Gdy 2 sierpnia lokalne władze Mikronezji poprosiły o pomoc wojskową administrację należącej do Stanów Zjednoczonych wyspy-lotniska z bazy lotniczej Andersen z misją poszukiwawczą ruszyła ”latająca cysterna”, czyli odrzutowy stratotankowiec Boeing KC-135 z załogą złożoną z członków Sił Powietrznych i Gwardii Narodowej USA

Amerykańscy lotnicy wiedzieli jedynie, że 29 lipca trzech ludzi na pokładzie 7-metrowej biało-niebieskiej łodzi opuściło atol Poluwat w stanie Chuuk i ruszyło w kierunku oddalonego o 21 mil morskich (ok. 39 km) atolu Pulap w tym samym stanie. Po trzech godzinach poszukiwań załoga KC-135 dostrzegła zaginionych na maleńkiej Pikelot, wysepce w zupełnie innym stanie. Prądy morskie i wiatr zniosły ich 200 km z wyznaczonego kursu.

– Byliśmy pod koniec ustalonej ścieżki przelotu na wysokości ok 450 metrów. Zeszliśmy nieco na bok żeby ominąć chmury burzowe i wówczas dostrzegliśmy ten skrawek lądu. Postanowiliśmy się mu bliżej przyjrzeć. Gdy dostrzegliśmy napis S.O.S. daliśmy znać australijskiej marynarce wojennej, bo mieli w pobliżu dwa śmigłowce i mogli im szybciej pomóc – wyjaśnił pilot, podpułkownik lotnictwa Jason Palmeira-Yen

Uczestniczący w ćwiczeniach morskich Exercise Rim na Hawajach, Australijczycy mieli w pobliżu kilka jednostek. Najbliżej znajdował się HMAS Canberra (L02). Zboczył nieco z kursu by pomóc rozbitkom.  Załoga obecnego na pokładzie okrętu śmigłowca zwiadowczego MRH90 potwierdziła ich tożsamość i ogólny stan zdrowia. Wysłana równolegle załoga barki desantowej, wykorzystując dwa pontony, dostarczyła zapasy.

Kolejną paczkę m.in. z radiem zrzuciła nad wyspą załoga należącego do amerykańskiej straży wybrzeża samolotu transportowego HC-130 Hercules, maszyny operującej z bazy lotniczej Barbers Point na Hawajach.

Ostatecznie, w kierunku Pikelot władze Mikronezji wysłały jeden ze swoich okrętów, jednostkę patrolową FSS Independence. Podjęła ona rozbitków tuż przed północą 3 sierpnia. Poza ogólnym zmęczeniem trzem uratowanym nic się nie stało.