Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Kochanek z kindżałem
  2. Walczą i werbują
  3. Zagadka niewidomego historyka

Mazury stanowiły wtedy część Prus, połączonych unią personalną z Brandenburgią. W czasach kryzysu Rzeczypospolitej szlacheckiej, Prusy zrzuciły zwierzchnictwo polskich królów i zaczęły się militaryzować. Za czasów Fryderyka II były już potęgą. Władca lubił chodzić ubrany w mundur, przez co nazywano go królem-żołnierzem lub królem-sierżantem.

W roku 1745 swoje usługi zaofiarował mu Stefan Serkis – rotmistrz jednostki kawalerii służącej saskim królom Polski, który postanowił ze swoimi ludźmi walczyć pod innym sztandarem. Zapewne chodziło o pieniądze, ponieważ dowódcę tego znano ze skłonności do hazardu. Jego żołnierze nie byli niewiniątkami, lecz najemnikami. Tworzyli oddział lekkiej jazdy, uzbrojony w lance, typowy bardziej dla Polaków, Ukraińców, Tatarów lub przybyszów z Bałkanów, niż dla wojska pruskiego. Dlatego nazywano ich Bośniakami.

Fryderyk II uznał, że lansjerzy mu się przydadzą. Zarówno na froncie (trwała akurat II wojna śląska), jak też do funkcji policyjnych czy patrolowania granic. Tak narodził się Regiment Bośniacki w pruskiej armii. W połowie XVIII wieku wchodził w skład większego Pułku Huzarów.

Kochanek z kindżałem

Chociaż początkowo twierdzono, że wojacy Serkisa byli wyłącznie lub w przeważającej mierze muzułmańskimi Bośniakami, nie okazało się to prawdą. Sam dowódca był przecież przechrzczonym Albańczykiem, chorąży Ali to z pochodzenia Turek lub Pers, a chorąży Wittkowitz – polski Tatar.

Postacią najbardziej malowniczą – i zarazem budzącą największy strach – stał się jednak porucznik Osman. Ten gorliwy muzułmanin przechadzał się po pruskich miasteczkach półnago, z wielkim kindżałem za pasem. Można sobie tylko wyobrazić, jak reagowali na niego miejscowi, wśród których dobrze pamiętano jak w roku 1656 Prusy Królewskie spustoszyli Tatarzy u boku wojsk polsko-litewskich (nam znani z „Potopu” Henryka Sienkiewicza, gdzie komendę sprawował nad nimi Kmicic-Babinicz). Palono wtedy miasta i wsie. Mnóstwo mieszkańców Prus, także polskojęzycznych, zginęło. Tysiące trafiły do tatarskiego jasyru. To była trauma, o której pamiętano przez pokolenia.

Nic dziwnego, że Osman budził lęk. A chociaż był porucznikiem w pruskim wojsku, miał żyłkę… handlowca. Jak pisze Jerzy Madzelan, egzotyczny oficer „biegle mówił i pisał po niemiecku. Więcej czasu niż swoim żołnierskim obowiązkom poświęcał podobno swym pasjom handlowym. Kupował i sprzedawał wszystko: konie, złoto, broń, jedwab. Bycie gorliwym wyznawcą Allaha nie przeszkadzało porucznikowi w paraniu się lichwą”.

Niestraszni mu byli ani przeciwnicy, ani dłużnicy. Kłopoty sprowadziły na niego dopiero sprawy sercowe. „Sprawił bliźniaki swojej chrześcijańskiej pokojówce, która za stosunki z muzułmaninem wtrącona została do więzienia w Ełku. Orientalny kochanek był bliski szaleństwa, a gdy wieść o nieszczęśliwej miłości dotarła do króla Prus, ten nakazał uwolnienie dziewczyny. Po kolejnej awanturze z przełożonym gorącokrwisty Osman zdecydował się na powrót do Turcji” – pisze Jerzy Madzelan.

Walczą i werbują

Tymczasem jednostka trafiała na kolejne fronty: uczestniczyła w wojnie siedmioletniej (1756-1763) i o sukcesję bawarską (1778-1779). W szczytowym okresie liczyła 1000 żołnierzy. Wtedy jej żołnierze byli już Bośniakami naprawdę tylko z nazwy, nie z pochodzenia. Łączyły ich: nie-pruskie korzenie, umiejętności jeździeckie i charakterystyczny czerwony mundur z czarną futrzaną czapą.

