Dziś z jednej strony łamie się wszelkie zakazy, z drugiej zaś mamy wręcz inflację słowa tabu. a przecież w zachodniej kulturze jest  to termin spotykany od niedawna…

Termin tapu trafił do Europy za sprawą Jamesa Cooka. To słowo zachowało się w jego dziennikach okrętowych i opisach podróży. Cook pisze, w jakich sytuacjach tabu było nakładane na rzeczy, których nie można było dotknąć, i miejsca, gdzie nie można było wejść osobom postronnym. Kiedy kapitanowie angielskich żaglowców zaprosili hawajskich wodzów na pokład, a ci poczęstowani herbatą roztrzaskiwali potem filiżanki o pokład, bo stawały się tapu, to mamy kłopot (tak jak ci kapitanowie). Jak rozumieć ten gest? Czy filiżanka stawała się święta przez kontakt  ze świętym wodzem, czy groźna – bo miała jakąś jego moc dla  zwykłych ludzi niebezpieczną? A może wódz bał się, że przez przedmiot, z którym miał kontakt, ktoś może rzucić na niego  czar? Dlatego słowo tapu było wygodnym terminem, wytrychem, który te wszystkie interpretacje w sobie zawierał. Co ono naprawdę znaczy? Wydaje się, że można je sprowadzić do określenia: to co wydzielone, podkreślone, mocno zaznaczone. A więc słowo ma charakter czysto techniczny, to coś, co jest wyłączone z użytku. Przedmioty święte, ale i obszary nieczyste. Wyłączone mogły być też przedmioty, które stawały się własnością posiadacza prawa  do tabu. Hawajscy wodzowie przed bitwą z góry orzekali, jakie łupy staną się ich własnością, np. ogłaszając tapu na jakąś szczególnie piękną łódź nieprzyjaciela. W ten sposób wódz wyłączał ją z wszelkich pretensji. Tabu służyło więc także jako instrument regulowania niejasności w sytuacjach konfliktowych.  W szabat nie wolno wykonywać pewnych czynności. Czy tu także mamy do czynienia z tabu?

Mechanizm tabu może też dotyczyć czegoś tak nieuchwytnego  jak czas. Człowiek nie mógłby żyć w bezczasie, w którym nie ma kamieni milowych. Wszelkie święta to momenty zatrzymania czasu. Mamy wtedy poczucie, że jesteśmy w punkcie przełomowym – zaraz zacznie się nowy okres. Jest taki hawajski opis tabu: Tabu – niech nikt nie opuszcza domu! Tabu – niech żaden pies nie szczeka. (…) Śpij, póki tabu nie minie! Istnieje jakaś groźba, niepewność. Ludzie przystają wtedy w miejscu i wstrzymują oddech, żeby za chwilę znów ruszyć. Mamy zatem święta początków roku, sezonu czy powtarzających się działań, jak np. siew. To są okresy wyłączone, kiedy zostaje nałożona blokada na wszystkie albo większość czynności, jest nakaz izolacji. Zakazy ciężkich prac obowiązywały kiedyś m.in. w Wigilię i w Nowy Rok, nie odwiedzamy się w pierwszy dzień świąt.jak np. siew. To są okresy wyłączone, kiedy zostaje nałożona blokada na wszystkie albo większość czynności, jest nakaz izolacji. Zakazy ciężkich prac obowiązywały kiedyś m.in. w Wigilię i w Nowy Rok, nie odwiedzamy się w pierwszy dzień świąt. Czy istnieją tabu wspólne dla wszystkich kultur?

Dość powszechne jest tabu incestu (kazirodztwa), choć są grupy,  które z jego naruszania czynią świadectwo własnej wyjątkowości. Tak było np. w królewskich rodzinach starożytnego Egiptu.  To jeden z trudniejszych do wyjaśnienia obszarów w antropologii, bo z jednej strony pociągająca jest koncepcja, że zakaz kazirodztwa zapobiega chowowi wsobnemu i degeneracji. Z drugiej strony, czy możemy zakładać, że starożytni rozumieli ten mechanizm? Przekonujące wydaje się przypuszczenie sformułowane przed półwiekiem przez wybitnego etnologa Claude’a Lévi-Straussa, że zakaz kazirodztwa nie tyle zabrania kontaktów ze swoimi kobietami, ile nakazuje i stymuluje kontakt z innymi. Dzięki tej wymianie mężczyźni uzyskują dostęp do innych kobiet, a więc także do innych dóbr i informacji. To daje społeczeństwu niesłychane przyspieszenie, może się dzięki temu rozwijać kultura. Za wspólne dla ludzkości możemy uznać tabu kanibalizmu?

