Reklama

Spis treści:

  1. Geoinżynieria Majów
  2. Majowie w drodze do upadku
  3. Klimat kontra Angkor
  4. Wiele przyczyn upadku Angkoru
  5. Każda cywilizacja upada
  6. Czy zmiany klimatu zniszczą naszą cywilizację?

Majańska cywilizacja miejska kwitła wbrew znacznym ograniczeniom narzuconym przez przyrodę w latach 250–900 n.e., czyli w epoce zwanej okresem klasycznym w historii Majów. Ich biegłość w architekturze odzwierciedlała postępy w matematyce, astronomii i sztuce.

Geoinżynieria Majów

Majowie potrafili wpływać na hydrologię regionu przez zmianę podziemnych lejów krasowych w zbiorniki zasilające system intensywnego nawadniania upraw na tarasach rolnych. Las deszczowy został wyrżnięty na skutek wzmożonego rolnictwa żarowego [polegającego na wycinaniu i paleniu lasów – przyp. tłum.].

Umiejętność kontrolowania środowiska pozwoliła tamtejszej populacji w okresie klasycznym szybko się rozrosnąć. Budowa monumentu – znaku bogactwa i śmiałości – osiągnęła szczyt pod koniec tego okresu. Legendarne wysokie zabudowania w Tikalu datuje się na okres tego gorączkowego boomu. Ale gdy działalność przyspieszała, nagle wszystko upadło.

Lidar pokazał skalę majańskiego megalopolis, a nowoczesna technologia częściowo wyjaśniła także jego upadek. Stephens mógł wyobrażać sobie, że Majowie mieszkali w miastach zacienionych koroną dżungli, ale niedawne analizy próbek pyłków dowiodły, że pod koniec VIII wieku n.e. Jukatan był wylesiony. Miasta i pola rozlewały się po ogołoconych równinach.

Wielkie drzewa ścięto i spalono, aby produkować gips w przemysłowych ilościach. Trzeba było spalić 20 drzew, żeby uzyskać 1 metr kwadratowy tynku wapiennego. Obnażoną ziemię wykorzystywano w celach rolniczych. Gęb do wykarmienia przybywało, a ekosystem naprężał się do granic możliwości. Majowie potrafili przystosowywać się do warunków i łagodzić częste susze wytrawnymi technikami zarządzania, ale nie umieli zaadaptować się do kryzysu, który rozpoczął się około 760 roku.

Studnia krasowa Ik-Kil Cenote w Chichen Itza
Studnia krasowa Ik-Kil Cenote w Chichen Itza /Fot. ecstk22/Shutterstock

Próbki lodu pobrane z Grenlandii pokazują, że mniej więcej w tym czasie promieniowanie słoneczne nagle osłabło. Temperatury na półkuli północnej spadły na łeb, na szyję, a globalne układy pogodowe przesunęły się na północ. Atlantycki deszcz, który nawadniał Jukatan, nie przyszedł. Próbki osadu z jezior w tym regionie potwierdzają, że Majów dotknęła długa i wyjątkowo surowa susza. Ponadto żyli oni na obszarze już i tak zagrożonym z powodu utraty lasu deszczowego.

Majowie w drodze do upadku

W dobie katastrofy – po części ludzkiej, po części naturalnej – mieszkańcy zaczęli opuszczać miasta jedno po drugim i zostawiać je przyrodzie. Glebę na półwyspie wyjałowiły deforestacja, erozja i nadmierna eksploatacja. Zmiana klimatu wysuszyła ziemię, ale wylesienie jeszcze spotęgowało klęskę.

Gdy społeczeństwo Majów stanęło twarzą w twarz z niedostatkiem, popadło w chaos. Miasta walczyły ze sobą o kurczące się zasoby. Szlaki handlowe, które przecinały niziny i wzbogacały je po drodze, zastąpiono drogami morskimi. W 900 roku Tikal był niemal pusty, stał się jednym z kilkudziesięciu wymarłych miast. Las deszczowy szybko powrócił. Ekosystem mógł w pełni się odrodzić, zanim Avendaño prawie tysiąc lat później przypadkiem natknął się na lasy, ale miasta nigdy się nie odrodziły.

