Już w XIV wieku przypisywano jej odpowiedzialność za taką np. dżumę, a w XXI odzwierzęcym przymiotnikiem nazwano grypę i naturalnie pochodził on od … świni. Świńska grypa, jak wiemy, wywołała na świecie wiele zamieszania i przez dłuższy czas nie schodziła z czołówek gazet i portali. W rezultacie okazało się, że było wiele hałasu o nic, ale biedne zwierzę naznaczone zostało kolejnym pejoratywem. Rekordem średniowiecznego antropomorfizmu był zorganizowany w 1386 r. w miejscowości Falaise proces maciory-dzieciobójczyni, zwieńczony uroczystą egzekucją, na którą zaproszono okolicznych wieśniaków z ich własnymi świniami – chyba po to, by zobaczyły, jak to jest. Na dodatek ta skazana, została ubrana w ludzki strój! Nie mamy zielonego pojęcia o częstotliwości takich zwierzęcych procesów, niemniej w tych, ujawnionych przez źródła historyczne, osądzanymi winowajcami były głównie te różowate tłuchciochy. Pogardzane, jako żarłoki i brudasy, zawsze stawały się pierwszymi wśród oskarżonych. „ Ty świnio!” to obelga od dawien dawna poniżająca i obraźliwa. Nawet charakterystyczne prosięce chrumkanie stało się, zwłaszcza wśród dzieci, synonimem śmiertelnej zniewagi. A przecież, jak dowodzą naukowcy, jest to jedno z najinteligentniejszych stworzeń wśród czworonogów i na dodatek zdolne odczuwać i okazywać sympatię. Świadczą o tym liczne relacje zwolenników świnek, które od pewnego czasu stały się modnymi zwierzątkami domowymi, że nie powiem, kanapowymi. Naturalnie w USA i wśród ekscentryków artystycznej braci.

Tekst: Małgorzata Sienkiewicz