie 7 tysięcy lat temu. W ostatnich latach odkryto je również w Polsce. Czy to pora, by zmienić nazwę epoki kamienia na epokę drewna?

- Agnieszka Krzemińska
Spis treści:
- Konstrukcje sprzed setek tysięcy lat?
- Bardzo stare chaty
- Jak wyglądały najstarsze domy Japończyków?
- Wysyp wielkich budowli w neolicie
- Polskie „piramidy”
- Mniejsze drewniane produkty ludzkiego geniuszu
- Pora na zmianę nazwy epoki?
W latach pięćdziesiątych XX wieku w dolinie rzeki Kalambo na granicy Zambii i Tanzanii odkryto bardzo stare fragmenty drewna. Wówczas nie potrafiono ocenić ich wieku i tego, czy zostały intencjonalnie obrobione. Dopiero w 2019 roku, po odkryciu nowych fragmentów, udało się ustalić, że klin, kawałek pnia o prostokątnym kształcie, oraz kij do kopania, przypominający narzędzia używane do dziś na pustyni Kalahari, miały od 324 do 390 tysięcy lat.
Konstrukcje sprzed setek tysięcy lat?
Dwa fragmenty drewna z lokalnego gatunku Combretum zeyheri były jednak o ponad 100 tysięcy lat starsze. Jedna z belek, mierząca niemal półtora metra, miała zwężające się końce i leżała pod kątem siedemdziesięciu pięciu stopni na drugiej, która miała wgłębienie umożliwiające ich połączenie.
Według odkrywców to ślad po zaawansowanej technice ciesielskiej, która mogła stanowić podstawę do budowy takich konstrukcji jak platformy mieszkalne czy przeprawy przez rzekę wzniesione przez Homo heidelbergensis 476 tysięcy lat temu. Nie wszyscy badacze zgadzają się jednak z tą interpretacją. Profesor Jacek Kabaciński uważa, że skany 3D belek zamieszczone w publikacji są zbyt mało precyzyjne, by potwierdzić intencjonalne modyfikowanie drewna.
„W trakcie badań na paleolitycznych i mezolitycznych stanowiskach torfowych widziałem wiele podobnych zabytków, które później okazywały się naturalnie powstawać na skutek przemieszczania się materiału czy falowania wody w strefie brzeżnej. Ale to wcale nie musi oznaczać, że Homo heidelbergensis czy neandertalczycy nie używali drewna jako budulca. Przeciwnie, przecież budowali z niego domy, tratwy i łodzie.”
Bardzo stare chaty
Dowody na to, że przodkowie człowieka wykorzystywali drewno jako materiał budowlany, pojawiają się również w innych miejscach. Archeolodzy odkryli na stanowiskach paleolitycznych pozostałości drewnianych szałasów. W Terra Amata, koło Nicei, 400 tysięcy lat temu powstały owalne chaty o długości od 9 do 16 metrów i szerokości od 4 do 7 metrów.
Konstrukcja była prosta – drewniane pale wbito w ziemię, tworząc szkielet, a następnie przykryto go skórą, którą obciążono otoczakami, by nie zerwał jej mistral. Podobne szałasy budowali łowcy-zbieracze przez cały paleolit, a w Wilczycach na Sandomierszczyźnie, na stanowisku sprzed 16-15 tysięcy lat, wyposażyli je w kamienny bruk, który chronił przed chłodem wiecznej zmarzliny.
Jak wyglądały najstarsze domy Japończyków?
Rybacy i zbieracze kultury Jōmon, żyjący 6 tysięcy lat temu, budowali w Sannai-Maruyama na północy Honsiu długie drewniane domy, a nadwyżki żywności przechowywali w olbrzymich magazynach na palach, co chroniło je przed szkodnikami. Budowle te miały konstrukcję nośną z plecionki pokrytej gliną, korą drzew lub liśćmi, a ich ściany opierały się na potężnych słupach z kasztanowca japońskiego.
