Singapur – bezpieczny kierunek podróży

Nazwa tego małego państewka w południowo-wschodniej Azji pochodzi od dwóch słów w sanskrycie: simha (lew) i pura (miasto), dlatego często określa się go mianem Miasta Lwa. Merlion, czyli hybryda tego drapieżnika i ryby, jest zresztą symbolem Singapuru. Mówi się, że chroni on miasto przed naturalnymi, finansowymi i ekonomicznymi kryzysami. To być może dzięki temu ta azjatycka metropolia jest jednym z najczystszych i najbezpieczniejszych miast na świecie. Cały kraj ma bardzo niskie wskaźniki przestępczości, wypadków drogowych i ryzyka klęsk żywiołowych. Nic dziwnego, że tak tłumnie ściągają tu turyści.

Marlion Park z fontanną przedstawiającą symbol Singapuru. Fot. Singapore Tourism Board

Singapur – zielona oaza czy miejska dżungla?

Swoją popularność Singapur zawdzięcza także ogromnej ilości drzew i roślin. Zarówno miasto, jak i cała wyspa wręcz tonie w zieleni – aż 30 procent jej powierzchni porasta roślinność. Może to dziwić, bo w końcu mówimy o miejscu, w którym drapacze chmur i ogromne hotele pięciogwiazdkowe wyrastają jak grzyby po deszczu. Władze tej azjatyckiej metropolii bardzo dbają jednak o równowagę pomiędzy nowoczesnymi technologiami a przyrodą i regularnie prowadzą akcje zazielenienia miasta. Pod względem stężenia na metr kwadratowy rozmaitych parków, skwerów, ogrodów i zielonych instalacji mało który kraj może z nim konkurować.

Zielony Singapur. Fot. materiały prasowe

Singapur – niezwykła mozaika narodowości, religii i kultur

Chociaż Singapur zajmuje powierzchnię nieco ponad 700 km² – jest 435 razy mniejszy niż Polska! – odwiedzając go ma się wrażenie, że przebywa się w kilku krajach jednocześnie. To prawdziwy tygiel kulturowy i etniczny, który prowadzi interesujący dialog pomiędzy Wschodem a Zachodem oraz między tradycją a nowoczesnością. 75 procent mieszkańców Singapuru to Chińczycy, 15 procent – muzułmańscy Malajowie, a 7 procent – Hindusi. Żyje tu też niemal 1,5 miliona obcokrajowców, których do przeprowadzki zachęciła niepowtarzalna perspektywa rozwoju zawodowego.

Chociaż atrakcji w Singapurze wystarczyłoby, aby po brzegi zapełnić kilkutygodniowy pobyt, udowadniamy, że nawet w kilka dni można tu zobaczyć bardzo dużo. Oto ułożony przez nas plan czterodniowej wycieczki.

Dzień 1.

Chinatown w Singapurze. Fot. materiały prasowe

Dobrym sposobem na rozpoczęcie singapurskiej przygody będzie przejażdżka autobusem typu hop-on hop-off. Można się nim swobodnie przemieszczać przez cały dzień, zaplanować krótkie postoje w zróżnicowanych etnicznie dzielnicach (Chinatown, Kampong Gelam czy Little India) oraz przekąsić coś w jednej z licznych restauracji. W Chinatown warto udać się na Smith Street (nazywaną też Food Street) albo do Chinatown Food Complex. W tej hali targowej znajduje się knajpka Liao Fan Hong Kong Soya Sauce Chicken Rice & Noodle, w której można spróbować światowej klasy hawker foodu (potraw serwowanych w ulicznych jadłodajniach przez obwoźnych sprzedawców) w bardzo korzystnych cenach.

Po przejażdżce, z końcowej stacji Singapore Flyer można przesiąść się na diabelski młyn. Ta atrakcja największe wrażenie robi po zmierzchu. Idealnym zwieńczeniem pierwszego dnia będzie kolacja złożona z singapurskich przysmaków w Hawker Centre Lau Pa Sat oraz drink w wykwintnym CéLaVi Bar w Marina Bay Sands, czyli w jednym z najsłynniejszych hoteli świata. Wieczorem z barowego tarasu można obserwować słynne laserowe show.

Marina Bay Sands. Fot. materiały prasowe

Dzień 2.

Ten dzień warto zainaugurować spacerem po ogrodzie botanicznym, wpisanym na listę UNESCO i szczycącym się największą na świecie kolekcję orchidei. Niedaleko ogrodu, na Dempsey Hill, znajduje się restauracja Candlenut specjalizująca się w kuchni peranakańskiej. Prowadzący ją Malcolm Lee, laureat gwiazdki Michelin, interpretuje na nowo przepisy swojej babci.

