Gdy badaniom takim poddano włosy z brody sławnego duńskiego astronoma, Tychona de Brahe, zmarłego w Pradze w 1601r. okazało się, że na 13 godzin przed zgonem zażył on jednorazowo śmiertelną dawkę rtęci. Do tej pory uważano, że 54-letni odkrywca pierwszej supernowej oraz ponad tysiąca gwiazd skonał, po 11-dniowej bolesnej agonii, w wyniku ostrej infekcji układu moczowego. A tymczasem analiza przy użyciu mikrosondy protonowej, wykonana przez fizyków z uniwersytetu w Lundzie, wykazała otrucie mocno toksycznym chlorkiem rtęci. Tak przynajmniej twierdzi amerykański ekspert, Joshua Gilder, który na dodatek dowodzi, że sprawcą był młodszy o 20 lat od de Brahe jego współpracownik – wybitny, ale trawiony zawiścią astronom, Johannes Kepler. Taka hipoteza oburzyła oczywiście Niemieckie Towarzystwo Keplera. Inni naukowcy uważają, że to król Danii, Christian IV nasłał na astronoma trucicieli, gdyż nienawidził go, podejrzewając o romans ze swoją matką oraz o to,  że był on jego biologicznym ojcem. Fakt jest faktem, że gdy tylko objął tron, de Brahe musiał uciekać z kraju i tak znalazł się w Pradze. Germanista ze Strasburga, Peter Andersen, idzie w swych rozważaniach jeszcze dalej i uściśla zabójcę jako dalekiego krewnego astronoma, hrabiego Erika de Brahe, który podążył  za nim do Czech, uczestniczył w ostatniej biesiadzie i odwiedzał chorego w domu. Niektórzy historycy literatury podejrzewają nawet, że historia ta tak była powszechnie znana w swoim czasie, że zainspirowała Szekspira do napisania „Hamleta”. Jak informował ostatnio duński archeolog, Jens Veller, naukowcy zamierzają przeprowadzić tomografię komputerową szkieletu nieszczęsnego astronoma oraz pobrać do dalszych badań materiał kostny, gdyż wielu Duńczyków pragnie bronić pamięci króla Christiana IV, który, bądź co bądź, był ich narodowym bohaterem. Powstała nawet hipoteza, że astronom, będący również alchemikiem mógł się przypadkowo sam zatruć we własnym laboratorium, gdyż wtedy jeszcze o toksycznych właściwościach rtęci niewiele wiedziano!!

Tekst: Agnieszka Budo