Ciało lwa znaleziono ok. 60 km od Parku Narodowego Hwange, w którym zwierzę prowadziło dotąd spokojne życie. Na początku lipca w czasie nocnego polowania Cecil został wywabiony z parku i raniony strzałą z łuku. Zwierzę wykrwawiało się przez 40 godzin. Śmiertelny strzał oddał  amerykański dentysta Walter Palmer. Amerykanin przyznał się do zabicia lwa, utrzymuje jednak, że nie wiedział, że Cecil znajduje się pod ochroną. Mężczyzna miał zapłacić 50 tys. euro pracownikom parku narodowego za pomoc w wywabieniu zwierzęcia.  Zarzuty usłyszał już jeden z przewodników nielegalnego polowania. Śledztwo w tej sprawie prowadzi też państwowa agencja w USA. Śmierć Cecila wywołała głośną dyskusję na temat polowań na dzikie zwierzęta. Gabinet dentystyczny Palmera pozostaje zamknięty, ale przed budynkiem gromadzą się tłumy protestujących. Składają maskotki lwów, wystawiają transparenty i żądają wymierzenia sprawiedliwość. Pod petycją w sprawie ekstradycji kłusownika do Zimbabwe podpisało się już ponad 100 tys. osób. Minister środowiska Zimbabwe podaje, że prokurator generalny wszczął już procedurę ekstradycji Palmera z USA. Historia Cecila chwyta za serce. Lew z charakterystyczną czarną grzywą był symbolem Zimbabwe. Jeszcze jako młody lew został wykluczony ze stada przez silniejsze samce. Cecil zachował się jednak po królewsku, dołączył do innego samotnego lwa. Od tamtego czasu mocny duet górował nad pozostałymi lwami w okolicy Hwange.