Według skandynawskich sag wikingowie odkryli Amerykę przez Krzysztofem Kolumbem. Odbyli z Grenlandii wyprawy na zachód, poszukując zasobów. Penetrując północno-wschodnie wybrzeża Kanady, już w 985 r. przezimowali tam w niewielkim obozie, gdzie przyszło na świat dziecko. Ścinali tam drzewa, zbierali dzikie winogrona w miejscu zwanym Winlandią, handlowali i walczyli z miejscowymi ludami.  

Słynna mapa Winlandii po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w 1957 roku. Wtedy to londyński handlarz książek Irving Davis chciał ja sprzedać British Museum. Davis działał na zlecenie innego europejskiego handlarza – Enzo Ferrajoli de Ry. Jednak muzealny specjalista od dawnych rękopisów uznał, że styl pisma posiadał cechy, jakich nie mają żadne znane dokumenty, które powstały przed XIX wiekiem.  

Odprawił handlarza z kwitkiem, już wtedy słusznie podejrzewając fałszerstwo. Ostatecznie mapa trafiła na Uniwersytet Yale. Eksperci od razu zaczęli powątpiewać w jej autentyczność. 

Pergamin mapy Winlandii jest średniowieczny, ale tusz już nie

Datowanie radiowęglowe, które zostało przeprowadzone dopiero w 1995 roku wykazało, że sam , na którym mapa została narysowana, jest autentyczny. Ustalono datę jego wytworzenia na lata 1423–1445. Teoretycznie więc byłoby możliwe, że mapa powstała przed odkryciem Ameryki przez Kolumba. 

Eksperci British Museum mieli jednak wątpliwości w związku z tuszem użytym do nakreślenia mapy Winlandii. Nie zawierał on śladów żelaza – w przeciwieństwie do tych znanych z innych średniowiecznych dokumentów.  

Ostatecznych dowodów na fałszerstwo dostarczyły jednak ostatnie badania przeprowadzone przez Uniwersytet Yale. Są one przełomowe, ponieważ po raz pierwszy zbadano dokument, analizując szczegółowo jego skład chemiczny. Użyto do tego najnowszych technik, niedostępnych wcześniej. Dzięki temu uzyskano pełny chemiczny obraz całej mapy.  

Analiza nie wykazała obecności jakichkolwiek śladów żelaza, siarki czy miedzi. Gdyby mapa rzeczywiście powstała w średniowieczu, te pierwiastki powinny być obecne w tuszu, bowiem są to typowe składniki tuszu żelazowo-galusowego, używanego powszechnie w średniowieczu.  

Kto i kiedy sfałszował mapę Winlandii?  

Jednocześnie w części mapy Winlandii stwierdzono obecność tytanu i baru, co odpowiada składowi chemicznemu białego tuszu, produkowanego w latach 20. XX wieku. Również porównanie ze znanymi tuszami, używanymi w wielu XV-wiecznych manuskryptach pokazało, że we wszystkich z nich obecność tytanu była znikoma, przy jednoczesnym wysokim poziomie żelaza.  

Kolejne badanie, przeprowadzone przy użyciu tzw. skaningowej mikroskopii elektronowej z emisją polową (FE-SEM) jednoznacznie wykluczyło, że znaczne ilości tytanu obecne w mapie mogłyby być pochodzenia naturalnego. 

Gwoździem do trumny teorii o prawdziwości mapy Winlandii jest widniejący na jej odwrocie napis. Wszystko wskazuje na to, że jest to notatka introligatora na temat tego, jak złożyć oryginalny manuskrypt. Została ona jednak napisana przy użyciu współczesnego atramentu. Po kilkudziesięciu latach możemy więc jasno stwierdzić: mapa Winlandii jest podróbką, choć z innych źródeł wiemy, że Wikingowie faktycznie odkryli Amerykę przed Kolumbem.

Źródło: Yale University