Boliwia to miejsce, w którym wszystko dzieje się samo z siebie. Latynoski
rytm salsy, caporales i morenady wplątuje cię w barwny korowód życia. Życia
kpiącego sobie z  twoich oczekiwań, założeń i domniemywań. Lejący się z
nieba żar sprawia, że po prostu poddajesz się naturalnemu biegowi rzeczy.
Otwierasz się na to, co przyniesie kolejna chwila... Przezywasz Boliwię jak
spotkanie z przyjaciółką - słuchasz jej, a ona bardzo śmiało odkrywa przed
tobą swoje tajemnice...

Boliwia to kraj różnic i przeciwieństw. Jest przenikliwie zimna (Andy, Salar
de Uyuni) i nieznośnie gorąca (region Beni, Chapare, Santa Cruz). Jest
płaska (Salar de Uyuni, Redukcje Jezuickie) i górzysta (Andy i Altiplano).
Zamieszkują ja ludzie otwarci i ciepli (tropiki) oraz zdystansowani, z dużą
rezerwą (tam, gdzie jest zimno). To kraj tętniący kosmopolityczną młodością
(Cochabamba) i kraj, w którym masz wrażenie, ze czas zatrzymał się parę
wieków temu. W Boliwii na twoich oczach powstają nowe budynki, piękne domy,
nowe centra handlu, kultury i rozrywki. Jednocześnie w kraju jest ogromny
analfabetyzm, ludzie żyją w lepiankach, bez prądu i bieżącej wody. Birma to kraj rządzony przez Juntę Wojskową. Kraj gdzie zatrzymał się czas, gdzie można jeszcze zobaczyć i poczuć na własnej skórze tą prawdziwą kulturę
Indochin. Kraj, który zadziwia, oszałamia, powala na kolana, kraj, którego
nie da się zapomnieć. Kraj gdzie każdy podróżnik jest dla nich jak gwiazda
rock'a, gdzie ludzie są niesamowicie życzliwi i bardziej zafascynowani nami
niż my nimi.

Birma to kraj totalnego absurdu -  nie można próbować tego zrozumieć- tutaj
można się tylko  z tego śmiać. Dzieci mówią Ci "bye, bye" na powitanie,
pojazdy łamią prawa fizyki, benzynę sprzedaje się w butelkach po mineralnej
stojące pod parasolem, jak płacisz dolarami to nie daj Boże z zagięciem, gdy
ich waluta wygląda jak śmieci.  W całym kraju nie ma ani kropli mleka w
sklepach, kawa tylko 3w1, wszystkie zachodnie utwory są przerobione na
covery w ich języku.