Wbrew temu, co widzimy na rozgwieżdżonym niebie, kosmos składa się głównie z pustych obszarów. Materia skupiona jest w galaktykach, które dzielą od siebie gigantyczne odległości. Między nimi znajduje się przestrzeń międzygalaktyczna, w której – jak sądzono do niedawna – nie ma zupełnie nic. 

Ten pogląd stopniowo jednak się zmienia. Wiadomo już, że w przestrzeni międzygwiezdnej poruszają się tzw. planety swobodne. Są to globy niezwiązane grawitacyjnie z żadną gwiazdą. W lipcu tego roku międzynarodowy zespół naukowców, w którego składzie byli również Polacy, poinformował o odkryciu czterech kandydatek na planety tego typu. 

Skoro między układami planetarnymi krążą samotne planety, nie ma powodu, by między galaktykami nie było samotnych gwiazd. Naukowcy po raz pierwszy odkryli coś, co może być pozostałością po śmierci takiej gwiazdy. Swoje badania opublikowali w czasopiśmie naukowym „Monthly Notices of the Royal Astronomical Society”. 

Co odkryto w Wielkim Obłoku Magellana? 

Wielki Obłok Magellana to tzw. galaktyka satelitarna, czyli galaktyka znajdująca się w pobliżu innej, większej galaktyki. Jest nieregularna i wraz z sąsiadką – Małym Obłokiem Magellana – orbituje dookoła Drogi Mlecznej. 

W okolicy Wielkiego Obłoku Magellana naukowcy odkryli dziwne zjawisko. To idealnie okrągły kosmiczny pierścień fal radiowych. Obiekt został nazwany J0624–6948

Początkowo badacze sądzili, że napotkali jeszcze jeden przypadek tzw. dziwnych kręgów radiowych (ORC). Dziwne kręgi radiowe to pierścienie słabego promieniowania radiowego, najczęściej otaczające galaktykę z aktywną czarną dziurą w centrum. Na razie znamy ich pięć. 

Czy J0624–6948 to kolejny dziwny krąg radiowy? 

– Po dodatkowych badaniach doszliśmy do wniosku, że tajemniczy obiekt nie jest kolejnym ORC – mówi Miroslav Filipovic, główny autor pracy. Nie ma ich cech: brakuje mu galaktyki w środku, jest większy od dziwnych kręgów radiowych, nie zgadza się też szczegółowa charakterystyka fal, które emituje. – Prawdopodobnie jest to więc coś zupełnie innego – uważa Filipovic.

Astronom wraz z zespołem sprawdził inne hipotezy. Choćby tę, że J0624–6948 to dżety emitowane przez odległą supermasywną czarną dziurę. Okazało się jednak, że dane obserwacyjne – zebrane przez radioteleskop Australian Square Kilometre Array Pathfinder (ASKAP) – najlepiej wyjaśnia jeszcze inna, zaskakująca teoria. 

Kosmiczny pierścień to pierwsza pozostałość po supernowej w przestrzeni międzygalaktycznej

Kiedy gwiazda umiera, czyli kiedy wypala się paliwo podtrzymujące zachodzące w jej wnętrzu reakcje termojądrowe, jej jądro zapada się, tworząc gwiazdę neutronową lub czarną dziurę. Zewnętrzne warstwy materii odrywają się zaś w niezwykle silnym wybuchu. Taki wybuch to supernowa. Pozostałością po eksplozji jest bardzo jasny obiekt widoczny na niebie przez kilka tygodni lub miesięcy. 

Naukowcy uważają, że J0624–6948 stanowi pozostałość po supernowej. Jest więc mgławicą, która emituje fale radiowe. Jej wiek szacowany jest na od 2,2 tys. do 7,1 tys. lat. 

Unikatowe jest miejsce, gdzie została zaobserwowana. – Nie spodziewaliśmy się, że pozostałość po supernowej może znajdować się w przestrzeni międzygalaktycznej – mówi Filipovic. Jeśli to prawda, byłoby to pierwsze zjawisko tego typu

Odkrycie wymaga jednak potwierdzenia. Naukowcy zamierzają prowadzić dalsze obserwacje J0624–6948 z pomocą radioteleskopu ASKAP oraz jego odpowiednika MeerKAT, znajdującego się w Republice Południowej Afryki. 

Źródło: Monthly Notices of the Royal Astronomical Society