Jak wstępnie ustalili, ran na ciele mężczyzny nie spowodowało zwierzę. Taki wniosek płynie po przeprowadzonej już sekcji zwłok.

– Wszystko wskazuje na zabójstwo. Jest to najbardziej prawdopodobna wersja. Musimy jednak poczekać na szczegółowe wnioski posekcyjne – mówi portalowi eSanok.pl Maria Chrzanowska, Prokurator Rejonowy w Lesku.

Przypomnijmy – zwłoki znaleziono w poniedziałek w Górach Sanocko-Turczańskich od południa graniczących z Bieszczadami. Zaginionego poszukiwał wcześniej patrol Grupy Bieszczadzkiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Natknął się wówczas na rozjuszonego niedźwiedzia. Ratownicy zeznali potem, że był ranny. Podejrzewano, że 61-latek przypadkiem natrafił w lesie na agresywnego niedźwiedzia. Teraz okazuje się, że zwierzę natknęło się na ciało mężczyzny, gdy ten już nie żył.

Ranny niedźwiedź wciąż jest na wolności, a kolejne dni poszukiwań nie przyniosły efektów. Akcję przerwano. Zainstalowano fotopułapki, a teren wciąż jest monitorowany. Dyrektor Generalny Ochrony Środowiska wydał warunkową zgodę na odstrzał niedźwiedzia. Niedźwiedź, który posmakował ludzkiej krwi, zachowuje się bowiem inaczej niż taki, który tego nie zrobił. Wstępne wyniki sekcji zwłok zmieniają jednak sytuację. – Bardzo wiele wnosiłoby to do sprawy. Nie mniej musimy powstrzymać się z jakimikolwiek decyzjami do momentu, aż zostanie wydane oficjalne komunikaty – mówi portalowi eSanok.pl Edward Marszałek, rzecznik prasowy RDLP w Krośnie.

Równocześnie Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych wydała ostrzeżenie:

"W trakcie wędrówek po lesie należy zwracać szczególną uwagę na oznaki bytowania niedźwiedzi i unikać spotkania z drapieżnikiem. Oznakami jego pobytu mogą być m.in. tropy na błocie, zranienia drzew, specyficzny zapach. Należy takich miejsc unikać i nie zapuszczać się w trudno dostępne miejsca, żeby uniknąć bezpośredniego kontaktu z tym drapieżnikiem".