- Restrykcje mają być szybką reakcją na niepokojący wzrost infekcji. Bez nich pod koniec miesiąca możemy wrócić do poziomów zachorowań ze szczytu pandemii – stwierdziła szefowa autonomicznego rządu szkockiego Nicola Sturgeon.

 

 

Urzędniczka przyznała, że ma świadomość, iż nowe ograniczenia negatywnie wpłyną na wiele prywatnych biznesów. W ocenie Scottish Hospitality Group, organizacji zrzeszającej restauratorów i właścicieli pubów, decyzja rządu to dla nich ”wyrok śmierci”. 


Podobnie postrzega to związek przedstawicieli małych firm i przedsiębiorstw, Federation of Small Businesses. Jego kierownictwo zwraca uwagę, że zamykając lokale gastronomiczne rząd uderza też w inne sektory gospodarki, szczególnie w branżę turystyczną. 

Uderzenie złagodzić ma pakiet wsparcia wielkości 40 mln funtów. Pieniądze pozwolić mają przetrwać pubom i restauracjom okres lockdownu. Wszystkie lokale w których sprzedawany jest alkohol, z wyjątkiem hoteli obsługującej miejscową ludność, będą musiały ograniczyć się do zamówień ”na wynos”.

Kawiarnie bez licencji na sprzedaż alkoholu będą musiały zamykać się o godz. 18. Od 10 października zamknięte też mają być salony gry w bilard, kręgielnie, kasyna i salony gry w bingo. Na dwa tygodnie wprowadza się też zakaz amatorskiego uprawiania sportów kontaktowych dla osób powyżej 18 roku życia.

Choć nie wprowadza się ograniczeń w poruszaniu się po drogach publicznych, władza prosi mieszkańców centralnego pasa (Glasgow-Edynburg) o możliwe unikanie transport publicznego i nie opuszczanie swojego regionu.

W innych częściach Szkocji puby, bary, restauracje i kawiarnie będą otwarte do godz. 18, ale wewnątrz będzie można podawać jedynie jedzenie i napoje bezalkoholowe. Drinka czy piwo będzie trzeba wypić na zewnątrz. Ogródki restauracyjne będą mogły działać do godz. 22.

Obowiązek noszenia maseczek rozszerzony zostaje na korytarze i socjalne pomieszczenia (kantyny) w zakładach pracy. W sklepach w całej Szkocji klienci będą musieli zachowywać dystans 2 metrów.

 

 

Wszystkie te ograniczenia wprowadza się po pierwszym w czasie tej pandemii przypadku, gdy jednego tylko dnia odnotowano ponad 1000 nowych przypadków infekcji SARS-CoV-2. I to przy świadomości, że władze sanitarne testują na obecność koronawirusa częściej, niż na początku roku. 

Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson zamierza podobne restrykcje wprowadzić na północy Anglii, m.in. w miastach jak Manchester, Liverpool oraz Newcastle.