Pierwszą taką trakcję zbudowano w 1881 r. w firmie niemieckiej Siemens&Halske.  W Polsce miała ją Bydgoszcz już w 1888 roku, a następnie Poznań – w 1897r., Łódź, Wałbrzych i Grudziądz – w 1898 r. Warszawiacy mogli cieszyć się tramwajem elektrycznym dopiero od 1905 r. Zanim jednak doszło do elektryfikacji tramwajów były one pojazdami napędzanymi siłą mięśni niezastąpionych koni. Pierwszy taki uruchomiono w 1832 r. w Nowym Jorku, a w Warszawie w 1865 r. Natomiast budowę całej sieci tramwajów konnych w naszej stolicy rozpoczęto w 1880 r. i powierzono Belgom, którzy zresztą zelektryfikowali ją na początku XX w. Pierwsza warszawska linia tramwajowa była bocznicą kolejową o długości 6 km z trakcją konną, łączącą praskie stacje kolejowe: Petersburską i Terespolską z Warszawsko-Wiedeńską. Biegła przez jedyny wówczas most Kierbedzia i łączyła oba brzegi Wisły. Jeszcze w XIX w. popularny był również zielono-czerwony tramwaj konny, który kursował na trasie z Dworca Terespolskiego na Plac Krasińskich. Jedną z najstarszych i najdłuższych linii była słynna „osiemnastka”, która w 1910 r. połączyła ulicę Stalową na Pradze z Rogatkami Mokotowskimi, biegnąc przez Marszałkowską, Nowy Świat i Pl. Zamkowy. W niepodległej już Polsce erygowano parafię w wybudowanej pod koniec I wojny światowej Bazylice na Kawęczyńskiej. Zjeżdżali tam gremialnie mieszkańcy lewobrzeżnej Warszawy, by ją podziwiać, a bezpośrednią komunikację ze Śródmieściem i Ochotą zapewniał im tramwaj linii „25”, wyruszający z pętli na Michałowie za Bazyliką. Zajezdnię przelotową dla 212 wozów otwarto na Kawęczyńskiej w 1925 r. Na marginesie trzeba przyznać, że tramwajarze tworzyli w nowo powstałym państwie polskim elitę wśród pracowników komunalnych. Zarabiali doskonale: w latach 1935-39 konduktor i motorniczy w granicach 340 zł. plus 13. pensja i premia, a fachowiec w warsztatach około 470 zł.( dla porównania trzeba zaznaczyć, że przewyższało to uposażenie zasadnicze majora zawodowego służby czynnej). Każdemu z nich po roku pracy przysługiwało raz na rok pełne umundurowanie letnie i zimowe; raz na dwa lata – kamasze i buty filcowe, a raz na pięć lat – kożuch. Ponadto każdy z nich mógł liczyć na mieszkanie w budowanych obok zajezdni i specjalnie dla pracowników przedsiębiorstwa tramwajowego, domach.
Wracając natomiast do Belgów to warto wiedzieć, że to właśnie im mieszkańcy okolic stolicy zawdzięczają słynną Elektryczną Kolej Dojazdową – EKD, która uruchomiona w 1927 r. przez polsko-belgijską spółkę akcyjną na linii do Grodziska, przyczyniła się do ożywienia i rozwoju Komorowa, Włoch i Podkowy Leśnej. Po II wojnie światowej kapitał belgijski upaństwowionej EKD został spłacony przez polskie władze. Tekst: Małgorzata Sienkiewicz