Te przepiękne drapieżniki bardzo nie lubią być podglądane przez człowieka i inne gatunki. Mimo swoich rozmiarów polują z gracją i z ukrycia, podkradają się bardzo blisko zanim zdecydują się na atak. Właśnie dlatego gdy przyrodnicy je próbują policzyć, te niestety nie ułatwiają zadania.
 

Patrząc na liczby opisujące badania trudno ukryć podziw: prowadziło je około 44 tysięcy osób w 318 tysiącach siedlisk w 20 regionach występowania tygrysów w Indiach. Obszar około 381,400 km²!
 

Badacze szukali zarówno śladów drapieżników jak i ich zdobyczy. W 26 760 lokacjach umieszczono fotopułapki i zebrano łącznie 35 milionów zdjęć. Na około 76,5 tysiącach fotografii zauważono tygrysy, na ok. 51,3 tysiącach pojawiły się leopardy. Zbadano w ten sposób prawie 86% całej powierzchni występowania wielkich kotów w Indiach.
 

W około 14% regionów warunki były zbyt niebezpieczne do badań dla ludzi (najczęściej z powodu problemów politycznych), dlatego wysyłano tam roboty.
 

Do przesiania tej ogromnej ilości danych wykorzystano wiedzę światowej sławy ekspertów od porównywania zdjęć oraz uczenia maszynowego. Ukryty w gąszczu kot (nawet tak wielki) podczas monsunu, pory suchej, dnia i nocy wygląda przecież za każdym razem inaczej. By uwiarygodnić badanie Indie zaprosiły także ekspertów zewnętrznych.
 

Obserwatorzy doliczyli się 2 461 tygrysów w wieku powyżej jednego roku życia, a całą populację tego gatunku oceniono na 2 967 osobników (granica błędu to 12%). W porównaniu do liczb sprzed pięciu lat to wynik o 6% większy. Trudno się zatem dziwić radości zajmujących się ochroną tygrysów. Niestety jednak nie wszystko jest tak idealnie różowe.
 

Od 2014 roku zanotowano około dwudziestoprocentowy spadek obszarów występowania tych wielkich kotów. Część, około 8 procent, przemieściła się także w nowe obszary. Jak to wytłumaczyć? Według ekspertów to znak, że choć wzmocniły się populacje na bezpiecznych obszarach Indii, te mniejsze, peryferyjne i odosobnione od reszty mogły ulec wymarciu.
 

Analiza ta wyznacza przyrodnikom i zoologom nowe kierunki do pracy, będą starali się dbać także o mniejsze grupy tak, by zachowały łączność z innymi i nie pozostały odosobnione. Innym działaniem ma być zapewnienie wielkim drapieżnikom odpowiednie zasoby zwierzyny łownej. Nie jest to łatwe, bo w realizowane przez prywatnych inwestorów branży turystycznej w Indiach projekty zajmują kolejny obszary. Trzeba zatem tworzyć kolejne rezerwaty.
 

Sukcesu naukowcom z Indii pozazdrościł Nepal i Bangladesz, które zamierzają przeprowadzić podobne badania na szeroką skalę. Podobne metody badawcze mogłyby zostać użyte także do policzenia populacji innych zagrożonych zwierząt, jak choćby leopardów, gepardów, hien czy może nawet niektórych gatunków Australii, które szczególnie trudno śledzić (na przykład niełazy).