Choć zakaz jedzenia ludzkiego mięsa w olbrzymiej większości kultur jest bardzo mocny, trudno tu o generalizację. U Indian Ameryki Południowej istniały bardzo różne postawy wobec kanibalizmu w sąsiadujących ze sobą grupach. U jednych jest to bezproblemowe zjadanie ciał wrogów, u innych łączy się z najwyższym obrzydzeniem, jako dowód poświęcenia, np. gdy dzieci zjadają fragmenty ciała rodziców w obrzędzie pochówkowym. W jeszcze innej grupie będzie to akt zjadania bliskich krewnych zmarłych z pełnym zadowoleniem. Tu nie ma jednej wspólnej wszystkim ludziom postawy. Z drugiej strony, tak jak w przypadku kazirodztwa, pewne grupy społeczne pokazują w tym przypadku swoją wyjątkowość. Jeśli kapłani azteccy i dwór królewski spożywali mikroskopijne ilości ciała uśmierconego w ofierze jeńca, to właśnie w opozycji do ludu, któremu to prawo nie przysługiwało. A wtedy to nie jest kanibalizm. Wystawa spreparowanych ciał, która objechała świat, budząc liczne protesty, stanowiła złamanie tabu?

Z pewnością. Chociaż ja sam nie byłem nią oburzony. Przecież dziś każdy lekarz musi wkroczyć w tę sferę. Tu jest pewna sprzeczność uczuć. Z jednej strony żywimy respekt dla śmierci, która być może   daje możliwość wejścia w lepszą egzystencję. Z drugiej – niechęć do procesu fizjologicznego, do rozkładającego się ciała, zjawiska, którego się lękamy i które wolelibyśmy od siebie oddalić. W tej sytuacji najlepiej obłożyć śmierć zakazem wynikającym z szacunku i obawy, niepewności i braku racjonalnych argumentów. Uczynić ją sacrum. Śmierć znacznie bardziej niż dzisiaj w społecznościach plemiennych oznaczała nieczystość rytualną. Na przykład szamani czy kapłani w wielu kulturach nie mogą mieć kontaktu ze zwłokami. Muszą potem przechodzić oczyszczenie. Dziś media łamią takie tabu jak seks…

Łamanie tego tabu jest popłatne, bo to jest obszar nadal  intrygujący. Ale nagość to naturalny stan w tak wielu kulturach,  że nie przełamujemy w ten sposób ogólnoludzkiego tabu, tylko XIX-wieczne pruderyjne obyczaje. Seksualność jednak nigdy nie była człowiekowi obojętna. To jest sprawa nie tylko emocji, ale i relacji między płciami, a także władzy. Zatem temu wszystkiemu, co w człowieku żywiołowe, popędowe i biologiczne, systemy religijne i inne systemy władzy muszą dać ramy. Dopuszczenie do związków seksualnych odbywa się z odpowiednim błogosławieństwem, czy będzie to ceremonia inicjacyjna, czy kościelny ślub. Kontrolowanie podstawowych potrzeb człowieka, poprzez zezwalanie lub nie na jakieś typy związków, to sposób kontrolowania społeczeństwa. Jest to też narzędzie dominacji. Natomiast religie generalnie dystansują się od seksu. Tabu jest sposobem wdrażającym czystość rytualną, a to oznacza marginalizowanie potrzeb organizmu, żeby wzmacniać duchowość. W różnych kulturach osiągana jest przez poddawanie ciała opresji, postom, umartwianiu się. Duch kwitnie, gdy cierpi ciało.
Fizyczna nieczystość to zawsze tabu?