Klimat kontra Angkor

W Kambodży korzenie gigantycznego baniana (figowca bengalskiego), który wyglądał jak nie z tego świata, mocno obej­mują wspaniałe budowle Angkoru, w XI–XIII wieku n.e. największego miasta na świecie. Angkor, podobnie jak Tikal, był ogromną, rozproszoną aglomeracją, zajmującą teren o powierzchni współczesnego Paryża, na którym mieściło się prawie 1 000 000 osób.

Tak jak u Majów, tu też bazowano na zaawansowanej sieci hydraulicznej. I, podobnie jak w majańskich miastach, kambodżańskie megalopolis też niezwykle obciążało ekosystem. Ogromny obszar miejski został zamieniony w wyrafinowaną infrastrukturę sieci wodnych dorzeczy, retencji i redystrybucji, złożoną z kanałów, rowów nawadniających i zbiorników, które radziły sobie z miesiącami suszy oraz intensywnymi monsunowymi opadami deszczu.

Miejski styl życia na ogromną skalę obserwowany w Kambodży był możliwy dlatego, że dokonywano redystrybucji wody na obszar ponad 1000 kilometrów kwadratowych, co umożliwiało całoroczne uprawianie roli. Miejską maszynę napędzała spora i wysoce kontrolowana siła robocza. Miejski teren zbiegał się z wiejską ziemią. W rzeczywistości brakowało jakiegokolwiek rozróżnienia między nimi, ponieważ Angkor był jak przerośnięta wioska w podmokłym otoczeniu, z rzadką zabudową mieszkalną zbitą na kopcach wśród pól ryżowych.

Setki kilometrów kwadratowych lasu zostały obnażone po to, by stworzyć otwarty i niezwykle przebudowany krajobraz miejski. Zdolność tak kompletnego manipulowania środowiskiem była źródłem siły Angkor i umożliwiła wykarmienie 1 000 000 mieszkańców. Była też jego największą słabością.

Susza i powódź, czyli ekstremalne warunki wykończyły Angkor
Susza i powódź, czyli ekstremalne warunki wykończyły Angkor /Fot. Marcin Konsek/https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0/

Dendrochronologia mówi nam o tym, że stały ląd Azji Południowo-Wschodniej dotknęła zmiana klimatu spowodowana przejściem od średniowiecznego optimum klimatycznego do małej epoki lodowcowej. Kanały zamulił osad, który spłynął ze wzgórz razem z nietypowo intensywnymi opadami deszczu, które dręczyły megalopolis powodziami. Ulewy, jak podpowiada nam dendrochronologia, przychodziły jednak między długimi okresami suszy od XIV do XV wieku – był to zarówno najbardziej mokry, jak i najbardziej suchy czas w całym tysiącleciu.

Monsun stał się groźnie nieprzewidywalny. Drwił sobie z wyszukanego systemu inżynieryjnego, zaprojektowanego z uwzględnieniem dość przewidywalnego (choć wymagającego) klimatu. System nie mógł poradzić sobie z erozją ani osadem, w dużej mierze spowodowanymi wiekami wylesiania.

Populacja zaczęła maleć, dżungla znów pochłonęła nieustannie kurczące się peryferia konającego miasta. Gdy ludzie opadli z sił, nie można już było utrzymać skomplikowanych wodociągów. Dlatego temu, co pozostało z Angkoru, jeszcze bardziej zagrażały powodzie. W końcu mieszkańcy opuścili wspaniałe średniowieczne miasto. Została w nim mała grupa sumiennych mnichów, przestrzegających religijnych rytuałów.

