Spring-Heeled Jack – demoniczna postać wyróżniająca się nadludzką zwinnością i upodobaniem do zionięcia niebiesko-białymi kulami ognia w twarze swoich ofiar – jest być może najbardziej przerażającą postacią w całym brytyjskim folklorze”, pisał angielski historyk Mike Dash w artykule „Spring-heeled Jack: To Victorian Bugaboo from Suburban Ghost”. Kim mógł być ten czarny charakter z przerażających miejskich legend? Wymysłem, zjawą, czy żądnym przygód diabolicznym milionerem, swoistym przeciwieństwem Bruce’a Wayne’a z „Batmana”?

Metalowe szpony i kule ognia

Pseudonim „Spring-Heeled Jack”, który mu nadano, można przetłumaczyć jako „gość ze sprężynami w obcasach”. Ewentualnie jako „Kuba na sprężynach”. Jeśli potraktować go analogicznie do pseudonimu Kuby Rozpruwacza – Jack The Ripper. Imieniem „Jack” określano podejrzanych typów o nieznanym imieniu, reszta pseudonimu podkreślała skoczność osobliwego napastnika.

„Od swojego pierwszego pojawienia się na obrzeżach Londynu w latach 1837–1838, Jack wzbudzał strach i ciekawość w równym stopniu. Ze szponami zamiast palców, dziwnym białym skafandrem i zdolnością do wykonywania niemożliwych wyczynów sportowych – niektórzy twierdzili, że był w stanie skakać z ulicy na dachy pobliskich domów – wydawał się bardziej diabłem niż człowiekiem, a jego długowieczność (obserwacje były nadal zgłaszane aż do XX wieku) sprawiła, że trudno było wytłumaczyć jego pojawienia się jako zwykłe figle i oszustwa” – pisze Mike Dash.

Relacje ze spotkań ze „Spring Heeled Jackiem” były makabryczne. W październiku 1837 roku zaatakował nocą w południowym Londynie służącą Mary Stevens, próbując zimnymi pazurami zedrzeć z niej ubranie. Niedługo później tak napędził stracha pewnemu woźnicy, że doprowadził do wypadku.

Pewną lutową nocą 1838 roku nawiedził zaś mieszkającą pod Londynem rodzinę Aslopów. Stanął w drzwiach w dziwnym hełmie i płaszczu, a potem napastował 18-letnią Jane. Miał złowrogie, świecące, czerwone oczy. Plunął w dziewczynę kulą ognia, a następnie zaczął zdzierać z niej ubranie i drapać metalowymi pazurami. Jane zdołała uciec, napastnik zniknął bez śladu. Kilka dni później zaatakował inną młoda kobietę, również przy pomocy ognistych kul.

Spring-Heeled Jack – bohater opowieści

Opowieści o „Spring-Heeled Jacku” pojawiały się z różnym natężeniem przez kilkadziesiąt lat. Stał się bohaterem pamfletów i fikcyjnych powieści groszowych – tanich historyjek z dreszczykiem dla angielskich czytelników spragnionych makabry.

Jedne z ostatnich doniesień o osobliwym napastniku pochodziły z dwóch garnizonów wojskowych: w Aldershot (1877) i Colchester (1878). W tym pierwszym dowództwo, zaskoczone atakiem skaczącego intruza, wydało żołnierzom stojącym na warcie ostrą amunicję, by strzelało do napastnika. W Colchester „Spring-Heeled Jack” poturbował kilku wojaków, po czym znów rozpłynął się we mgle.

spring heeled jack
Spring Heeled Jack rozbudzał wyobraźnię mieszkańców XIX-wiecznej Anglii. Fot. Shutterstock

Markiz antybohater

Kim był? Ci, którzy wierzą w moce nadnaturalne, widzą w „Spring-Heeled Jacku” istotę nie z tego świata (podobnie jak w Mothmanie, „człowieku-ćmie” pojawiającym się w USA w latach 60. XX wieku). 

Są też bardziej racjonalne wytłumaczenia. Historyk Simon Young w książce „The Nail in the Skull and Other Victorian Urban Legends” wspomina pogłoski o dziwacznych zakładach wśród wiktoriańskich brytyjskich arystokratów, zblazowanych i znudzonych próżniaczym życiem. Stawiali duże pieniądze np. na to, czy uda im się przebrać za ducha, wystraszyć ludzi i nie zostać złapanym.

Pewien artykuł z 1887 roku mówił o człowieku, który za 1000 funtów gotów był odwiedzić w roli „Spring-heeled Jacka” każdą wioskę na półwyspie Wirral. Z kolei na początku XX wieku donoszono o człowieku, który założył się, że w przebraniu „pojawi się w niektórych wioskach wokół Leeds około północy, a następnie 13 razy przejdzie wokół muru więzienia Armley; chociaż policja próbowała go złapać, udało mu się uciec 11 razy, ale na koniec został złapany i skazany”.

Niestety, nic nie wiadomo o owym rzekomo schwytanym śmiałku. Tak jak i o losie podejrzanego, na którego wskazywał lord Ernest Hamilton, odbywający służbę wojskową w jednostce w Colchester w 1878 roku. Stwierdził on w swoich wspomnieniach, że za „Spring-Heeled Jacka” przebrał się tam zapewne porucznik Alfrey, wysportowany żołnierz znany ze skłonności do żartów. 

Wśród podejrzanych znalazł się również markiz Waterford, Henry de La Poer Beresford. Ten irlandzki arystokrata był znanym ekscentrykiem. Poza tym pił, wszczynał burdy, zaczepiał kobiety. Uwielbiał szczeniackie wybryki: a to demolował i przemalowywał szyldy, a to złapał kogoś i dla żartu posmarował farbą, a to nastraszył podróżnych. Uwielbiał przy tym zakłady. Co ciekawe, podczas jednego z ataków „Spring-Heeled Jacka”, dostrzeżono na jego pelerynie wyhaftowaną literę „W”, co mogło się kojarzyć z Waterford, rodowym terenem szalonego markiza. Dowodów jednak nie ma, są tylko poszlaki. Na dodatek Henry de La Poer Beresford zmarł w roku 1859, co więc z późniejszymi atakami? Ktoś wszedł w jego rolę?

Dowcipnisie i naśladowcy

Biorąc pod uwagę wszystkie te fakty, możliwy jest następujący przebieg wydarzeń. W czasach, gdy ludzie panicznie bali się duchów, pojawili się żartownisie, którzy udawali dziwaczne istoty dla żartu. W ślad za nimi poszli znudzeni bogaci awanturnicy, którzy zaczęli przebierać się za „Spring-Heeled Jacka”, ponieważ się o to założyli. Na koniec zaś z legendy nocnego straszydła zaczęli korzystać dowcipnisie, którzy wychowali się na opowieściach o tajemniczej demonicznej postaci.

ŹRÓDŁA:

  • Simon Young, „The Nail in the Skull and Other Victorian Urban Legends”, University Press of Mississippi 2022,
  • Mike Dash, „Spring-heeled Jack: To Victorian Bugaboo from Suburban Ghost”, Fortean Studies 1996