Nieczystość fizyczna, nie tylko seks, jest mniej lub bardziej tabuizowana z powodów już to społecznych, już to religijnych. Tabu jest to, co w człowieku biologiczne, poddające się rozkładowi, wydalone z odrazą. W Indiach do takich prac jak sprzątanie latryn, garbarstwo, grabarstwo, pranie odsyła się najniższe kasty. Dlatego gotowość do zbrukania może być symbolem religijnego poświęcenia. Dwadzieścia lat temu głośna była w Japonii sekta buddyjska, której członkowie chodzili po domach i oferowali się, że będą czyścić toalety. „Biorę na siebie te nieczystości” znaczyło: „Biorę na siebie całe zło świata”. Określenie tabu używane jest jednak nie tylko w odniesieniu do nieczystości fizycznej, ale i jej symbolicznych aspektów. Nieczystość rytualna nie musi bowiem oznaczać fizycznego zabrudzenia. Są małe grupy religijne, które za kalające uznają dotknięcie przedmiotu należącego do przedstawiciela innej grupy religijnej, np. starowiercy nie poczęstują serdecznie podejmowanego przybysza wodą z kubka, którego sami używają. Mają specjalny kubek dla gościa czy turysty, bo to jednak kala. Tabu służy tutaj separacji. Istnieje 613 przykazań judaizmu, w tym 365 zakazów. dlaczego aż tyle, zwłaszcza że niektóre wydawać się mogą absurdalne?

Kiedy Jahwe tworzył świat, podzielił go na trzy środowiska  i nakazał: nie mieszajcie, wszystko ma być czyste. Osioł z koniem nie może być w jednej parze, siewu z sadzeniem nie można łączyć. Jabłonie trzeba oddzielić do grusz, wełny nie mieszać ze lnem. Świat został stworzony w pewnym idealnym porządku, którego musi przestrzegać wierny chcący przyczynić się do jego idealnego funkcjonowania. Na przykład nie jedząc, nie dotykając, a więc i nie zabijając tych zwierząt, dla których nie było miejsca w planie bożym. Ich lista jest bardzo długa, przy czym świnia bynajmniej nie jest tam w żaden sposób wyróżniona. Mówiąc krótko, są to zwierzęta, które mają cechy predestynujące je do życia w dwóch środowiskach, a więc mają i łapy, i skrzydła albo nie mają łap w ogóle, albo mają jakieś kończyny, a mimo to poruszają się brzuchami po ziemi. Oprócz tego za nieczyste uznane są zwierzęta, które zabijają inne zwierzęta, praktycznie wszystkie ptaki drapieżne i wszystkożerne, a także nietoperz. Te istoty, które łamią boski zakaz niezabijania, jaki obowiązywał w raju. Dlaczego właśnie świnia zyskała taką „sławę”?

Biblia, a dokładnie Księga Kapłańska, wymienia dwa kryteria jako zasadnicze odróżniające zwierzęta mięsożerne od roślinożernych. Jeśli ma ono kopyta, zwłaszcza podzielone, a nie nogi zakończone pazurami, nie zabija innych. Nie robi tego, jeśli jest przeżuwaczem. Izraelitom wolno było jeść tylko te zwierzęta, które przeżuwają i rozdwajają kopyta. Pozostałe są nieczyste. Cztery zwierzęta mogą budzić wątpliwość, bo albo przeżuwają, a nie mają rozdwojonego kopyta, jak zając, wielbłąd i góralik, albo mają rozdwojone kopyto, a nie przeżuwają, tak jak właśnie świnia. W Biblii nie ma żadnych innych powodów, dla których mogłaby być traktowana jako nieczysta. To dopiero ludzie Zachodu, szukając pragmatycznego uzasadnienia zakazu, uznali, że klimat, że trychinoza, że tłuszcz. Tak świnia stała się zwierzęciem „obrzydliwym”.

Wiele zakazów w różnych kulturach dotyczy pokarmów…

Nie wszystkie religie są tak skrupulatne w tych sprawach jak judaizm. Izraelici to naród, który na swoim wybraniu budował świadomość etniczną. Byli małą grupą, która izolowała się od innych, i zakazy pokarmowe były sposobem uniknięcia wszelkich hybrydyzacji. Nie mieszam się z obcymi, nie pozwalam córkom wychodzić za mąż za obcych. Sam nie interesuję się partnerkami czy partnerami seksualnymi z innej grupy. A jedzenie to dobra okazja do zadzierzgiwania więzów z obcymi. Dlatego wszelkie zakazy położone na jedzenie dość skutecznie izolują od kontaktów z obcymi. Nie można jeść wspólnie posiłku przyrządzonego  przez obcego, jeśli nie wiemy, co się w potrawie znalazło. Czy są słowa tabu? Takie jak boskie imię, którego nie wolno było wymawiać izraelitom?

