Po ataku grupy mężczyzn uzbrojonych w karabiny AK-47 na rządowe liceum Kankara w stanie Katsina 344 młodych nigeryjczyków zaginęło na prawie tydzień. W czwartek wojsko uratowało chłopców, których w stolicy stanu przyjął tamtejszy gubernator Aminu Bello Masari. 

Atak na szkołę miał miejsce w ubiegły piątek, a obrażeń doznała jedna osoba – postrzelono pilnującego szkoły policjanta. Uczniowie, którym udało się uciec przestępcom i schować w lesie, zeznali później, iż napastnicy dowodzili przerażonym tłumem chłopców jak stadem owiec, próbując zdobyć od nich pieniądze, zabierając ich rzeczy i plądrując szkolne szafki. Następnie zabrali ze sobą uczniów, otaczając ich na motorach, by nikomu nie udało się uciec. 

Po zdarzeniu nigeryjskie władze przyznały, że cel ataku był niejasny, jednak w przeszłości  w okolicy często dochodziło do porwań dla okupu. Organu ścigania twierdzą, że działająca w Nigerii islamska organizacja terrorystyczna Boko Haram najprawdopodobniej nie była w to zamieszana, chociaż bandyci rzekomo podszywali się pod jej członków – porywacze zmusili kilku chłopców, by zwrócili się do rządu w nagraniu wideo, które było opatrzone logotypem organizacji.

Na wspomnianym filmie chłopiec w białej koszuli zdaje się być zmuszony do odczytania żądań w imieniu porywaczy przez kogoś zza kamery. Prosi on nigeryjski rząd o zamknięcie szkół, które przekazują dzieciom "zachodnią edukację" i mówi, że oddziały rządowe wysłane w celu odbicia małoletnich zakładników powinny się wycofać. 
Kolejne ujęcia pokazują dziesiątki zmęczonych dzieci siedzących pod drzewami, a gubernator Aminu Bello Masari potwierdził, że rozpoznano na nim porwanych uczniów. 

Zza kadru pada również informacja, że znajduje się tam Abubakar Shekau – dowódca jednej z frakcji organizacji terrorystycznej Boko Haram, lecz początkowo Masari podważył tę teorię, twierdząc, że to miejscowi bandyci próbują naśladować jego głos. 

Na początku tego tygodnia porywacze przekazali nigeryjskim mediom nagranie audio, w którym mężczyzna podający się za Shekaua przyznaje, że to Boko Haram stoi za atakiem. Porwanie miało jednak miejsce poza zwykłym obszarem działania organizacji – skupia się on głównie na północno-wschodniej części kraju, choć analitycy bezpieczeństwa uważają, że ich zasięg mógł się zmienić. Gubernator Masari nie odrzuca tej możliwości, ale zapowiada, że potrzebne są na to mocniejsze dowody.

Wiadomość o uwolnieniu uczniów w swoim oświadczeniu zamieszczonym na Twitterze przekazał Prezydent Nigerii Muhammadu Buhari: "To ogromna ulga dla całego kraju i międzynarodowej społeczności." Przy okazji poprosił również obywateli, aby byli "cierpliwi i sprawiedliwi" wobec rządu – mowa o nieustannym ogniu ostrej krytyki, która spada na rząd w związku z problemami z bezpieczeństwem w kraju. "Nasza administracja jest w pełni świadoma odpowiedzialności, jaka spoczywa na nas w zakresie ochrony życia i mienia wszystkich Nigeryjczyków. Proszę Nigeryjczyków, aby byli wobec nas cierpliwi i sprawiedliwi, gdy będziemy zajmować się wyzwaniami związanymi z bezpieczeństwem, gospodarką i korupcją. Nie ulegniemy" – napisał.

Ostatnie lata w stanie Katsina obfitowały w porwania dla okupu, ale nigdy na taką skalę. Przypomina to brutalne uprowadzenie 276 dziewczynek z Chibok w 2014 roku, za które odpowiadała frakcja sterowana właśnie przez Shekaua. Wówczas większość z nich nie miała tyle szczęścia, co uratowani chłopcy – 100 z nich nigdy nie wróciło do domu. Również w 2018 roku jedna z frakcji Boko Haram porwała w Daphi ponad 100 dziewcząt, z których 99 udało się uwolnić w wyniku negocjacji z terrorystami.

Obiageli Ezekwesili, współzałożycielka ruchu #BringBackOurGirls i była minister edukacji w Nigerii, oświadczyła, że jest "zaskoczona" tym, że rząd pozwolił na kolejne takie porwanie. "Cokolwiek wydarzyło się na miejscu, jest dla mnie świadectwem na to, że rząd jest nieskuteczny" – powiedziała w wywiadzie dla telewizji CNN.