Wiele przyczyn upadku Angkoru

Nowoczesny analityk systemów przyjrzał się temu, co zdarzyło się w Angkorze, i dostrzegł proces „kaskadowego niepowodzenia decydującej infrastruktury w następstwie skrajnego klimatu”. Zarządzanie wodą w mieście składało się z wielu oddziałujących na siebie i współzależnych elementów. Drobne problemy w funkcjonowaniu złożonego systemu, wywołane zmianą klimatu, wywołały falę potęgujących się porażek. Osiągnęła punkt krytyczny, po przekroczeniu którego powrót do normy nie był możliwy.

Nie była to nagła, apokaliptyczna katastrofa – raczej stopniowe pogarszanie się miejskiego środowiska przez kilkadziesiąt lat, aż porzucenie go stało się jedynym wyjściem. Średniowieczny Angkor, jak dowiedli naukowcy, ma liczne wspólne cechy techniczne z dzisiejszymi skomplikowanymi systemami. Powinniśmy widzieć w tym, co się stało, ostrzeżenie.

Każda cywilizacja upada

Upadek miast Majów oraz Angkoru w obliczu chwiejności klimatycznej to nie są odosobnione przypadki. Imperium akadyjskie w Mezopotamii przeżyło dezurbanizację w wyniku starożytnej megasuszy, kiedy od około 2200 roku p.n.e. obserwowano znaczne ochłodzenie powierzchni subpolarnego Oceanu Atlantyckiego.

Efekt domina rozpoczął się wraz z globalną zmianą klimatu, łącznie z wyjaławianiem się Azji Południowo-Wschodniej. Zmiana osłabiła też azjatycki monsun, co skutkowało porzuceniem około 1800 roku p.n.e. kilkudziesięciu ogromnych miast składających się na cywilizację doliny Indusu. Gdy poziom mórz opadł, rzeki zmieniły bieg, a systemy irygacyjne zostały zarzucone, wspaniałe miasta Mezopotamii – kolebkę cywilizacji miejskiej – w końcu pochłonęła pustynia.

Miasta upadły z wielu przyczyn. Jeśli w grę wchodził klimat, często był on tylko jednym z wielu czynników. Kiedy dochodziło do katastrofy, a potem porzucenia miasta, nie działo się to z dnia na dzień, ale trwało pokolenia. Ludność rozpierzchała się do innych regionów, osiedlała się w innych ośrodkach miejskich lub zmieniała sposób życia.

Społeczeństwa przeważnie potrafiły dojść do siebie po kataklizmach. Choć znikały pojedyncze miasta, miejski styl życia miał się dobrze. Majowie są rzadkim przykładem ludu, który zrezygnował z życia w ośrodkach miejskich. Jeśli porzucano je na rzecz dżungli lub pustyni. Dochodziło do tego, ponieważ społeczeństwa nie potrafiły przewidzieć zmieniających się warunków środowiskowych ani przystosować się do nich.

Czy zmiany klimatu zniszczą naszą cywilizację?

My jesteśmy w lepszej sytuacji, możemy prognozować zmiany i adaptować się do nich. Miasta są wytrzymałe, tak samo jak ich mieszkańcy, potrafiący przetrwać niszczycielskie katastrofy – nawet ataki atomowe.

W dziejach ośrodków miejskich obserwujemy ciągłą ewolucję i odnowę. Zdolność do metamorfozy sprawiła, że nasza zurbanizowana historia od 600 lat jest trwała i pełna sukcesów. Zbite, zaludnione miasta – wiele z nich leży na wybrzeżu – są szczególnie narażone na załamanie klimatu. Żyją jednak w cieniu katastrofy i dają znaki, że przystosowują się do panujących warunków.

To jest przedruk z książki autorstwa Bena Wilsona pt. „Miasto i dżungla. Jak natura wrosła w cywilizację”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont w przekładzie Moniki Skowron. Tytuł, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji.

Miasto i dżungla
Reklama
Reklama
Reklama