Zawieszone w chmurach, przyklejone do stromych skał na wysokościach sięgających 550 metrów tworzą słynne Meteory. Jeszcze w latach dwudziestych  XX wieku turyści musieli wspinać się po rozchwianych drabinach długości 30 metrów, przymocowanych do skał, albo wciągano ich na linie w chybocącej się sieci. Miejscowy żart głosił, że linę tę naprawiano tylko wtedy, kiedy pękła. Dzisiaj wchodzi się w górę po wykutych w skale schodach i mostach zawieszonych nad bezdennymi przepaściami, a turystów jest więcej niż zakonników. Niemniej trzeba to zobaczyć, bo miejsce jest absolutnie niepowtarzalne.  Już w XII wieku w okolicznych jaskiniach i na szczytach skał żyli tu asceci, lecz założyciel głównego klasztoru, Wielkiego Meteoronu przybył w to miejsce dopiero w 1350 r. Był to święty Atanazy, zakonnik z góry Athos. Jak głosi legenda, został on wniesiony przez anioła lub orła na szczyt słupa skalnego, na którym stoi teraz klasztor. W XV – XVI wieku założono tu ponad 30 wspólnot zakonnych, ale już w następnym stuleciu większość z nich upadła. Pozostały te kamienne budowle, kryte czerwoną dachówką, z drewnianymi galeryjkami, wystającymi nad głębokimi przepaściami. A wykute w skale, kiedyś tam, dawno temu, zbiorniki na wodę deszczową zbierają ją nadal. A i widok nadal zapiera dech w piersi. Tekst: Małgorzata Sienkiewicz