W czasach pokoju Bośniacy stacjonowali w Prusach Książęcych w Ełku i w Gołdapi. Znani byli z gorącej krwi, czasem popadali w konflikt z prawem. Kiedy w Rzeczpospolitej wybuchło powstanie kościuszkowskie, jednostkę postawiono w stan gotowości. Dowodził nią wtedy generał-porucznik Johann Heinrich von Günther.

Naczelnik insurekcji, Tadeusz Kościuszko, zlecił powstańczym oddziałom działania dywersyjne na terenie Prus. Sprawa wyglądała poważnie. Na wieść o tym znany duchowny protestancki Tymoteusz Gizewiusz przestraszony kazał rodzinie uciekać z regionu, bo spodziewał się, że polscy powstańcy to krwawi rewolucjoniści jak Francuzi. Ze zdziwieniem skonstatował potem w liście do znajomego, że powstańcze wojska jednak nie plądrują, nie gilotynują i nie wieszają.

Powstańcy przekroczyli granicę, von Günther kontratakował. Doszło m.in. do nierozstrzygniętej walki o Kolno. Według jednych źródeł, po bitwie pruski dowódca zarządził egzekucję jeńców. Inne źródła twierdzą, że nie było tam nienawiści, a Bośniacy (wśród których byli też Polacy) potrafili dzielić się z powstańcami żywnością.

Zagadka niewidomego historyka

Już o upadku powstania kościuszkowskiego i po III rozbiorze Rzeczypospolitej bośniacki korpus został rozszerzony o Tatarów, dawniej służących w wojsku polskim. Następnie przemianowano Bośniaków na Pułk Towarzyszy, aby dzięki temu łatwiej rekrutować do jednostki drobną polską szlachtę.

Jednostka zmieniała swój charakter, skład i nazwę. Jej najstarszą historię znamy dzięki niezwykłemu historykowi – Ludwigowi Baczko (1756–1823). Jego ojciec pochodził z Chorwacji i służył właśnie w jednostce Bośniaków. Ludwig urodził się i wychował w Ełku, potem wyjechał na studia prawnicze do Królewca. Gdy miał 21 lat i kończył właśnie naukę, stracił wzrok z powodu ospy. Kontynuował jednak działalność naukową: wydał kilkutomową historię Prus, pisał traktaty filozoficzne, powieści i artykuły. Przygotował także do druku dziennik z podróży na wschód, aż nad Morze Azowskie, swojego syna – kawalerzysty.

Jak zapewnia Baczko, początkowo w jednostce Bośniaków faktycznie zdarzali się muzułmanie. Pozostaje jednak do dziś zagadką, gdzie ich grzebano? Na chrześcijańskim cmentarzu było to niemożliwe. Podobno w czasach kochliwego porucznika-handlowca Osmana zdarzały się pochówki na małej wyspie na rzece Gołdap. Śladów po tym jednak nie znaleziono.

Źródła:

Reklama
  • Franz Genthe, „Die Bosniaken in der Preußischen Armee, Ein Beitrag zur Geschichte der Bosnischen Lanzenreiter in den Armeen fremder Mächte”, w: „Wissenschaftliche Mitteilungen aus Bosnien und der Herzegowina”, Wiedeń 1907
  • Jerzy Madzelan, „Opowieści brokowskie. Bośniacki regiment”
  • Jan Modzalewski, „Obszernie o Bośniakach
  • Rudolf Reicke, „Briefe von Timotheus Gisevius an Ludwig Ernst Borowski”, Königsberg 1900

Nasz ekspert

Adam Węgłowski

Adam Węgłowski – dziennikarz i pisarz. Były redaktor naczelny magazynu „Focus Historia”, autor artykułów m.in. do „Przekroju”, „Ciekawostek historycznych”. Wydał serię kryminałów retro o detektywie Kamilu Kordzie, a także książki popularyzujące historię, w tym „Bardzo polską historię wszystkiego” oraz „Wieki bezwstydu”. Napisał też powieść „Czas mocy” oraz audioserial grozy „Pastor” – rozgrywający się na przełomie wieków XVII i XVIII w Prusach. W swoich rodzinnych stronach, na Mazurach, autor umiejscowił także powieści „Pruski lód ” oraz „Upierz”.
Reklama
Reklama
Reklama