Najwyraźniej ten typ budownictwa sprawdzał się niezależnie od sposobu gospodarowania, ponieważ podobnie wyglądały domy pierwszych rolników w Europie. Na terenie ziem polskich długie domy wznosili przedstawiciele kultury ceramiki wstęgowej rytej. Miały one długość od 12 do 40 metrów i szerokość 7 metrów, a ich dachy o dwuspadowej konstrukcji wspierały się na kilku rzędach podpór.
Wysyp wielkich budowli w neolicie
W neolicie w ogóle postawiono na rozmiar, co badacze nazwali megalityzmem (gr. Megas – wielki, lithos – kamień), jednak ta architektoniczna mania wielkości nie dotyczyła tylko kamienia. W Niemczech, Austrii, Słowacji, Czechach, na Węgrzech i w Polsce około 7 tysięcy lat temu pojawiły się drewniane rondle – ogromne, koncentryczne pierścienie rowów, wałów i palisad.

Te monumentalne budowle miały średnicę dochodzącą do 300 metrów. Fotografia lotnicza i metody geofizyczne umożliwiły zidentyfikowanie stu trzydziestu takich konstrukcji. Wciąż jednak nie wiadomo, czy te otoczone palisadą miejsca pełniły funkcje obronne, religijne, handlowe czy może astronomiczne.
Polskie „piramidy”
Inną formą budowli XXL były olbrzymie drewniano-ziemne grobowce o wydłużonym trapezowatym kształcie, które w kulturze pucharów lejkowatych pełniły funkcję nie tylko sepulkralną, ale także propagandową i tożsamościową. Tam, gdzie były kamienie – w Wielkopolsce i na Kujawach – te liczące nawet 120 metrów nasypy ziemne okładano kamiennym płaszczem, w rejonach, w których ich nie było – wykorzystywano drewno.
W ten sposób powstawały megaksylony (gr. Xylon – drewno) – drewniane wersje megalitycznych grobowców. W Polsce, w Słonowicach koło Kazimierzy Wielkiej, na przełomie IV i III tysiąclecia p.n.e. znajdowało się ich pięć, a w Dębianach pod Sandomierzem – siedem mniejszych.
W 2024 roku Czesi natrafili koło miasta Hradec Kralove na liczący 6 tysięcy lat grobowiec o długości 190 metrów i 15 metrów szerokości, co czyni z niego najstarszy i najdłuższy grobowiec Europy. Podobnie jak rondele megaksylony zniknęły z krajobrazu; pozostały po nich rowy, z których pozyskiwano ziemię, oraz dołki posłupowe po otaczającej je palisadzie.

Nowoczesne metody pozwalają je nie tylko namierzyć, ale także określić, z jakiego drewna były wykonane, na przykład z odpornego dębu, elastycznego wiązu czy mocnego jesionu. Pewne jest, że technologia, która pozwalała na ich wznoszenie, była równie zaawansowana jak w przypadku megalitów; co więcej, drewniano-ziemne giganty były nawet lepiej widoczne w krajobrazie niż konstrukcje z kamienia, a tym samym robiły zapewne równie duże wrażenie.
Mniejsze drewniane produkty ludzkiego geniuszu
Drewniane rzeźby też nie są wieczne. Jeśli nie trafiły do bagien lub egipskich piasków, to szanse, że bez uszczerbku przetrwają więcej niż tysiąc lat, są minimalne. Średniowieczne krucyfiksy, piety, świątki i figury świętych miały szczęście, gdy trafiły na sprzyjające warunki w kościołach, klasztorach czy kryptach.
Aby jeszcze wydłużyć ich życie, w muzeach wstawia się je do specjalnych pomieszczeń i stale poddaje konserwującym zabiegom. W archeologii od lat trwa debata na temat tego, czy należy wyjmować z bagien i wód wszystkie drewniane artefakty i wraki, skoro od momentu zetknięcia z powietrzem zaczynają niszczeć.
To kolejny „drewniany paradoks”: z jednej strony będziemy mieli coraz więcej dowodów na siłę i znaczenie drewna w przeszłości, skoro wiemy, jak i gdzie go szukać i badać, z drugiej jednak – musimy pamiętać o jego podatności na zniszczenie, zanim zdecydujemy się je wydobyć.
Pora na zmianę nazwy epoki?
