Wszystko wskazuje na to, że winny jest jeden chip. Tak przynajmniej sądzą inżynierowie z operującego sondą Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA (JPL/NASA). Od wielu miesięcy próbują zrozumieć błąd, który doprowadził do bełkotliwych komunikatów przesyłanych przez odległą sondę. Pierwsze problemy pojawiły się w 2022 roku. Już wówczas uznano, że mogą być generowane przez tzw. system danych lotu (FDS).

Problem z systemem danych lotu Voyagera

Bliźniacze statki kosmiczne Voyager 1 i 2 są wyposażone w trzy komputery pokładowe, znane jako system danych lotu (FDS). FDS jest odpowiedzialny za zbieranie informacji z odpowiednich instrumentów naukowych sondy wraz z danymi „zdrowotnymi” samej jednostki. Następnie pakuje wszystkie te informacje razem i wysyła je do innego systemu, zwanego jednostką modulacji telemetrii (TMU). Ten wysyła je na Ziemię. Ale odbierane przez potężne anteny systemu Deep Space Network dane od wielu miesięcy wyglądają jak bełkot.

Zamiast zwykłych danych naukowych i kosmicznych, TMU przesyła powtarzający się ciąg zer i jedynek. Ten format nie jest niczym niezwykłym. Wszystkie informacje przesyłane przez Voyagera 1 i 2 są w formie binarnej. Jednak od wielu miesięcy zawartość pliku binarnego nie ma żadnego sensu. Według NASA, „po wykluczeniu innych możliwości, zespół Voyagera ustalił, że źródłem problemu jest FDS”.

Restart sondy Voyager 1

Zespół próbował ponownie uruchomić FDS w sposób, w jaki sami zwykle próbujemy naprawić nasze komputery. Czyli wyłączając go i włączając ponownie. A chociaż na Ziemi zwykle rozwiązuje to większość problemów, w przypadku Voyagera 1 ta prosta metoda zawiodła. Problem pojawił się ponownie po uruchomieniu systemu. Zespół Voyagera uznał, że jest to po prostu wynik zużycia. W końcu międzygwiezdny wędrowiec przebywa w trudnym środowisku kosmicznym od ponad 45 lat.

Jednak po włączeniu system zwrócił na Ziemię odczyt oprogramowania, który pozwolił naukowcom potwierdzić, że około trzy procent pamięci FDS jest uszkodzone. Dlatego włączanie i wyłączanie FDS nie rozwiązało problemu w listopadzie 2023 roku. Inżynierowie z NASA podejrzewają, że większość uszkodzeń ogranicza się do jednego chipa w systemie pamięci komputera.

Jak długo sygnał z Voyagera 1 leci na Ziemię?

Aby spróbować rozwiązać problem, w marcu tego roku zespół misji wysłał do FDS tzw. polecenie poke. Modyfikuje ono określone adresy pamięci. W tym przypadku polecenie pozwoliło skłonić system do użycia różnych sekwencji odczytu w pakietach oprogramowania w celu obejścia problemu. Dodajmy, że na każdą odpowiedź z Voyagera 1 trzeba czekać aż 22,5 godziny. I to mimo tego, że sygnał radiowy rozchodzi się z prędkością światła.

Okazało się, że system FDS przesyła dane w złym formacie. Na szczęście jeden inżynier z zespołu był w stanie je rozszyfrować. Bełkotliwy sygnał zawierał odczyt całego systemu pamięci FDS. Porównując ten odczyt z odczytem otrzymanym przed pojawieniem się błędu, zespół Voyagera był w stanie zlokalizować źródło problemu. Teraz pozostaje pytanie, czy uda się go rozwiązać.

Voyager 1, czyli gwiezdny włóczęga

Przypomnijmy, że Voyager 1 został zaprojektowany do eksploracji Jowisza i Saturna. Został wystrzelony w 1977 roku, co oznacza, że jego komputery są szalenie przestarzałe. Tak bardzo, że coraz mniejsza liczba specjalistów jest w stanie pracować z jego oprogramowaniem. Rozwiązanie każdego problemu wymaga dokładnego prześledzenia dokumentacji technicznej sprzed wielu dziesięcioleci.

Inżynierowie JPL/NASA twierdzą, że może minąć jeszcze wiele tygodni, nim znajdą sposób na obejście błędu. Dopiero wtedy Voyager 1 będzie mógł ponownie zacząć dzielić się informacjami zbieranymi na pograniczu Układu Słonecznego i przestrzeni międzygwiezdnej. Oczywiście, jeśli starczy mu energii. Generatory zasilające Voyagera – skonstruowane tak, by przetrwać tzw. grand tour po Układzie Słonecznym – słabną z każdym kolejnym miesiącem.


Źródło: NASA.