Zdjęcie udostępnione przez Południowe Obserwatorium Astronomiczne z Chile pokazuje krytyczny moment, gdy wiążące się ze sobą pod wpływem sił elektrostatycznych cząstki kosmicznego pyłu i lodu osiągnęły wystarczającą masę, by ich własna grawitacja mogła przeciwdziałać ucieczce zderzających się drobin.

Przypomina to trochę lepienie kuli śniegowej, która w pewnym momencie staje się wystarczająco duża i ciężka, by przyciągać śnieg, po którym się potoczy. Takie bryły, zwane planetozymalami (mogą mieć masę kilku mas Ziemi) są w stanie siłami grawitacyjnymi wiązać gazowy wodór i hel.

W ten sposób postępuje proces kondensacji młodej planety na dysku wokół gwiazdy. O tym, że w czasie obserwacji gwiazdozbioru Woźnicy w 2019 i 2020 roku faktycznie trafiono na ten początkowy moment w życiu planety wskazuje widoczne na zdjęciu zaburzenie, jasno żółty ”zygzak” w centrum obrazu.

FotESO/Boccaletti et al.

Tak twierdzi przynajmniej Emmanuel Di Folco, astrofizyk z laboratorium w Bordeaux, współautor badania otoczenia młodej gwiazdy, odległej od nas o 520 lat świetlnych AB Aurigae. Takie zjawisko przewiduje model komputerowy narodzin planet. Teraz jest dowód na zdjęciu.

– Gdy nowe planety formują się, bryły materii tworzą przypominające fale zaburzenia na wypełnionym gazem i pyłem dysku wokół gwiazdy – wyjaśnił w informacji dla prasy. Dodał, że przypomina to nieco fale wzbudzane przez łódkę płynącą po jeziorze.

-  Odpowiada to efektowi jaki daje połączenie się dwóch spiral. Jednej kręcącej się do środka orbity planety i drugiej zmierzającej w kierunku przeciwnym. W miejscu w którym się łączą jest najpewniej znajduje się planeta – wyjaśnia Anne Dutrey, astronom i współautorka badań z Laboratorium Astrofizycznego w Bordeaux.

Pokazane tu dramatyczne sceny dają nam pierwszy, nadal niewielki wgląd w proces narodzin planet. Dzięki takim obserwacjom naukowcy będą w stanie lepiej zrozumieć stojące za tym procesy. – Zidentyfikowaliśmy dotąd tysiące egzoplanet (spoza Układu Słonecznego – red.), ale nadal niewiele wiemy o tym, jak powstały – zauważa Anthony Boccaletti, astronom Observatoire de Paris i główny autor badania.

 

Jan Sochaczewski