Ogrody botanieczne w Singapurze. Fot. materiały prasowe

Dla lubiących gwar i zgiełk entuzjastów shoppingu rajem będzie cała Orchard Road, a także Design Orchard, przestrzeń oferująca wyłącznie lokalne marki. Po zakupach warto spędzić chwilę na łonie natury i odwiedzić absolutnie największą atrakcję Singapuru – futurystyczne Gardens by the Bay. Na głodnych, wśród bujnej zieleni, czekają przepyszne przekąski z Satay by the Bay.

Supertree Grove w Gardens by the Bay. Fot. materiały prasowe

Jak zakończyć ten dzień? My polecamy obejrzeć „Garden Rhapsody”, widowisko ze światłem i dźwiękiem (ten piętnastominutowy spektakl odbywa się codziennie o godzinie 19:45 i 20:45) i wznieść toast kultowym koktajlem Singapore Sling w Long Bar w hotelu Raffles.

Dzień 3.

A czemu trochę nie cofnąć się w czasie? Podróż z Changi Point Ferry Terminal na wyspę Pulau Ubin trwa jedynie 15 minut. Można tu obejrzeć m.in. plantacje kokosa i kauczuku, farmy rybne oraz jedyną zachowaną tradycyjną wioskę w Singapurze – Kampong. Pulau Ubin zdecydowanie lepiej zwiedzać na rowerze niż pieszo. Dwa kółka najłatwiej wynająć w wypożyczalni w przystani.

Pulau Ubin. Fot. materiały prasowe

Po powrocie do miasta warto udać się na wieczorny rejs łodzią po Singapore River oraz spacer wzdłuż Clarke Quay i Boat Quay. Tutaj znajduje się najwięcej restauracji, barów, pubów i klubów. Polecenie jednego lokalu jest wręcz niemożliwe. Idealnym zakończeniem dnia będzie drink w Smoke & Mirros, gdzie wyjątkowe doznania smakowe łączą się z robiącymi wrażenie panoramicznymi widokami na miasto.

Clarke Quay. Fot. materiały prasowe

Dzień 4.

Rano najlepiej pospacerować po Bras Basah.Bugis, zabytkowej dzielnicy artystycznej w administracyjnym centrum Singapuru, w której znajduje się dużo muzeów i pomników. Przed południem warto odwiedzić Muzeum Narodowe Singapuru, skarbiec wiedzy na temat kulturowego dziedzictwa miasta.

Muzeum Narodowe Singapuru. Fot. materiały prasowe

Po tej dawce historii i sztuki dobrym pomysłem będzie spacer do leżącego w bezpośrednim sąsiedztwie muzeum Fort Canning Park, w którym kiedyś mieszkał Stamford Raffles, założyciel miasta Singapur. Tutaj, w kolonialnym sercu miasta, znajduje się The Chijmes, dawny XIX-wieczny klasztor. Dziś, zamiast uczty duchowej, turyści znajdą tu mnóstwo restauracji, bistr i kawiarni.

Kamienice handlowe Peranakan. Fot. materiały prasowe

Po przerwie obiadowej czas na wizytę w Muzeum Peranakan, poświęconym barwnej kulturze tego ludu. Tak nazywa się potomków chińskich imigrantów, którzy w kilku falach (począwszy od XVI w.) przybywali na Półwysep Malajski, osiedlali się tam i zakładali rodziny z miejscowymi kobietami.

O zmroku rozpoczyna się nocna przygoda w Night Safari, pierwszym na świecie nocnym rezerwacie zwierząt. Żyje w nim ponad 130 różnych gatunków, np. tygrysy malajskie i nosorożce. Przed wejściem w gęstą dżunglę warto zjeść posiłek w tamtejszej Ulu Ulu Safari Restaurant.

Atlas Bar. Fot. materiały prasowe

Całą podróż warto zakończyć wizytą w jednym z najlepszych lokali w mieście – barze ATLAS. Bar, urządzony w olśniewającym stylu art déco, słynie z 1000 rodzajów ginu przechowywanych w ośmiometrowej wieży. Także sam budynek olśniewa. Przypominający nowojorski drapacz chmur, Parkview Square znajduje się pomiędzy Bugis i Kampong Gelam.

Aby dowiedzieć się więcej o Singapurze, warto odwiedzić www.VisitSingapore.com oraz www.singapur-magazin.de/pl