Dwaj obozowicze, którzy rozbili się nielegalnie nad przełęczą Kirkstone, wezwali pomoc po tym, jak jeden z nich dostrzegł u siebie objawy przypominające zawał serca. W drodze na miejsce Lewis poślizgnął się i upadł z wysokości 150 metrów. Koledzy z zespołu natychmiast udzielili mu pierwszej pomocy. Następnie emerytowany inżynier został przetransportowany do najbliższego szpitala drogą lotniczą.

Mężczyzna z podejrzeniem zawału serca również trafił do szpitala, w którym szybko doszedł do siebie. Obaj obozowicze zostali ukarani grzywną w wysokości 200 funtów za nie przestrzeganie obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa.

 

Nieszczęśliwy wypadek ratownika górskiego

Chris Lewis nadal przebywa w szpitalu. 60-latek jest sparaliżowany od szyi w dół. Po wypisaniu z placówki będzie musiał korzystać z wózka inwalidzkiego. Rdzeń kręgowy został przerwany w strategicznym miejscu, dlatego lekarze uprzedzili go, że najprawdopodobniej już nigdy nie będzie samodzielnie chodzić. Jak na razie Lewis nie jest w stanie ruszać nawet dłońmi. Dzięki pomocy pielęgniarek rozmawia z rodziną i biskimi za pośrednictwem połączeń wideo. Mimo niełatwej diagnozy udało mu się zachować pogodę ducha. Już planuje miejsca, które będzie chciał odwiedzić po wyjściu ze szpitala.

Nieszczęśliwy wypadek z udziałem ratownika górskiego poruszył lokalną społeczność. Internauci zainicjowali zbiórkę na jego leczenie. Szybko udało im się zebrać ponad 300 000 funtów.

 

Kto zawinił?

Wolontariusze z zespołu ratowniczego nie chcą szukać winnych. Bliski kolega Lewisa publicznie mówi jednak o tym, że jego zdaniem wypadku można było uniknąć.
– W czasie lockdownu tych dwóch nie powinno biwakować – mówił Mike Blakey w jednym z wywiadów.

Ratownik był zirytowany tym, że obozowicze próbowali wytłumaczyć się z łamania obowiązującego prawa. Jeden z nich stwierdził publicznie, że tak naprawdę wybrał się na spacer w okolice Lake District. Nie wyjaśnił jednak, dlaczego razem z kompanem postanowili zostać tam na noc. Ratownicy z zespołu Chrisa Lewisa nadal są w szoku po tym, co się stało.

– Brałem udział w wielu tragicznych wydarzeniach w mojej karierze. Taka już jest natura tej pracy. Nigdy nie spodziewałem się jednak, że będę ratował kogoś ze swoich – dodaje Blakey.
Każda interwencja ratowników górskich wiąże się z ryzykiem uszczerbku na zdrowiu. Pamiętajmy o tym szykując się do wyjścia na szlak lub stok.