Ballard zyskał popularność jako kierownik ekspedycji, która odkryła RMS Titanic w 1985 roku. Ta podróż została sfinansowana przez US Navy – nie z powodu zainteresowania poszukiwaniem wraku Titanica, ale w ramach tajnych badań wraków dwóch okrętów atomowych, USS Scorpion i USS Thresher, które zatonęły w latach 60. XX wieku.

Titanic. Jak odkryto wrak słynnego statku?

1 września 1985 roku Ballard i jego zespół wykonali pierwsze zdjęcia szczątków Titanica, znajdującego się 2,4 mili (3,8 kilometra) pod powierzchnią Oceanu Atlantyckiego i prawie 400 mil (600 kilometrów) na południowy wschód od Nowej Fundlandii. Znaleźli wrak za pomocą Argo, nowego, głęboko holowanego systemu sonaru i kamer wideo, który przeszukiwał obszar dna morskiego. Naukowcy zajmujący się oceanami nazywają ten proces „koszeniem trawnika”.

Zanim jednak do tego doszło, Ballard zorganizował w 1977 roku pierwszą wyprawę, która jednak w wyniku potężnej awarii sprzętu zakończyła się niepowodzeniem. Chociaż odnalezienie wraku tego legendarnego statku nie było jego obsesją, Ballard zdawał sobie sprawę ze znaczenia faktu, że może to znacząco zmienić jego życie.

Tak wspomina moment natrafienia na pierwsze części Titanica w książce „W głębinach. Wspomnienia człowieka, który odkrył wrak Titanica” :

„Wskoczyłem w niebieski kombinezon i wybiegłem z hukiem z kajuty, zjeżdżając po poręczach schodów i pędząc na złamanie karku. Moje stopy ledwo dotykały stopni. Wpadłem do centrum kontroli i wbiłem wzrok w ekrany na ścianie. Na trzech monitorach wyświetlających obraz z czarno-białych kamer Argo zobaczyłem szczątki. Zerknąłem na mapę, na której zaznaczone było położenie statku, potem spojrzałem na wskazanie kompasu i kurs i sprawdziłem głębokość oceanu w tym miejscu. Chłonąłem wszystkie dane, a w mojej głowie formował się obraz.

Wtedy usłyszałem głos Stu Harrisa, który powiedział mi, że znaleźli jeden z kotłów statku. Członkowie załogi wręcz podskakiwali z radości.

Któryś z nich przewinął taśmę, żebym mógł zobaczyć znalezisko. Według nagrania to Stu jako pierwszy zauważył drobne szczątki na dnie, na taśmie słychać, jak mówi: „Coś tam jest”. Po chwili Bill Lange, którego zadaniem było dokumentowanie wszystkiego, co znaleźliśmy, wykrzyknął: „Wrak!”. Kilka minut później Stu zawołał „Bingo!”, a Bill: „Kocioł!”.

Titanic leżał nieodnaleziony przez dekady

Obraz na wideo potwierdzał, że wybuch entuzjazmu nie był bezpodstawny. Zobaczyłem nitowany metalowy cylinder o średnicy ponad czterech i pół metra, z trojgiem dużych drzwi do podawania węgla – dokładnie taki, jaki widniał na zdjęciach Titanica, którymi dysponowaliśmy.

– Jasna cholera – skomentowałem. – Jasna cholera.

Miałem przed oczami jeden z dwudziestu dziewięciu kotłów, które wytwarzały parę napędzającą silniki Titanica. Nie było żadnych wątpliwości. Znaleźliśmy pole szczątków na głębokości około trzech tysięcy ośmiuset metrów. Strzał w dziesiątkę! Spojrzałem na Jean-Louisa. Wiedział, o czym myślę.

– To nie był łut szczęścia – powiedział. – Zasłużyliśmy na to.

Kiedy na monitorach pokazały się kolejne szczątki, ktoś przyniósł kubki z portugalskim winem. To mnie zaniepokoiło. Część załogi traciła koncentrację, a ja się obawiałem, że Argo może utknąć we wraku. Nakazałem podniesienie pojazdu o ponad sześćdziesiąt metrów, żeby uniknąć zderzenia z fragmentami statku na dnie. Nie zamierzałem stracić naszych robotycznych oczu w chwili, w której w końcu odnaleźliśmy Titanica.

Około drugiej w nocy ktoś zauważył, że zbliża się godzina zatonięcia słynnego statku. Morze było równie spokojnie jak wtedy. Nigdy nie byłem fanatykiem dziejów Titanica, choć oczywiście chciałem go odnaleźć i byłem gotów ścigać się z konkurentami do ostatniego tchu. W tym miejscu na północnym Atlantyku rozegrała się katastrofa, która zmieniła świat, ale wcześniej nie patrzyłem na nią z tej perspektywy. Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale nagle w pełni uświadomiłem sobie skalę dramatu Titanica.

Emocje, które przepełniły mnie tamtego dnia, zostały ze mną na zawsze”.

Kulisy filmu „Titanic”

W ten sposób Ballerd stał się znawcą Titanica w takim stopniu, że nawet James Cameron, który właśnie kręcił film o Titanicu, konsultował z nim pewne kwestie. Chciał dowiedzieć się jak najwięcej o katastrofie, żeby stworzyć wiarygodną fabułę. Chciał możliwie wiernie odtworzyć statek. Było to dla niego tak ważne, że czasami nawet w środku nocy dzwonił do Ballarda z planu, wypytując o rozmaite kwestie techniczne.

To na premierze filmu, idąc u boku reżysera, Ballard pojawił się w błyskach fleszy reporterów z najbardziej znanych mediów. Nie co dzień odkrywcę spotyka taki moment sławy w świecie show-biznesu…