Ostatni raz Philae, lądownik sondy Rosetta wysłał sygnał 9 lipca. Naukowcy mieli nadzieję, że łączność z nim będzie stała, bo zapewni ją ładujące akumulatory robota Słońce. Tymczasem od tamtej pory nie udało się nawiązać z nim łączności.

Podobne problemy występowały zresztą wcześniej. Philae nie bez kłopotów wylądował na komecie w listopadzie ub.r. i po krótkim czasie z braku energii przeszedł w stan uśpienia. Obudził się w czerwcu, gdy kometa zbliżyła się do Słońca, co umożliwiło naładowanie akumulatorów. Teraz znów zamilkł, a ostatnie odczyty sugerują, że coś – np. wyziewy gazowe – mogło go przesunąć, zasłaniając panele słoneczne.

– W lipcu ilość promeni słonecznych padających na panele zmniejszyła się i nie jest to najwyraźniej spowodowane porami roku na samej komecie – powiedział Stephan Ulamec z Niemieckiego Centrum Aeronautyki.

Wiele wskazuje na to, że antena Philae została zasłonięta, a jeden z przekaźników przestał działać. Sprawę utrudnia też fakt, że w miarę zbliżania się do Słońca z powierzchni komety wzbija się coraz więcej pyłu. Dla bezpieczeństwa trzeba więc odsunąć orbiter na bezpieczną odległość 170-190 km od komety.

Do 24 lipca Rosetta pozostanie na orbicie umożliwiającej jej próby nawiązania kontaktu z lądownikiem. Potem przeleci nad południową półkulą 67P/Churyumov-Gerasimenko, którą będzie obserwować za pomocą własnych instrumentów – pisze "The Guardian".