Czy w takim razie epoka kamienia nie powinna być nazywana epoką drewna? Polski filolog klasyczny i historyk kultury Ryszard Gansiniec, chcąc dowartościować ten materiał, zaproponował w 1952 roku, by zamiast o paleolicie mówić o paleoksylu. Termin ten nie zyskał akceptacji i chyba słusznie, bo nie sposób wyznaczyć momentu, kiedy epoka ta przestała istnieć, przecież nadal wykorzystujemy drewno, i to z nie mniejszym rozmachem niż nasi przodkowie. Co więcej, zaczyna wracać nawet tam, skąd zostało wyparte.
W XX wieku świat postawił w budownictwie na stal i beton, jednak gdy okazało się, że materiały te mają wiele wad, znów sięgnięto po drewno. W budownictwie zapanował wręcz neoksyl, a promujący go Skandynawowie już wznoszą drewniane osiedla i drapacze chmur. Choć materiałoznawcy wykorzystują najnowsze technologie, sięgają też po stare rozwiązania, jak znana w Japonii od setek lat technika Shou Sugi Ban, polegająca na opalaniu drewna budowlanego, co ma je chronić przed ogniem, wodą, szkodnikami oraz pleśnią i przedłuża jego trwałość. Korzenie tej metody sięgają zresztą pradziejów — 300 tysięcy lat temu stosowali ją neandertalczycy w Schoningen, którzy hartowali w ogniu końcówki swoich oszczepów.
W czasach PRL-u bajkowe przygody pradziejowej rodziny zatytułowane Między nami jaskiniowcami były jedną z ulubionych telewizyjnych kreskówek wielu dzieci. Fred Flintstone pracował w kamieniołomie, wraz z żoną Wilmą i córeczką Pebbles mieszkali w kamiennym domu z kamiennym wyposażeniem i mieli samochód z kołami z kamienia, który napędzano nogami. Co prawda, tu i owdzie pojawiały się elementy drewniane, lecz w tej parodii współczesności w pradziejowym kostiumie nie zwracało się na nie uwagi. Tym, co miało odróżniać nas od Flintstonów – poza zwierzętami służącymi za rożne sprzęty domowe – był właśnie wszechobecny kamień.
Taką wizję paleolitu czas skorygować: nie dość, że nasi przodkowie znacznie częściej niż w jaskiniach mieszkali w drewnianych szałasach, to jeszcze zasiadali wokół ognisk, by ciosać, strugać, rzeźbić, pleść i dłubać w zębach drewnianymi drzazgami. Być może, snując opowieści o bogach i duchach żyjących w koronach i korzeniach drzew.
Nie mamy pewności, kiedy homininy zaczęły się werbalnie porozumiewać i co przyczyniło się do rozwoju mowy, choć jedna z teorii zakłada, że była ona potrzebna do przekazywania wiedzy na temat technik kamieniarskich i instruowania, jak krok po kroku łupać krzemienie. Niewykluczone jednak, że jeszcze więcej tłumaczenia i objaśnień wymagała nauka oszczepnictwa, fletnerstwa (umiejętności wytwarzania grotów strzał i oszczepów), stolarstwa, plecionkarstwa, ciesiołki, smolarstwa, rzeźbiarstwa, snycerstwa, szkutnictwa, tokarstwa.
Nazwa paleolit dla najstarszych dziejów ludzkości jak na razie nie jest zagrożona, nie należy jednak zapominać, że w cieniu kamienia zawsze było miękkie, pachnące i żyjące drzewo, za którym kryły się zarówno technika, jak myśl i współdziałanie, nie tylko nasze.
Zanim zaczęliśmy pisać historię Homo sapiens, ktoś inny już budował z drewna domy, konstruował narzędzia, broń i ozdoby, ponieważ umiejętność planowania i używania dostępnych materiałów nie była wyłączną domeną naszego gatunku. Przez długi czas nie byliśmy jedyni. Naszą planetę dzieliliśmy z innymi istotami, które chodziły, myślały i działały równolegle do nas – homininami.
To jest przedruk z książki pt. „Homo (nie tylko) sapiens. Inna opowieść o naszych przodkach”, autorstwa Agnieszki Krzemińskiej, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego. Tytuł, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji.


