To zaskakujące, ale niektóre kraje wciąż dopuszczają, a nawet nakazują prawnie testowanie na zwierzętach, mimo że dziś już wiadomo, że badania przeprowadzane na zwierzętach nie przynoszą praktycznie żadnego pożytku. Czy w dobie rozwiniętej nauki i stale rosnącej świadomości społecznej, testy na zwierzętach wciąż są konieczne? Czy "wyższe cele" mogą usprawiedliwić okrucieństwo wobec zwierząt?

Testy na zwierzętach

Testowanie na zwierzętach ma dać odpowiedź na pytanie o szkodliwość określonych substancji dla ludzkiego organizmu. W praktyce laboratoryjnej, na żywych organizmach testowano (a w wielu przypadkach robi się to nadal) niemal wszystko - od kosmetyków, przez środki higieny, substancje czyszczące i przemysłowe, broń chemiczną, aż po leki. Obecnie, trudno jest znaleźć substancję chemiczną (naturalną lub syntetyczną), która nigdy nie byłaby testowana na zwierzętach. 

Wbrew powszechnej opinii, testy na zwierzętach nie są domeną czasów współczesnych. Takimi eksperymentami interesował się już Arystoteles, a rzymski lekarz Galen przeprowadził pierwsze wiwisekcje (wykonywane na żywych zwierzętach).

Wraz z postępem cywilizacji, rola takich badań rosła. W XX wieku zaczęto je wykonywać na masową skalę, co było rezultatem nie tylko rozkwitu nauki, ale i wprowadzania na rynek kolejnych produktów, które należało przebadać pod kątem skuteczności i bezpieczeństwa. Na żywych zwierzętach zaczęto testować dosłownie wszystko, nawet płyny hamulcowe i środki do czyszczenia felg aluminiowych. W praktyce oznacza to, że w imię tzw. "wyższego celu", zwierzęta poddawane są okrutnym torturom.

Jak wygląda testowanie na zwierzętach?

W powyższym stwierdzeniu nie ma nawet cienia przesady, bo takie badania są przeprowadzane na przytomnych osobnikach. Znieczulenie? Nic z tych rzeczy! Aby wyniki badań mogły być maksymalnie wiarygodne, poddawany testom osobnik musi odczuwać wszystko, co się z nim dzieje. 

Jak dokładnie wygląda testowanie produktów na zwierzętach? To zależy od badanej substancji. W niektórych próbach, zwierzęta laboratoryjne są zmuszane do wdychania aerozoli, gazów i oparów, w innych - do zjadania określonych rzeczy. Należy podkreślić, że ukrywanie danych produktów w pożywieniu zwykle nie przynosi rezultatu, więc "karmienie" realizowane jest przez sondę żołądkową.

Jedną z najokrutniejszych prób, jakie na zwierzętach przeprowadza się w warunkach laboratoryjnych, jest tzw. test Draize'a, czyli badanie toksyczności ostrej. Ta metoda przewiduje umieszczenie danej substancji na oku lub skórze zwierzęcia (zwierzęta futerkowe najpierw są golone), które przez cały czas pozostaje przytomne i unieruchomione. Takie badanie trwa 14 dni i często doprowadza do wystąpienia nieodwracalnych uszkodzeń oczu lub skóry. Gdy badane zwierzę przestaje być przydatne, zostaje zabite. Jeżeli powstałe podrażnienia nie są poważne, "obiekt" może być wykorzystany do kolejnych badań. 

Trudno sobie wyobrazić cierpienia zwierząt laboratoryjnych. Oprócz bólu, odczuwają przecież niewyobrażalny strach. Ktoś może powiedzieć, że cel uświęca środki, jednak warto zadać sobie proste pytanie - co w tym przypadku jest celem?

Dziś wiadomo już, że wyniki wielu testów przeprowadzanych na zwierzętach nie są wiarygodne. 7 listopada 1997 roku, na łamach prestiżowego czasopisma naukowego "Science" opublikowano wyniki badań Amerykańskiego Instytutu Raka. Przeprowadzone testy wykazały, że niemal 67 proc. medykamentów stosowanych w leczeniu chorób nowotworowych, które nie dawały pozytywnych wyników w testach przeprowadzonych na myszach, działa na organizm ludzki.

5 lat później dr. Gerrit van Meer zbadał 42 substancje testowane na zwierzętach, które zostały dopuszczone do stosowania przez ludzi. Wyniki były szokujące - okrutne testy nie ujawniły ok. 81 proc. skutków ubocznych ich stosowania. To tylko kilka przykładów potwierdzających brak zasadności przeprowadzania takich prób. 

Zakaz testowania na zwierzętach

Przez wiele lat cierpienie zwierząt było całkowicie bagatelizowane, jednak od pewnego czasu zaczyna się to zmieniać. W 2004 roku, w Unii Europejskiej wprowadzono zakaz testowania na zwierzętach gotowych kosmetyków. 5 lat później zakazem objęto także testowanie składników kosmetyków. Od 11 marca 2013 roku żaden z krajów członkowskich nie może importować i sprzedawać kosmetyków i ich składników testowanych na zwierzętach.

To ważny krok, jednak nie można tu mówić o przełomie, bo w wielu krajach testowanie kosmetyków na zwierzętach wciąż jest dozwolone, a w niektórych, jak choćby w Chinach, nawet prawnie nakazane. Co istotne, nie mówimy tu wyłącznie o krajach rozwijających się. W USA zaledwie kilka stanów zakazuje okrutnych praktyk. Stosowne regulacje wprowadzono w Kalifornii, nieco później tę samą drogę obrały władze Newady i Illinois. W marcu 2021 roku, do tej listy dołączyła Wirginia. To dobry początek, ale co z pozostałymi 46 stanami?

Jak zapobiegać testom na zwierzętach?

Czy my, jako konsumenci, możemy zapobiec cierpieniu zwierząt? Wiele osób wychodzi z założenia, że ich głos nic nie znaczy, a to olbrzymi błąd. Należy założyć, że gdyby nie działalność obrońców praw zwierząt, los laboratoryjnych czworonogów prawdopodobnie nigdy nie uległby zmianie.

Pierwszym krokiem w kwestii zakończenia tych nieludzkich praktyk jest nabranie świadomości w kwestii tego, co wrzucamy do koszyka. To, że na terenie Unii obowiązuje zakaz sprzedaży kosmetyków testowanych na zwierzętach, nie oznacza, że producenci nie dopuszczają się takich praktyk. Załóżmy, że firma X chce sprzedawać swoje produkty w Chinach. Wówczas, musi sfinansować badania, którym ich asortyment zostanie tam poddany. W tym kontekście, oznaczenie cruelty free traci jakikolwiek sens. Inna sprawa, w krajach Unii wciąż są sprzedawane kosmetyki, które przed wprowadzeniem zakazu zostały przebadane na zwierzętach. 

Kolejny sposób to wywieranie presji na rządzących. W sieci krąży wiele petycji, a każdy podpis jest na wagę złota. Aby jednak takie działania mogły przybrać masową skalę, należy zwiększyć świadomość społeczną w tym temacie. To niewiarygodne, ale wiele osób wciąż nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielkie cierpienie wiąże się z takimi badaniami. Im głośniej będziemy mówić, tym wyraźniej zostaniemy usłyszani.