Reklama

Spis treści:

  1. Olbrzymia nekropola – wiele zagadek
  2. Nie wszystko, co się świeci to… chrząszcz
  3. Naliściaki w urnie
  4. Pierwsze takie odkrycie z pradziejów
  5. Magia w polskich pradziejach?

W przeważającej większości grobów odkrywanych przez archeologów w Europie znajdowane są naczynia ceramiczne, narzędzia kamienne lub niewielkie przedmioty z metalu. Tym razem archeologów czekało zaskoczenie. Badając nekropolę z wczesnej epoki żelaza, natknęli się w jednym z grobów na coś, co ich zdziwiło.

Olbrzymia nekropola – wiele zagadek

Nekropolę w Domasławiu naukowcy badali w latach 2006–2008 w związku z planowaną budową obwodnicy Wrocławia. Archeolodzy wkroczyli na ten teren przed budowlańcami. Wiele cennych odkryć dokonywanych jest w naszym kraju w czasie tzw. badań ratowniczych, które poprzedzają wielkie inwestycje.

W Domasławiu dokonano wielu cennych odkryć z różnych epok. Była też nekropola funkcjonująca około 850–400 p.n.e. z ponad 800 grobami ciałopalnymi. W grobach znaleziono liczne importowane przedmioty, do których należały miecze, naczynia z brązu i ozdoby. Zaświadczają o intensywnych kontaktach społeczności pochowanej w Domasławiu z ludami z regionów podalpejskich, a nawet śródziemnomorskich.

Nie wszystko, co się świeci to… chrząszcz

Grób, któremu nadano numer 543 był pod wieloma względami wyjątkowy. Był bardzo głęboki i obudowany drewnianymi balami. Wewnątrz znajdowały się trzy ceramiczne urny, w których znaleziono spopielone ludzkie kości. W przypadku jednego z naczyń szczątki należały do osoby w wieku 20–25 lat, w drugiej było ich za mało, by powiedzieć coś więcej o zmarłym. A w trzeciej były to kostki należące do dziecka w wieku 9–10 przemieszane ze szczątkami owcy lub kozy.

To w urnie dziecięcej było też coś, co przykuło uwagę badaczy. – W momencie odkrycia pewne elementy wyposażenia wyglądały jak wykonane ze szkła. Tymczasem okazało się, że były to przedplecza owadów, czyli części ich pancerza – relacjonuje dr Agata Hałuszko z Fundacji Archeolodzy.org i Instytutu Archeologii UMCS w Lublinie. Jest ona współautorką artykułu na temat tych zagadkowych przedmiotów, który właśnie ukazał się na łamach czasopisma „Antiquity”. Pracowali nad nim też dr Anna Józefowska z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN i prof. Marcin Kadej w Wydziału Biologii Uniwersytetu Wrocławskiego dzięki środkom z Narodowego Centrum Nauki.

Naliściaki w urnie

Dr Hałuszko, która jest antropologiem fizycznym i badała kości z urny, dopiero w czasie szczegółowej analizy ustaliła, że te części pancerzy należały do naliściaków wielożerków, czyli chrząszczy Phyllobius viridicollis. Występują do dziś i są one szkodnikami krzewów i drzew liściastych.

Pronota chrząszczy z rodzaju Phyllobius sp.: A) współczesny przedstawiciel gatunku Phyllobius sp. z zaznaczonym pronotum; B) pronota Phyllobius viridicollis nawleczona na źdźbło zakonserwowanej trawy; strona przednia (C), brzuszna (D) i grzbietowa (E) jednego z pronotum P. viridicollis z grobu 543, urna nr 1
Pronota chrząszczy z rodzaju Phyllobius sp.: A) współczesny przedstawiciel gatunku Phyllobius sp. z zaznaczonym pronotum; B) pronota Phyllobius viridicollis nawleczona na źdźbło zakonserwowanej trawy; strona przednia (C), brzuszna (D) i grzbietowa (E) jednego z pronotum P. viridicollis z grobu 543, urna nr 1 /Fot. J. Józefczuk, J. Kania & A. Hałuszko

Dlaczego chrząszcze znalazły się w urnie? Czy był to przypadek? Wygląda na to, że nie. Zdaniem badaczy ich pancerze złożono tam celowo. Było ich w sumie aż 17 – 12 całych i 5 zachowanych fragmentarycznie. Zachowały się do naszych czasów zapewne w wyniku szczęśliwego zbiegu okoliczności – zostały „zaimpregnowane” dzięki związkom chemicznym, które uwolniły się z metalowej fibuli, również znajdującej się w urnie.

Badacze sugerują, że były to ozdoby. Świadczy o tym ich jednolity wygląd. – Głowę i odwłok owadów celowo usunięto. A niektóre z pancerzy były nawleczone na zachowane w urnie źdźbło trawy; widoczny jest nawet zawiązany supełek – wskazuje w rozmowie z National Geographic Polska dr Hałuszko.

Pierwsze takie odkrycie z pradziejów

Naukowcy uważają, że te elementy owadów pełniły funkcję ozdób. Te nietypowe świecidełka być może włożono w postaci naszyjnika do pudełka wykonanego z kory brzozowej, której fragmenty znaleziono w urnie. – Albo pancerze ozdabiały ten pojemnik – sugeruje dr Hałuszko. W przeciwieństwie do zwłok nie spalono tych przedmiotów, tylko dołożono do kości.

To odkrycie to ewenement nie tylko w skali Polski, ale i świata. „Do tej pory nie uzyskano jednoznacznych dowodów na wykorzystanie owadów jako elementów dekoracyjnych przez społeczności prehistoryczne” – piszą badacze na łamach „Antiquity”.

Magia w polskich pradziejach?

Jak należy interpretować to odkrycie? Badacze nie dają jasnej odpowiedzi. Wskazują, że owady odkryte w kontekstach pogrzebowych są najczęściej kojarzone z praktykami magicznymi i interpretowane jako symbole przemijania życia i śmierci.

Inną wskazówkę dają badania etnograficzne. Na przykład wśród Hucułów, słowiańskiej grupy etnicznej zamieszkującej obszary zachodniej Ukrainy i północnej Rumunii, zauważano naszyjniki wykonane z innych niż w Domasławiu chrząszczy. Składające się nawet z około 80 owadów, były noszone przez dziewczęta jako talizmany zapewniające im dobrobyt.

Naturalnie połyskujące chitynowe pancerze chrząszczy i pokrywy ich skrzydeł inspirowały też ludzi ery wiktoriańskiej w Wielkiej Brytanii. Używano ich do wytwarzania ozdób lub części biżuterii i kostiumów.

Źródło: Antiquity

Nasz autor

Szymon Zdziebłowski

Dziennikarz naukowy i podróżniczy, z wykształcenia archeolog śródziemnomorski. Przez wiele lat był związany z Serwisem Nauka w Polsce PAP. Opublikował m.in. dwa przewodniki turystyczne po Egipcie, a ostatnio – popularnonaukową książkę „Wielka Piramida. Tajemnice cudu starożytności” o największej egipskiej piramidzie. Miłośnik niewielkich, lokalnych muzeów. Uwielbia długie trasy rowerowe, szczególnie te prowadzące wzdłuż rzek. Lubi poznawać nieznane zakamarki Niemiec, zarówno na dwóch kółkach, jak i w czasie górskiego trekkingu.
Reklama
Reklama
Reklama