Nie wymawiało się imion władców, imię cesarza w Japonii czy w Chinach było tabuizowane. Kultury opracowały bogaty system zakazów i sposobów ich obchodzenia, bo przecież trzeba się jakoś komunikować. W Mongolii zwłaszcza synowa nie może zwrócić się do teścia jego imieniem, w sytuacji kiedy imię jest jednocześnie słowem nazywającym lub określającym przedmiot, np. młot, dzielny albo żelazny. Gdy ma powiedzieć: „Podaj mi talerz”, a teść ma na imię Tawog, czyli Talerz, to musi użyć eufemizmu: „Podaj mi ten okrągły”. Inaczej byłby to brak respektu. Czy istnieje tabu w sztuce? Opinię publiczną poruszyła Piramida zwierząt katarzyny kozyry, zbudowana z wypchanych zwierząt. W 1961 r. Włoch Piero manzoni zapakował swoje odchody  do 90 puszek zawierających po 30 g ekskrementów. Opatrzył  je etykietami z nazwą Gówno artysty. Sztuka tzw. krytyczna wzięła na siebie wręcz obowiązek obnażania tego, co w naszym życiu społecznym czy indywidualnym wolimy widzieć od gładkiej strony. Przyjęło się, że chcąc być awangardą, artyści muszą penetrować coraz  to nowe obszary i nie wystarczy już namalować biały kwadrat na białym tle. Nie wystarczy odegrać 4 minuty 23 sekundy ciszy, tylko trzeba wkroczyć w obszary zakazane, tłumione. Sztuka to penetruje z lepszym lub gorszym skutkiem. Czy mamy jakieś własne, polskie czy słowiańskie tabu?

Mamy polskie tabu, bo mamy na nie termin. Biorę na  siebie odpowiedzialność za taką językoznawczą propozycję. Gwarowa polszczyzna, zwłaszcza wschodniej Polski, np. Podlasia, zna określenie: „zagowiny”, „zagowki”, „zagowić” na określenie postu. „Zagowić”, czyli zakazać jedzenia. To słowo występuje też w innych językach słowiańskich, a wywodzi się ze staro-cerkiewno-słowiańskiego, gdzie gov’ti znaczyło żyć bogobojnie, szanować, powstrzymywać się. Analiza etymologiczna pokazuje, że to „zagowić” wywodzi się od „gowić”, czyli być pozostawionym w spokoju, być zamkniętym, wydzielonym. Znamy jeszcze jedno słowo, które oznacza taką wydzielinę. Też pochodzi ono od „gowienia” i we wszystkich językach słowiańskich brzmi gov’no. To dobre określenie tabu jako czegoś, co jest wydzielone, jednocześnie fizycznie nieczyste. Innym przykładem wyrażania przez to samo słowo idei biologicznego wydalania i wydzielania jako działania umysłowego są pochodzące z łaciny „sekrety” jako rzeczy wydzielone, sekretne i  staropolskie „sekrecje”, czyli wydzieliny. Jak odróżnić tabu od przesądu? Kijankami nie wolno było prać  w Wielki Czwartek, kiedy Chrystus był biczowany. W okresie ciąży – jeść mięsa zająca, głaskać kota albo przechodzić przez miedze, a także unikać takich czynności jak wiązanie.

Tabu to poważny zakaz, czasami grożący śmiercią za jego złamanie, dlatego nie należy tego terminu używać w stosunku do drobnych form wierzeniowych. Ale mechanizm psychologiczny, czyli unikanie pewnych czynności, które zakłócałyby świętość dnia, okresu, miejsca – jest ten sam. Wtedy formułowane są konkretne zakazy dotyczące tego, czego nie wolno robić w święto ze względu na różne uwarunkowania wierzeniowe. Czasami są one starsze niż chrześcijaństwo. Natomiast pewne ludowe wierzenia, które się wydają banalne, mają praktyczne podłoże. Unikanie robienia pewnych rzeczy służy rozładowaniu niepewności. A jakaż sytuacja bardziej niepewna niż ciąża i poród?

Nie warto trzymać się nieracjonalnych zakazów.

Ale świat, w którym wszystko byłoby racjonalne, byłby też nieludzki. Co nie znaczy, że pilnować tego mają akurat tabu. Zawsze muszą być jakieś reguły i zawsze będą emocje, które nas będą od czegoś powstrzymywać. Zawsze będą regulacje, być może równie nieracjonalne jak dzisiaj.